"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


wtorek, 27 grudnia 2011

[313] dzień po...

Dzień po świętach bez biegania;) Wczoraj przed świątalnym morsowaniem krótkie bieganie na rozgrzewkę. Z dobiegiem równe siedem kilometrów. W tygodniu przedświątecznym tak jak planowałem w ramach roztrenowania jedynie trzy wyjścia;) Wtorek jedenaście kilometrów sam na sam w tempie rekreacyjnym. Za to w czwartek na treningu po trasie BC Kossak i Elf_ik przegonili mnie aż miło;) W wigilię rekordu frekwencji na cotygodniowym sobotnim spotkaniu nie było:( Była jednak miła niespodzianka;) Na drugim kółku przed zbiegiem do asfaltu zaskoczenie... Prawie jednocześnie zauważamy przeciągnięty w poprzek drogi od drzewa do drzewa biały sznurek. Myślimy ki diabeł ? Ktoś nas nie lubi ? zagradza nam drogę? Kiedy podchodzimy bliżej dziewczyny zdziwione pokazują na przywiązane do sznurka cukierki:) Zaskoczeni zastanawiamy się co jest grane ? I wtedy zza krzaków wyskakuje Wlodec z okrzykiem wesołych świąt !!!! Wcześniej zrobił bramkę biegnącym przed nami:) A kiedy dowiedział się, że jesteśmy z tyłu poczekał, aby i nam zrobić niespodziankę;) Wolodec słynie z fantastycznych pomysłów, ale czegoś takiego się nie spodziewaliśmy;)  Tygodniowy kilometraż trzydzieści sześć kilometrów. Do Nowego Roku będzie podobnie;) Potem koniec obijania się, bo wiosenny maraton tuż tuż... Wczorajsze bieganie i morsowanie było zbawienne;) Wigilia - każdej potrawy trzeba spróbować:) Pierwszy dzień świąt "powtórka z rozrywki " plus coś na trawienie;) Biegnąc na morsowanie brzuch mi podskakiwał i zastanawiałem się, czy woda nie wystąpi z brzegów hi,hi... Po morsingu zaś czułem się lekki i gotowy do dalszego świętowania:) Zdziwiony tylko byłem grubością lodu... Temperatura plusowa, a tu pod cieniutką warstwą wody lód nie byle jaki:) Oraz powiększającą się liczebnością naszego stadka;)
 Świąteczna atmosfera i przyjemna regeneracja miała pewnie wpływ na decyzję o terminie kolejnego pluskania;) Następne już noworoczne moczenie w zimnej wodzie o stałej porze pierwszego stycznia:) Na ostatnim morsowaniu w tym roku zadebiutowały Madlen i Elf_ik, więc za tydzień będą miały już roczny staż he,he... Duże brawa i gratki należą się naszym Foczkom, bo jak się przyznały: połknęły bakcyla i już nie mogą doczekać się następnego razu:) Po raz pierwszy zjawił się też na naszym kąpielisku Mors, który pochwalił się: iż morsuje od trzydziestu sześciu lat!!! Wykonał nawet pełne zanurzenie! Zanurkował chociaż większość opinii jest przeciwna zanurzaniu głowy. Często na filmikach zwłaszcza naszych wschodnich sąsiadów ludzie zanurzają się z głową?...

piątek, 23 grudnia 2011

[312] Niespodziewany prezent-świąteczna niespodzianka..

W przeddzień wigilii Bożego Narodzenia dostałem od mojego Kumpla Kuby Ostasz z Marzycielskiej Poczty życzenia:) Ten niezwykły chłopak uczy się (bardzo dobrze:), uczestniczy w różnorakich zabiegach rehabilitacyjnych i jeszcze znajduje czas i siły, aby własnoręcznie przygotować takie kartki dla przyjaciół z MP od siebie i swojej rodziny:)
 Oprócz miłych życzeń otrzymałem także opłatek i ciasteczkową choinkę;)
Poznałem Kubę przez neta i na razie nie mieliśmy okazji na osobiste spotkanie. Tzn. okazja była, lecz  nie dane było nam się spotkać. Mam jednak nadzieję, że zobaczymy się w "realu" ;) Bardzo chciałbym osobiście poznać Tego wspaniałego chłopaka. Ciężko pracuje na turnusach rehabilitacyjnych, ale nigdy nie narzeka i jest zawsze uśmiechnięty:) Jestem  pełen podziwu dla Niego i Jego Mamy. Pomimo doświadczenia przez los mają w sobie tak wielkie pokłady optymizmu:) że przekazują je innym, również zdrowym, którzy przez chwilę zapomnieli co jest w życiu najważniejsze. 
Też wysłałem Kubie przesyłkę świąteczną z opłatkiem. Jutro kiedy wzejdzie pierwsza gwiazdka... Chociaż dzielą nas setki kilometrów przez moment duchem będziemy razem:) Dzieląc się opłatkiem wśród swoich rodzin połamiemy się i my...

niedziela, 18 grudnia 2011

[311] Plażowanie....

Piękna pogoda tej jesieni i zimy ani widu, ani słychu;( Prognoza do końca roku również nie przewiduje pojawienia się królowej śniegu:( W Święta Bożego Narodzenia ma być nawet sześć kresek powyżej zera! Dlatego chyba zamiast tradycyjnego już morsowania w drugi dzień świąt przyjdzie nam uskuteczniać.... plażowanie;) Oby tylko na Wielkanoc nie przedłużył nam się sezon morsowy, bo w lany poniedziałek przyjdzie nam walczyć na śnieżne piguły;) Dzisiaj po nocnych opadach deszczu i deszczu ze śniegiem w południe słoneczko. Powietrze +5, woda +3, więc podczas pluskania mogłem zwodować statek;)
Niestety nie okazał się... lodołamaczem;( i zatonął przy próbie dotarcia na drugi brzeg. Bo mimo plusowej temperatury wodę od przeciwległego brzegu pokryła cienka warstwa lodu. Chyba jedyny plus tych naszych niezimowych kąpieli to większa frekwencja Foczek niż Morsów:) 5:4 dla płci pięknej i to bez żadnych parytetów;) A do niedawna tylko Teresa musiała reprezentować kobiety. Zobaczymy jak będzie za tydzień? 
Dziś jak zwykle przed pluskaniem krótki bieg na rozgrzewkę. Tempo rekreacyjne, żeby wszyscy mogli nadążyć. Razem z dobiegiem do i z powrotem wyszło 7km. Wczoraj na Bialskiej sobotnie spotkanie biegowe i piętnaście kilometrów. W tym jedenaście i pół dreptanych pogaduch;) Czwartek trening na trasie BC i trzynastka. Dzięki naszym ścigantom w dość szybkim tempie;) Jedyne samotne bieganie we wtorek i tylko 8km. Czterdzieści trzy kilometry w czterech wyjściach to cały dorobek minionego tygodnia. Nie rezygnuję całkowicie z tuptania, ale do końca roku mam takie biegowe roztrenowanie;) Później powrót do regularnych treningów i przygotowanie do wiosennego maratonu. W nadchodzącym tygodniu planuję tylko trzy wyjścia: wtorek - solo, czwartek dystans BC i sobota klubowe spotkanie w alei brzozowej. Podobno jaka wigilia taki cały rok;) więc oby tym razem padł rekord frekwecji;) Możliwe? Ponoć nie ma rzeczy niemożliwych. Przecież skoro  zwierzęta w wigilię mówią ludzkim głosem to może cud się stanie?

Jest taki czas co łzy w śmiech zmienia 
jest taka noc co smutek w radość przemienia 
jest taka siła co spełnia marzenia....
To właśnie magia  Świat Bożego Narodzenia!                                                                 
Wszystkim Gościom odwiedzającym mojego bloga życzę zdrowych spokojnych i radosnych Świat Bożego Narodzenia. Niechaj w Waszych domach zagości ciepło, miłość, wiara i nadzieja...



niedziela, 11 grudnia 2011

[310] lodowe szaleństwa...


Dziś fajne zaskoczenie przed morsowaniem;) na wodzie przezroczysta, ale dość gruba "szyba";) W nocy temperatura spadła poniżej zera, lecz nie spodziewaliśmy się takiej przeszkody. Ale co tam, nie takie lody przełamywaliśmy he,he  Po biegu na rozgrzewkę uzbrojeni w kije, klucz do kół i jedną małą siekierkę jakoś się do wody dobraliśmy hi,hi... W tym tygodniu było św. Mikołaja, więc tradycyjnie dzisiejsze spotkanie Zmorsownych na  "lodowisku" było mikołajowe. W poprzednia niedzielę byłem w Toruniu i nie mogłem uczestniczyć w niedzielnym morsowaniu:( dlatego dziś z przyjemnością posmakowałem lodowego szaleństwa:)
 Ostatnio za każdym razem zjawia się Ktoś chętny by sprawdzić na własnej skórze: "co w tym jest" Jedni poprzestają na jednorazowym eksperymencie; inni łapią bakcyla i zostają z nami:) Dzisiaj dołączył Marceli, a tydzień temu Iza i oboje już zapowiedzieli się na kolejne zimne pluskania. Za tydzień Ola "odgraża" się, że również zadebiutuje i ponoć nawet zrobiła próbę w .... wannie z zimną wodą brrrrr. Co niektórzy polecają takie przygotowania, ale wśród Morsów zdania są podzielone. Raczej zgadzam się z Tymi co twierdzą, iż morsowanie w grupie, na wolnym powietrzu jest i łatwiejsze i przyjemniejsze:) Bo to tak jak z bieganiem. Maraton na treningu można zrobić, ale jak staję się na starcie wśród innych biegaczy dochodzi adrenalinka i te czterdzieści dwa kilometry w głowie nie są czymś niemożliwym. Do tego dochodzą kibice he,he... Kiedyś nas też ludzie przychodzili "podglądać" z daleka;) Teraz ośmieleni dopytują się o wrażenia, zahartowanie i wpływie na zdrowie. Najczęściej pada pytanie: "jaka woda ? ciepła?" 

Prawdziwej zimy na razie nie ma:( i podobno nie będzie, bo "Lato nie chce odejść" hi,hi.... Fajnie byłoby gdyby Boże Narodzenie było w zimowej scenerii:) Niestety prognozy meteo raczej są niezbyt obiecujące:( Mam jednak nadzieję, że Nowy Rok się postara i znów będziemy rąbać przerębel:)

Na razie pogoda sprzyja bieganiu, więc nie wieszam butów na kołku i tuptam sobie spoko;) Tygodniowy kilometraż mniejszy, ale wszyscy się regenerują to i ja odpoczywam:) W minionym tygodniu po połówce św. Mikołajów poniedziałek gimnastyka, wtorek spokojna dyszka, wtorek luzik i w czwartek klubowy trening na trasie biegu częstochowskiego 13km. Piątek wolne i zakończenie  Grand Prix Zabieganych 2011
 W sobotę trochę ciężko;) ale sześć osób zdecydowało się na cotygodniowe spotkanie biegowe w alei Brzozowej. Dziś dobieg na "bałtyk" i z powrotem plus biegowa rozgrzewka to siedem kilometrów na luzie. W sumie tygodniówka 45 kilometrów. Teraz nadchodzi gorący okresprzed świąteczny to może być nieco gorzej z regularnym bieganiem:( 

Święta to też czas smakołyków i biesiadowania dlatego ruszać sie trzeba, by po świętach nie trzeba było pozbywać się zbędnego balastu he,he... Odkąd biegam zimą w drugi dzień świąt zawsze udawało mi się pomiędzy jednym a drugim świętem coś tam podreptać;) Mam cichą nadzieję, że i pod tym względem tradycji stanie się zadość:) A może i świąteczne morsowanko....

wtorek, 6 grudnia 2011

[309] ooochochocho... św. Mikołaj ...

...się zjawił i przywiózł śnieg pod sanie;) he,he... Znaczy u nas święty, bo teraz gdzie nie spojrzeć to jakieś podróby. Podstarzałe krasnale, tudzież gwiazdory, czy inne tzw. mikołajki:( Kiedyś wielki brat ze wschodu próbował nam wmówić, że to dziadek mróz, ale mu się nie udało:) Tak samo jak nie udało się przekształcić Polski w kolejną republikę nadbałtycką:) Co jednak nie udało się zmienić w systemie totalitarnym, chyba wyjdzie w demokracji:( Jeden wycofuje godło z koszulek reprezentacji, komuś chodzi po głowie federacja państw unii... Wielkanocne Święta Zmartwychwstania Pańskiego uważa się za święto wiosenne zajączka i króliczka? A ciekawe czym niedługo nasi nowocześni europejczycy spróbują zastąpią Święta Bożego Narodzenia?

Dzisiejszy śnieg wprawdzie już stopniał, lecz sprawił wiele radości dzieciakom:)  i nie tylko;) Zrobiło się biało, czysto, widno i od razu bardziej optymistycznie:) Zarazem też bardzo ślisko;( Mimo to udało mi się wcześnie rano w ramach rozruchu;) po niedzielnej połówce w Toruniu wytuptać dyszkę po białym:) Było świetnie, ale jak zwykle musiał mi zepsuć dobry humor  nierozgarnięty właściciel czworonoga:( Na 'bałtyku' teren odkryty, więc z daleka widzę gościa z dużym psem. Myślę skoro ja Go widzę to On widzi, że nadbiegam. Pan idzie, rozgląda się. Oczywiście pies bez kagańca i nie na smyczy. Naiwnie podejrzewam, że przywoła psa. Niestety stary, a głupi przygląda się jak Jego pupil skacze na mnie łapami:( brudzi jasną kurtkę i o mało nie rozrywa biegowych spodni:( Kiedy mówię,  by psa przywołał, bo zniszczy mi ciuchy... zdziwiony z rozbrajającą miną oświadcza: on tak z przyjaźni. A ja mam gdzieś taką przyjaźń głupich psów i jeszcze głupszych właścicieli!!!

Wczoraj laba;) Niedziela IX Półmaraton Świętych Mikołajów w Toruniu. Byłem pierwszy raz, ale bardzo chciałbym ponownie pobiec w czerwonym tłumie hi,hi.. Kapitalna impreza, świetna atmosfera, ciekawa trasa i rewelacyjny medal w kształcie dzwonka:) Chciałem go już od dawna, ale do Torunia jakoś zawsze było pod górkę;) Pakiet odebrałem w sobotę, potem z Zenkiem przy złocistym izotoniku ustaliliśmy 'taktykę' i umówiliśmy się na niedziele obok pomnika Mikołaja Kopernika:) Normalnie na zawodach można się odnaleźć choćby po klubowych koszulkach, a tu z racji zapisu w regulaminie prawie wszyscy w czerwonych koszulkach  i czapkach z białym otokiem;) W drodze na start pojawił się jeszcze Stachu, więc obowiązkowo uwieczniliśmy się na pamiątkowej fotografii:)  
 Niestety nie trafiliśmy na pozostałych naszych: Mateusza, Jego taty, Michała:( Winna po części rekordowa liczba uczestników:) Bo wg listy wyników było ponad 1700 Mikołajów:)
Zaraz po starcie tłok, więc biegliśmy tempem rekreacyjnym;) Później w lesie na wąskich ścieżkach już po punkcie odżywczym pogubiliśmy się i każdy leciał na własny rachunek;) Nie zakładałem bicia rekordów, ale dobrą zabawę:) I tak było:) Co nie znaczy, że całkiem odpuściłem;) Od jedenastego kilometra kiedy zostałem sam nie patrzyłem w ogóle na zegarek. Biegło mi się superowo! Po wolniejszej pierwszej połowie miałem spory zapas sił i dlatego mogłem przyspieszyć. Fajnie tak przesuwać się cały czas do przodu:) Trochę zmylił mnie pierwszy baner META zaraz na wlocie stadionu;( lecz nie widząc mat czytających chipy domyśliłem się, że jeszcze trzeba trochę pocisnąć;) Sama trasa zwłaszcza leśny przełaj bardzo fajna. Na mecie dzieciaki wręczające dzwonki  i ciepła herbata. Potem ogrzewane duże namioty i nie posiłek, ale dosłownie "wyżerka" hi,hi... Piwo lub izotonik:) Pączek albo drożdżówka do wyboru. Grochówka, chleb ze smalcem, ogórki. Nawet wszystkiego nie spróbowałem. Później trochę tłoku w szatni:( no, ale przy takiej liczbie zawodników jest tak chyba wszędzie. Na zakończenie dekoracja najlepszych i losowanie nagród. Szkoda, że orgowie wzorem wielu innych imprez nie poszli na to by nagrody się nie dublowały:( Owszem cześć i chwała Zwycięzcom, wielkie brawa i honory! Osobiście i tak nigdy na tym nie korzystam, bo jestem tuptuś;) Teraz też netto 1:51:27 Jest jednak szansa, że jak zjem hi,hi... suplementy diety które trafiły mi się w wyniku losowania to na wiosnę sam siebie nie dogonię;) Niezmiernie zadowolony jestem z pobytu w Toruniu:) Bardzo spodobało mi się stare miasto... W dodatku dowiedziałem się o jubileuszowym XXX Maratonie Toruńskim planowanym na 13 maja 2012 roku he,he... Ważna dla mnie data:) 13-05-2007 przebiegłem swój pierwszy maraton!

W minionym tygodniu biegałem tylko we wtorek i czwartek. Razem z połówką przebiegłem 42 kilometry. Obecny zapowiada się podobnie. Dojdzie tylko prawdopodobnie sobotnie spotkanie na Bialskiej i rozgrzewka biegowa przed niedzielnym morsowaniem.  Którego nie mogę się już doczekać:)

niedziela, 27 listopada 2011

[308] Św. Mikołaj nadchodzi, a zimy ani widu, ani słychu..

Barbórka , Mikołaj za pasem, a tu zimy niet;( Prognoza długoterminowa też na razie przynajmniej nie przewiduje niskich temperatur:( Ciekawe mówi się Barbórka po wodzie Boże Narodzenie po lodzie;) lub odwrotnie;) A jak będzie?
W najbliższą niedzielę w Toruniu pobiegniemy jako Mikołaje;) Czyżby w grudniu na krótko? Bo ma być dziesięć lub więcej stopni na plusie;) W każdym bądź razie już się szykuję;)

Nie nastawiam się na bicie rekordów, ale na dobrą zabawę w doborowym towarzystwie:) Jedzie Zenek i Mad_ minstrel z ojcem:) Może jeszcze Ktoś dołączy w ostatniej chwili? Dziś drugie morsowanie w tym sezonie. Ciepło plus pięć stopni, lecz dość wietrznie. Morsy jednak się nie podają i małe stadko się nad częstochowskim "bałtykiem" zebrało;) W tym miejscu słowa uznania dla Kobiet debiutantek, które dziś zdobyły zaszczytne miano Foczek:) Trochę anormalne warunki;) bo na fotkach wyglądamy jakbyśmy pluskali się wakacyjną porą. Jak dobrze się przypatrzeć to niby widać jesień na drzewach, ale gdzie przerębel, śnieg i mróz co sprawia, że o wiele łatwiej wchodzi się do zimnej wody:) Fotki Patrycji:

Gdzie jest zima? gdzie jest zima?....

Najbliższe morsowanie  Barbórkowo-Mikołajkowe mnie ominie:( Cóż bieganie nadal jest Number One!

Póki co fajnie się biega, ciepło sucho;) dzisiaj z rana pokropiło, ale jak ksiądz kropidłem. A deszczu nie było już ho, ho, ho... I pewnie dlatego aniołki nie maja z czego śniegu zrobić he,he...

W tym tygodniu pięćdziesiąt dwa kilometry w czterech wyjściach. Wtorek godzinka biegu z przyśpieszeniami, bo czułem się jakiś zamulony;) Czwartek jak co tydzień w towarzystwie Zabieganych dyszka na trasie biegu częstochowskiego. Sobota tradycyjnie spotkanie biegowe na Bialskiej, a potem trochę mnie 'zniosło' z kursu do domu i wyszła połówka z narastającą prędkością. Niedziela dreptanie na rozgrzanie przed i po pluskaniu;)

Nadchodzący tydzień bardzo luzacki;) Planuję jedynie wtorek indywidualne biegano na stałej przy domowej trasce i czwartkowy trening na dystansie bc. Potem już dopiero półmaraton w mieście pierników. 
Bardzo jestem ciekaw jak to będzie w Toruniu, bo podobno w tym samym czasie odbywa się coroczny zjazd słuchaczy radia z którego to miast słynie;)

Z ostatniej chwili:) na stronie i-run.pl  Ranking Maratończyków 2011 (wszystkich) startujących w Polskich atestowanych biegach (z uwzględnieniem obcokrajowców) znalazłem się;) na 3390 pozycji;) Szukajcie się:)

niedziela, 20 listopada 2011

[307] Pierwszy śnieg, pierwsze morsowanie...

W tym tygodniu pierwszy śnieg i pierwsze morsowanie :)

W środę z samego rana pojawił się pierwszy śnieg "tej" zimy ;) Taki delikatny nieśmiały, ale widoczny znak :) że pora na... morsowanie he,he...

Dziś planowane otwarcie sezonu morsowego 2011/2012. Co prawda warunki mało zimowe :( słoneczko i pięć w porywach sześć kresek na plusie.
Temperatury wody niestety nie odnotowano :( Termometr nie zakotwiczony przy brzegu wybrał wolność i odpłynął w siną dal hi,hi...
Na forum liczba zadeklarowanych uczestników pierwszej w tym sezonie kąpieli nie była imponująca ;(
Dlatego dzisiaj niespodzianka i miłe zaskoczenie :) Dwie Foczki i dziesięciu Morsów, w tym "Pierwszaki" :) To dobra prognoza na zaś. Tym bardziej, że po morsowaniu wszyscy zgodnie orzekli następne wejście za tydzień :)

Szczepionka antygrypowa zaaplikowana!!!

Było super! Na początku krótki bieg na rozgrzewkę, a potem plum, plum....
Niby nie ma mrozu i jak na te porę roku cieplutko, ale wrażenia kapitalne :)
Najpierw jakby w ciało zanurzone w zimnej wodzie leciutko wbijały się tysiące igiełek ;) Potem delikatne szczypanie i uczucie lekkości.
Po wyjściu skóra zaróżowiona odczucie przepływającego przez ciało ciepła :) W dodatku mega radocha w wyniku wzmożonego wydzielania endorfin ;)
Później gorąca herbatka z miodem i cytryną. Krótkie pogaduchy, pamiątkowa fota i do zobaczenia w najbliższą niedzielę :)

Biegowo: pięćdziesiąt trzy kilometry w pięciu wyjściach. Oprócz dzisiejszego tuptania na rozgrzewkę wczoraj jak co tydzień sobotnie spotkanie na Bialskiej. W czwartek trening na trasie biegu częstochowskiego, a w środę i poniedziałek bieganko na stałej codziennej trasie.
Podobno od przyszłego czwartku temperatura ma znacznie spaść poniżej zera, więc jest nadzieja może na bieganie "po białym"
Już za dwa tygodnie połówka w Toruniu i tu jestem bardzo ciekawy w jakich warunkach przyjdzie nam deptać ? Jakby nie było się poleci ;)


poniedziałek, 14 listopada 2011

[306] Uczczenie Rocznicy Odzyskania Niepodległości...

Może mieć różne formy. Ale bijatyki, wandalizm, agresja, nienawiść... Wszyscy widzieli w mediach, więc pop prostu szkoda słów. A przecież Ktoś kiedyś powiedział: "Pokój nie jest dany raz na zawsze i dlatego jak małżeństwo trzeba Go pielęgnować, aby trwał jak najdłużej" !

Można też jak PZPN akurat na Dzień Niepodległości przygotować "nowoczesne" stroje i wyrzucić Godło Polski! W dodatku nie przekonują mnie wypowiedzi piłkarzy: "co my możemy zrobić... my jesteśmy od grania... ciężko się wypowiadać, bo jesteśmy jakby pracownikami...."
Zapominają tylko, że dzięki poprzednim pokoleniom nie są niewolnikami ! Ludzie poświęcali życie podczas zaborów, czy okupacji niemieckiej!  Kiedy zakazywano w celu wynarodowienia używania języka ojczystego, biało czerwonych barw i Godła Polskiego. Czym ryzykują piłkarze stając w obronie Orła Białego??? 
Tak samo jak śmieszne i pokrętne są tłumaczenia Laty i Jego otoczenia. Mogliby chociaż uzgodnić wspólna linię obrony. A tak jeden zastawia się dyrektywą Uni, drugi chęcią nabicia związkowej kasy, a inny papugowaniem, bo ileś tam federacji tak zrobiło. Przykre podwójnie, bo cały czas media donoszą o braku patriotyzmu, przywiązania do tradycji itp. Patriotyzm to jak kochanie:) Mówić piękne słówka, bez pokrycia można bez końca, lecz liczą się czyny ! 


Zabiegani już po raz trzeci uczcili Święto Narodowe tym co najbardziej lubią;) Dlatego nadmiar energii;) wyładowali biegając na promenadzie im. Cz. Niemena. Oficjalny Świąteczny Trening Zabieganych "Od świtu do zmierzchu" rozpoczął się dokładnie o wschodzie słońca 6:52 Hymnem Państwowym. Zaraz potem dwudziestoosobowa grupa: biegacze i kijkarze NW udali się na pierwszą pięciokilometrowa pętlę. Większość stanowili członkowie KLA Zabiegani Częstochowa wspierani przez sympatyków naszego klubu. Przybył także Duszpasterz Sportowców Archidiecezji Częstochowskiej ks. Łukasz Dybowski. Oczywiście w stroju sportowym by rozpocząć z nami świąteczne bieganie, a popołudniu pobiec jeszcze na zakończenie. Brawo:)  Tradycyjnie otrzymaliśmy wsparcie od Państwa Adam, którzy w punkcie zmian jak co roku ustawili namiot firmowy Olimpius.pl Przy wietrznej i bardzo chłodnej aurze był jak to określił Krzara: "miłą i osłoniętą przystanią";) Dziękujemy:) Państwo Adam nie tylko wspierają nasze sportowe przedsięwzięcia, lecz także biorą czynny udział:) Szacun:) Przez cały dzień do zachodu słońca /zawsze o pełnej godzinie i o wpół / systemem sztafetowym na trasę udawali się miłośnicy świętowania na sportowo. Portal wczestochowie.pl oddelegował nawet fotoreportera ;) który utrwali rozpoczęcie i zakończenie  niepodległościowego treningu:) W ubiegłym roku po raz pierwszy postanowiłem tuptać cały dzionek:) Kiedy to "wyszły nici" z kolejnej Setki Kaliskiej Udało się wtedy nabiegać 62 kilometry:) Idąc za ciosem w tym roku zdecydowałem się na "powtórkę z rozrywki":) Zacząłem jak "należy" czyli wolno;) razem z Zenkiem. Fajnie pokonało się nam trzydziestkę;) i mój Partner musiał  udać się do domu obiecując wrócić po południu. Potem trochę z prezesem, trochę z naszymi sympatycznymi dziewczynami Elf_ik i Malwiną;) Potem znów z Zenkiem, który ostatecznie zrobił tego dnia 51 km! Brawo! Końcówka  hi,hi... to już samotność długodystansowca;) Nie z racji braku towarzystwa tylko już "żółwiego tempa hi,hi... Szkoda, że nie zgadałem się wcześniej  z Darkiem:( Przyznał, że gdyby wiedział chętnie biegałby cały dzień:) Z drugiej strony to gdzie mi do Gościa, który robi w 24h ponad dwieście kilometrów:) Albo On przy mnie by się za-truchtał, albo ja przy Nim he,he... się zajechał;) Biegało mi się rewelacyjnie:) 
 Chociaż nie trafiłem z doborem stroju i zbyt  "wyletniłem";) Na czas maratonu byłoby OK, ale dziewięć godzin na trasie  i stopniowy spadek tempa to można się naprawdę wyziębić.  Ale co tam na najbliższą niedzielę planujemy otwarcie sezonu morsowego he,he.. trzeba się hartować:) Fajna atmosfera, doborowe towarzystwo i dystans 68 km pokonany:) Więc świętowanie niezwykle udane. Tym bardziej, że dzień po żadnych stawowo kostnych dysfunkcji:) Jedynie mięśnie ud i przedramion od zimna domagały się wygrzania:) Dlatego w sobotę się piecuszyłem, a lekki rozruch zrobiłem w niedziele  i wszystko wróciło do normy. Dzisiaj wyszedłem na spokojną dyszkę, zaś jutro planuję solidną porcję gimnastyki:) 

Robi się coraz zimniej:) podobno "jadą" ze śniegiem, czyli być może już wkrótce będziemy dreptać po "białym" Od niedzieli mamy zamiar dodać dodatkowy niedzielny "trening" morsowanie;) Władze przejmuje Zima, a Lato hi,hi... musi odejść !!!


niedziela, 6 listopada 2011

[305] świąteczne bieganie....

Już w najbliższy piątek po raz trzeci uczcimy Święto Niepodległości na sportowo:) Na promenadzie im.Cz. Niemena Zabiegani organizują oficjalny świąteczny trening "od świtu do zmierzchu" Właściwie to od wschodu do zachodu słońca:) Nie będzie ścigania jak na typowych imprezach biegowych;) Dlatego do sportowego świętowania będzie mógł się włączyć Każdy bez względu na wiek i sprawność fizyczną:)
 Prognoza pogody przewiduje temperaturę ok. +10, możliwe lekkie zachmurzenie, ale bez opadów:) Zapewne z samego rana będzie chłodno, lecz w południe aura będzie już zachęcała do aktywnego wypoczynku na świeżym powietrzu:) 

W roku ubiegłym nic nie wyszło ze startu w Blizanowie na Kaliskiej Setce:( więc w ramach rekompensaty;) na-tuptałem treningowo sześćdziesiąt dwa kilometry:) Oczywiście Supermaraton Kalisia to rewelacyjna impreza:) Dochodzi, więc adrenalinka;) doping kapitalnych kibiców i ta niesamowita atmosfera:) 
U nas nie chodzi o wynik:) to czasem warto potruchtać z Kimś kto dopiero zaczyna, czy musi jeszcze przeplatać jeszcze trucht marszem:)
Tegoroczny plan startu w Kaliszu spalił na panewce:( Bardzo chciałem być tam po raz trzeci. Niestety po huraganie który spustoszył gminę Blizanów:( imprezę zorganizowano wyjątkowo na terenie kaliskiego parku w niedzielę Byłem gotów przełknąć bieganie po krótkich pętlach (nie cierpię;)  ale niedziela nie wchodziła w grę absolutnie:(
Aby poczuć namiastkę imprezy długodystansowej;) postanowiłem i w tym roku zacząć świąteczny trening o wschodzie i zakończyć po zachodzie słońca;) Tempo świąteczno-rekreacyjne i co na-tuptam to moje;)

Ubiegły tydzień to pięćdziesiąt cztery kilometry w czterech wyjściach:) Dwa "sam na sam ze sobą" hi.hi... i dwa w towarzystwie Zabieganych:) /czwartek na trasie BC, sobota w alei brzozowej/

News: Nasz klubowy kolega Porpoise startował dziś w Nowym Jorku:) i ukończył amerykański maraton w świetnym czasie: 3:30:45  (5K: 0:24:54 ; 10K: 0:49:04 ; Mile 8: 1:03:19:) Wielkie brawa i gratulacje dla Michała!!!!

niedziela, 30 października 2011

[304] Coś się kończy, coś zaczyna...

Sezon imprez biegowych dla mnie dobiega końca. Jeszcze w listopadzie w Dniu Niepodległości oficjalny świąteczny trening Zabieganych i w grudniu... Pojadę:) po dzwonek na Półmaraton św. Mikołajów:) Nasłuchałem się o tej połówce samych superlatyw, więc czas doświadczyć na własnej skórze;) Więcej startów już w tym roku nie planuję:)  Starty się kończą, ale wkrótce zaczynamy sezon morsowania;) więc jak w tytule:)

Miniony tydzień to trzydzieści osiem kilometrów w trzech wyjściach. Wtorek indywidualnie. W czwartek w towarzystwie na trasie biegu częstochowskiego i sobota tradycyjnie Bialska.
W czwartek przed treningiem na dystansie bc kapelan częstochowskich sportowców ks. Łukasz Dybowski w Kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze odprawił msze św. w intencji członków naszego klubu i Ich rodzin:)

Jutro ostatni dzień miesiąca;) Po treningu powinno być około dwieście pięćdziesiąt kilometrów przebiegu w październiku:) Po zmianie czasu wieczory robią się bardzo długie:( Do chłodu szybko się przyzwyczajam, ale deficyt światła słonecznego działa na mnie przygnębiająco:( Całe szczęście, że bieganie i morsowanie zwiększają wydzielanie endorfin;) Regularnie duża dawka hormonów szczęścia i jak to mówią byle do wiosny;)

poniedziałek, 24 października 2011

[303] TY(i)DZIEŃ PO...

Fajnie było i się skończyło:) Kolejny maraton przeszedł do historii :) Nowe doznania, doświadczenia i wnioski na pewno przydadzą się na przyszłość:)

Są różne szkoły jeśli chodzi o bieganie po maratonie. Niektórzy rezygnują z biegania na minimum kilka dni. Słyszałem nawet teorię: "ile przebiegniętych dziesiątek tyle dni wolnego":( Czyli po dyszce - jeden, po połówce - dwa, po maratonie - cztery:(

Po pierwszych dwóch maratonach nie biegałem. Jednak kiedy Verdi polecił mi po następnym wyjście na krótkie roztruchanie postanowiłem spróbować.
Dzień po maratonie półgodzinne delikatne truchtanie po miękkim  okazuje się rewelacyjne. Owszem pierwsze kroki zawsze budzą  "sprzeciw", lecz z każdą chwilą jest coraz lepiej. Za to drugi dzień  "po" sobie odpuszczam chociaż czasem aż korci wskoczyć w buty;)
Oczywiście wiadomo wszystko zależy zapewne od tego jak się biegnie /na ile/ W moim przypadku kiedy czas oscyluje w przedziale 3:41: ... 3:50: .... metoda się sprawdza:)
Wcześniej kiedy odpuszczałem bieganie nie tylko po maratonie ale i innych dystansach powrót do regularnych treningów był bardziej bolesny;)

Idąc tym trybem w poniedziałek po Poznaniu półgodzinne truchty:) Wtorek gimnastyka, Środa miało być spokojne bieganko, ale nogi same rwały do przodu i wyszła szybka ósemka:) W czwartek spokojny bieg i pogaduchy na dystansie biegu częstochowskiego:) Piątek luzik, a w sobotę cotygodniowe spotkanie na Bialskiej.

Na forum otworzyłem listę i niestety nikt się nie dopisał:( Pomyślałem trudno przecież już nie raz "dyżurowałem" w pojedynkę;)  I tu zostałem mile zaskoczony, bo w sumie odliczyło się siedem osób:) Tempo też jak na sobotę było dość dziarskie:) W dodatku po pierwszej pętli Zenek rzucił propozycję "zahaczenia" o ścieżki krosowe z "ciepłych środowych wieczorów".

Cztery wyjścia trzydzieści dziewięć kilometrów - całkiem niezły dorobek tygodniowy:) I co najważniejsze zero dolegliwości po maratońskich:) O przepraszam to już przypadłość rutynowa;) Z Poznania przywiozłem tak jak z Krakowa, a potem z Gdańska .... katar;) Podobno leczony trwa siedem dni, a nie leczony tydzień czy jakoś tak he,he... więc powoli mija;) Na szczęście nie przeszkadza w bieganiu, bo jak tylko się rozgrzeję to nie mam kataru:)

Starty na razie mi nie grożą;) Najbliższa impreza to najprawdopodobniej Oficjalny Trening Zabieganych "Od świtu do zmierzchu" z okazji Święta Niepodległości:)

wtorek, 18 października 2011

[302] zaryzykowałem...

Zaryzykowałem i zapłaciłem... A jeszcze w sobotę sam przekonywałem Emilię na spotkaniu blogaczy, że trzeba zacząć wolno, by po trzydziestce przyśpieszyć he,he. Cieszę się bardzo z naszego spotkania i dziękuję Młodzieży za miłe chwile;) 
Wcześniej jeszcze na Expo udało mi się chwilkę porozmawiać z sympatycznym i zawsze uśmiechniętym Golonem:)
12 Poznań Maraton to mój trzeci w tym mieście i bardzo chciałbym pobiec tam znowu:) Kibice są fantastyczni:) Jednak połączenia i podróż pkp to masakra:(

Na "odwrotnym" starcie zjawiłem się odpowiednio wcześniej:) Mój Team był ze mną, więc miałem ten komfort, że nie musiałem oddawać rzeczy do depozytu. Było dosyć chłodno dlatego do ostatnich chwil przed startem paradowałem w bluzie i długich spodniach.
 Spotkałem "Wąskiego" z Rodzinką, potem Edka, ale nigdzie nie mogłem wypatrzeć Bartka. Pisał się na 3:45 to ruszyłem za balonikami z tym czasem. Ogromna rzesza biegaczy:) nie wyobrażam sobie maratonów gdzie startuje kilkadziesiąt tysięcy ludzi! Po starcie przez chwilę biegniemy razem z Markiem z Supermaratonu Kalisz, ale w tłumie szybko się gubimy;) Pogoda wymarzona, samopoczucie znakomite tylko biec...
 Kiedy trochę się przerzedziło;) odnalazł się Bartek:) Niestety na najbliższym punkcie odżywczym tracę Go z oczu:( Zastanawiam się: został w tyle, czy poszedł do przodu? W sobotę mówiliśmy, aby biec z uwagi na tłok tuż przed zającami na 3:45. Powoli przesuwam się do przodu, chociaż rozsądek podpowiada: "za szybko i za wcześnie" Hi, hi.. ryzyk fizyk:) Kto nie ryzykuje w kozie nie siedzi;) Biegnie mi się lekko jak wiosną w Krakowie:) ale czuję, że forma nie ta sama;) Nawet nie wiem kiedy wyprzedzam pacemakerów i wtedy super;) luźno, nikt nie depcze po piętach, nie kuksa łokciami, ale wszystko do czasu...

Później przez jakiś czas biegnę z Jaqiem, lecz jak poprzednio na punkcie się rozstajemy;) Chyba marny ze mnie towarzysz na maratoński dystans skoro po drodze gubię swoich partnerów;) Z drugiej strony prawie zawsze biegnę sam:( bo za szybko mi z Tymi z przodu i za wolno z tyłami;) 

Na połówce zerknąłem na stoper i przemknęła mi  myśl: jak wytrzymam to jest nawet szansa na życiówkę:) Ale jak po chyba dwudziestym piątym kilometrze przebiegł obok mnie "Wąski" pytając: "Tomek co Ty tu robisz?" To już raczej wiedziałem, że brak pokory zostanie ukarany he,he... 
Po trzydziestym '"zaczyna" się maraton;) i spotykam "Kucharza" nic nie mówimy tylko przybijamy piątki, bo jasne jak słońce, że walczymy każdy ze sobą;) Dalej widzę jak "idzie do przodu" Drproctor:) Zaraz przypomina mi się Cracovia Maraton gdzie leciałem podobnie jak Bartek:) Nawet nie staram się z Nim zabrać;( Zasuwa równo, aż miło:) Widać, że rozegrał bieg jak należy:) Pomyślałem w duchu: "wytrzymaj do końca to nie tylko zrobisz RŻ, ale połamiesz 3:45":) leć, leć, leć....

A ja redukcja prędkości do "E" (ekonomiczna;) i wolno, ale do przodu;) pogadałem i poprzybijałem piątki z kibicami:) Wielkie zdziwko ??? Jakaś młoda Kobieta przed czerwonym banerem Gazety pyta: "panie Tomaszu pan chyba już trzeci raz"???? Skąd wie? Pomyliła mnie z kimś? Do mety w sumie już niedaleko, więc kalkuluję: czwórkowicze raczej nie powinni mnie dojść? Trochę zapasu chyba mam? Fajnie gdyby pojawił się "Kucharz" lecz Go nie widać. Trasę znam z pierwszej pętli to tylko zostawić coś na finisz i może nie będzie tak źle? Paliwa coraz mniej....

Na czterdziestym decyzja teraz już dolecę choćby na oparach więc podrywam się:) a na uliczce do Malty 'dysze' na full:) Przed sama metą widzę jeszcze jak Arti robi sprinty na ostatniej prostej:) Ja jednak wypatruję zegara... Jest! Lecę "na łeb na szyję" Wow 3:51:08!!! Uff... szkoda mogłem mocniej:) może pękłaby pięćdziesiątka?  Z drugiej strony to przecież i tak najmniejszy wymiar kary za brak respektu dla "królewskiego dystansu":) 
Dostaję folie na grzbiet:) medal na szyję i idę szukać MLP i Mateusza. Spotykam Team przy wyjściu ze strefy mety i nawet się nie przebieram  tylko maszeruję po "złocisty izotonik" Po każdym maratonie piwo smakuje mi jak nektar bogów i świetnie stawia na nogi;) Przebieram się w suche rzeczy i w drodze na posiłek mówię: *poleciałem jak młody, poniosło mnie jak debiutanta to i zapłaciłem*:( szkoda mogło być chociaż 3:49 ... Sygnał sms odbieram wynik .... !!! Mówisz i masz !!!! Netto 3:49:59!!! Hi,hi.... Jak to było na  koszulce chyba z 8-ej edycji: *I lowe Poznań Maraton*:)) !!! 
Jedzenie, hotel- pakowanie, prysznic i na pkp biegiem... Na dworcu tłumy! Regio odjechał:( następny zaraz odjeżdża. Wow udało się kupić bilety na czas! W drogę. 1:30 /poniedziałek/ meta w Czewie:( Osiem godzin mordęgi w przeludnionych, spóźnionych pociągach:( z wyrwanymi drzwiami od przedziału i cuchnącymi toaletami:( brrr... Wolałbym zrobić dodatkowe dwie pętle maratonu:) Byłoby przyjemniej;) Maraton w porównaniu z przejazdem koleją to bułka z masłem;) Przy takiej jeździe maraton to pikuś;) przepraszam Pan Pikuś:)

Poniedziałek: rozruch czy LB? Nauczony doświadczeniem wybieram półgodzinne truchtanie;) I całe szczęście:) We wtorek bardziej niż okey;) Solidna porcja gimnastyki i jest jak przed maratonem:)
Następne bieganie?...... Środa nie ma szans:( Czwartek....
-------------------------------------------------------
Trochę zazdroszczę Tym co w najbliższą sobotę lecą w Kaliszu stówkę;( Ale będę trzymał za Nich kciuki:) Boru powodzenia:)

poniedziałek, 10 października 2011

[301] to lecimy dalej...

To lecimy dalej;) Po ostatnim poście:) we wtorek ostatnie długie wybieganie przed Poznaniem - trzydzieści dwa kilometry w tempie średnio 5:33 Przy czym druga połowa jak się rozbiegałem szybciej:) od pierwszej:) Środa trochę truchtania i dla odmulenia dziesięć przebieżek;) Czwartek klubowy trening Zabieganych (10km:) na trasie biegu częstochowskiego. Piątek zasłużony odpoczynek:) a w sobotę stałe cotygodniowe spotkanie biegowe w Alei Brzozowej (15km:) Niedziela - czerwona kartka w kalendarzu i święto biegowe V Bieg Do Gorących Źródeł w Uniejowie (10km:) W sumie siedemdziesiąt dwa kilometry w czterech wyjściach:)

O Uniejowie nasłuchałem się od pierworodnego i innych Zabieganych samych zachwytów, wiec nie było wyjścia musiałem doświadczyć na własnej skórze;) Zwłaszcza, że w pakiecie dostaje się wejściówkę na Kompleks Termalno - Basenowy "Termy Uniejów"     
W dodatku klub wynajął busa:) więc grzech odpuścić okazję podróży w towarzystwie koleżanek i kolegów Zabieganych. "Wesoły autobus" dotarł na miejsce zgodnie z planem:) i dalej rutyna - odbiór pakietów startowych, przebranie; tu mały dylemat na krótko, czy na długo ? Zdecydowałem się na krótko i było super:) chociaż na półmetku pokropił nas deszczyk, ale tak "jak ksiądz kropidłem" :) Rozgrzewka parę zdań ze znajomymi z tras biegowych:) Pamiątkowa fotka Zabieganych
  i na start! Wspólne odliczanie i po wystrzale z armaty na trasę;) Biegło mi się rewelacyjnie:) Świetna pogoda to jedno, ale bieg z Zenkiem przez większość trasy to też wspólne się motywowanie:)
                                                                                                    fot. Maciej G.
Metę osiągnąłem po 47 minutach i 25 sekundach:)  Mogłem  coś niecoś urwać z czasu, ale nie chciałem na tydzień przed 12PM się zajechać, albo co gorsza dorobić niespodziewanej kontuzji.
 Po biegu posiłek, dekoracje, losowanie ogromnej ilości nagród i idziemy na wspomniane wcześniej Termy. Do wyboru sauny, płytki basen solankowy, chłodniejszy do pływania:) rura zajazdowa;) rewelka:) Och, po maratonie to byłaby piękna sprawa:) taka regeneracja;) Później wiadomo trzeba zaspokoić głoda:) więc kolacyjka i w drogę;) Jako, że życiówek tego dnia posypało się wśród Zabieganych bez liku:) wszyscy wracali w wyśmienitych humorach;) Fajna impreza, bardzo mi się podobało:) Dlatego jeśli nadarzy się okazja chętnie wystartuję w Uniejowie ponownie:) 
Teraz odpoczynek i nabieranie sił na niedzielny maraton:) cieszę się bardzo, bo zanosi się również na bliskie spotkanie z zaprzyjaźnionymi Bloggerami:)

poniedziałek, 3 października 2011

{300}...

Już w styczniu 2012 szósta rocznica życia bloga, a dziś równo trzechsetny post;) Jest więc okazja na małą refleksje. Kiedy pytają aktorów o pierwsze role w których wystąpili ileś lat temu większość chciałaby wymazać je z pamięci jakby wstydząc się braku doświadczenia. Doskonale Ich rozumiem;) Sam kiedy wracam do pierwszych wpisów wydają mi się nieporadne, a nawet wręcz śmieszne:) Ale tak jak zaczynałem wprawiać się w bieganiu tak równocześnie uczyłem się pisania:) "Na poważnie" biegać zacząłem od jesieni 2005 roku. Ale tuptałem już wcześniej:) Bo od roku 2000:) dreptałem codziennie rano 30 minut  oprócz weekendów, świąt od kwietnia do października. W zimę zapadałem w niedźwiedzi sen i ciągle marzły mi ręce, stopy... Te pięć lat  joggingu dały mi jak to Ktoś powiedział solidny fundament pod przyszłe treningi;) Niestety w przeszłości  mam za sobą prawie dwudziestoletni staż papierośnika....:)  
Na szczęście w prima aprilis 95' zerwałem z nałogiem:) Było niebywale, mega  trudno:( zwłaszcza, że w końcowym stadium szło z dymem prawie czterdzieści sztuk.. a rzuciłem z dnia na dzień:) 
Teraz niezmiernie się cieszę, iż uzależnienie od nikotyny zamieniłem na uzależnienie od biegania:) szkoda tylko, że tak późno;)

Zapytano mnie: "chce Ci się tak pisać trzy po trzy? Po co to? Masz coś z tego?"
Hm...  Wyczytałem jakoby prowadzenie dzienniczka treningowego gwarantowało regularne bieganie. Niby kiedy widzi się pustą kratkę to sumienie gryzie hi,hi... Coś w tym jest! Początkowo zacząłem pisać, żeby mieć dodatkową motywację. Z drugiej strony pisanie bloga to tak jak bieganie pewien rodzaj terapii;) Przecież biegam żeby żyć...  Czasem nie chce mi się pisać:( Czasem piszę smętnie;( Potem czytam, przerabiam tekst i zarazem przerabiam nastrój:) Dlatego blog to również pewien sposób na przekonywanie samego siebie, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej;)

Co mam z bloga??? Czytanie innych i pisanie to swoiste panaceum zaraz po bieganiu na wszelkie fatalne humory:) Lecz przede wszystkim i najważniejsze to!: przez bloga poznałem wielu fantastycznych LUDZI:) 
Z niektórymi miałem już okazję spotkać się na "video" Kubą, Bartkiem, Avą, Iloną:) :) Hankę, Midi, Wojtka, Asię, Krzysztofa i wielu innych może kiedyś....;) Na kolejne pytanie: co masz z bloga? mogę śmiało powiedzieć coś czego nie sposób kupić;) Grono sympatycznych Przyjaciół :) i to nie tylko ze światka biegaczy;)

Teraz do rzeczy;) Kusili, namawiali, mamili i wreszcie zbałamucili;) Będę po raz trzeci miał szczęście przyczynić się do podniesienia frekwencji  Poznań Maratonu he,he... W dodatku będzie nieco pomarańczowo;) bo spora grupa Zabieganych widnieje na liście startowej:)

Jak maraton to trzeba biegać, bo jak mówi stare żołnierskie powiedzenie: "więcej potu na ćwiczeniach , mniej krwi w boju" ;) W ubiegłym tygodniu udało się nabiegać 79 kilometrów w sześciu wyjściach. W tym jeden start rekreacyjny w coniedzielnym "Biegu po serce". Wrześniowy przebieg to 248 kaemów i dwa starty: 'dycha' w Zajączkach oraz czterdzieści dwa kilosy z kijkami nw w Blachowni:)

Najbliższa niedziela klubowy wyjazd do Uniejowa:) Słyszałem o tej imprezie wiele dobrego dlatego w tym roku postanowiłem przekonać się osobiście jak tam jest:)
Zaś w sobotę kolejna nasza "mała impreza" *Las Angelas*. Wcześniej XXII "Złota Mila Częstochowy" Nie mogę tylko zrozumieć dlaczego brak jakiejkolwiek informacji o tej imprezie w mediach:( ??? Przecież to  w najbliższy weekend!! Czyżby orgom nie zależało na frekwencji? Chyba, że nie chcą zbyt wielu uczestników? Najwyraźniej skoro w regulaminie pisze: "Medale:
· za zajęcie miejsca od 1 do 100 w biegach, w których biorą udział uczniowie szkół
podstawowych i gimnazjalnych,
· za zajęcia miejsca od 1 do 30 w biegu głównym kobiet,
· za zajęcie miejsca od 1 do 30 w biegu głównym mężczyzn.????

Uczestnictwo: prawo startu w biegach mają: uczniowie szkół podstawowych, gimnazjalnych, ponadgimnazjalnych, zawodnicy oraz osoby indywidualne posiadające aktualne badania lekarskie lub zgody rodziców (dotyczy młodzieży szkolnej), za które odpowiedzialny jest opiekun ekipy." 
Wielu uczestników, wiele problemów, dużo działań organizacyjnych... Niska frekwencja, mało kłopotów, a kolejna edycja zaliczona;( Tylko jak to się do jednego z pierwszych punktów regulaminu: "Cel imprezy: popularyzacja biegów wśród dzieci i młodzieży oraz dorosłych, uczczenie obchodów 90 – lecia CKS Budowlani"

niedziela, 25 września 2011

[299] zemsta nordica...

Po maratonie NW tydzień do bani :( Dopiero w czwartek wyszedłem pobiegać, a i tak rozkwaszony bąbel mimo zaplastrowania dokuczał:( Pobiegałem delikatnie pięćdziesiąt minut, a na drugi dzień chodziłem jak paralityk, bo bolały mnie....  łydki;( Chyba podświadomie chcąc odciążyć piętę biegałem bardziej na palcach;) W piątek w akcie desperacji;) w myśl zasady czym się strułeś tym się lecz potupałem wolno godzinkę z minutami:) Początkowo było trudno, ale potem mięśnie się rozgrzały i pomyślałem przeszło:) Otworzyłem, więc listę na sobotnie spotkanie biegowe w alei Brzozowej:) W ten weekend część Zabieganych wybrała się na maratony w Warszawie i Berlinie, lecz i tak ponad dziesięciu biegaczy zgłosiło się na dreptane pogaduchy:)  Oczywiście z rana znowu musiałem się "rozbiegać" bo łydki nie odpuściły;( Ja im też nie odpuszczę;) he,he... Jakaś normalnie zemsta nordica hi,hi... 
Znów dziś  padł temat "kaliskiej setki" *Ciągnie wilka do lasu* hi,hi... Ale chyba nic z tego nie wyjdzie:( 

 ..."Ponad 400 uszkodzonych przez huragan budynków (w tym szkoła z Blizanowie, gdzie była baza, noclegi, uroczyste zakończenie)"....Taka informacja pojawiła się na stronie organizatora. Bardzo współczuję tym Ludziom. Przyjmowali nas biegaczy zawsze bardzo serdecznie. Życzliwość wolontariuszy w tym dzieciaków na punktach odżywczych i całej trasie biegu była fantastyczna:) a teraz dotknęła Ich taka tragedia:( 
Zarząd Supermaratonu Kalisz podjął decyzję, że chce utrzymać bieg w dotychczasowej formie. Ponieważ obecnie jest to niemożliwe "27 Supermaraton Kalisia dla Blizanowa" odbędzie się na tymczasowej trasie w parku w Kaliszu. Będzie do pokonania  pięćdziesiąt dwukilometrowych pętli:( w niedziele 23 października:( O ile te pętle bym przebolał to niedzielny termin niestety odpada:( 

Główny start jesieni wypadł z kalendarza;( A tu już mnie "szczują" ;) Podczas maratonu NW Włodek kusił mnie Maratonem Poznańskim... Na Bialskiej jak Edek pochwalił się, że po Wrocku też wybiera się do Krainy kwitnącego ziemniaczka;) i aż mi się zrobiło zazdrość hi,hi... Zwłaszcza, że jak dla mnie to najlepszy maraton w kraju. Korci mnie niesamowicie;) Tym bardziej, że podobno w tym roku start w odwrotnym kierunku;) Zapisy jeszcze do 9 października i cały czas stała opłata startowa:) bez gradacji jak w innych miastach:) Och, *chciałaby dusza do raju"...

Na razie zapisany i opłacony Uniejów i zadeklarowany na bieg korespondencyjny. Ten ostatni termin pokrywa się z maratonem, lecz przecież czas jednej z ośmiu piątek tego dystansu można by wysłać:)

Trzy wyjścia w tym tygodniu po siedmiu dniach  przerwy od biegania:( Tylko trzydzieści jeden kilometrów na liczniku i wielkie chęci na nabijanie kilometrów przez najbliższe trzy tygodnie;)
Plany, marzenia ... a życie i tak wszystko zweryfikuję. Z drugiej strony marzenia są po to , aby się spełniały trzeba im tylko podobno pomóc;) Zobaczymy.......

** Z ostatniej chwili:) świetnie spisali się Nasi Maratończycy w Warszawie i Berlinie!!! Szczególnie Kossak w stolicy Niemiec 2:52:19 netto 2:50:57 Ogromne brawa!!! Gratulacje!!! Podziwiam:)

środa, 21 września 2011

[298] jednak bieganie...

+Nie ma to jednak jak bieganie:) Po doświadczeniu z Maratonem Nordic Walking, wiem na pewno bieganie jest lepsze:) Po za tym mniej się brudzą nogi hi,hi... chyba dlatego, że stopy maja krótszy kontakt z podłożem;) cha,cha...

-Na drugi raz już nie założę biegówek z siateczką na te leśne ostępy. W sobotę dorobiłem się na trasie MNW wielkiego podbiegniętego krwią bąbla:( Na dodatek pękł w bucie i zapaprał się piaskiem:( Pielęgnuje teraz intensywnie dziurę w pięcie, aby się szybko zagoiła, bo od soboty jestem pozbawiony codziennej dawki endorfin:( i ... Próbowałem zakleić i wcisnąć biegówki, ale pęka cieniutki naskórek jak pięta trze o cholewkę:( Moje bieganie mi nigdy nie zrobiło takiego ziaziu;)

-W czasie maszerowania trzymając kije w dłoniach (w specjalnej rękawiczce) nie da rady nieść butelki, na punktach odżywczych picie też nie wygodne, nie mówiąc już o skoku na bok, żeby przewinąć małego;) Na krótkich marszach nie ma problemu bez picia, lecz na maratonie to bieganie górą:)

-Wkurzające jest w maszerowaniu oszukiwanie:( Podbiegniecie kilkuset metrów jak nikt nie widzi daje nie byle jaką przewagę. A organizatorom trudno wyegzekwować zakaz podbiegania, bo ilu potrzeba by obserwatorów na trasie. Za to na biegach można chodzić do woli hi,hi....

-Jako zawody to NW mi nie pasuje. Impreza rekreacyjna? jak najbardziej tak! Mogą być nagrody losowane wśród wszystkich uczestników jak na biegach, ale klasyfikacje? wręcz niemożliwością jest uczciwe uhonorowanie Tych najlepszych. Przecież praktycznie za każdym musiałby podążać sędzia, a i to nie gwarantuje obiektywnej oceny (cytat z regulaminu: "Marsz NW jest to przemieszczanie się ruchem naprzemiennym krokami do przodu, z zachowaniem stałego kontaktu z ziemią, w taki sposób, że nie jest widoczna gołym okiem jednoczesna utrata kontaktu obu stóp z podłożem.")  
Niestety ludziska oszukują:( Tak, wiem na biegach też nie brakuje skracaczy:( Jednak w nordicu jakby jest więcej okazji, a i pokusa chyba większa;)
 
-Wydaje mi się również, iż biegacze w odróżnieniu od maszerów są chyba bardziej pokorni. Jak startuję pięć lat na żadnym z biegów nie widziałem, żeby biegacz który wyprzedza "zajechanego" biegacza z triumfem w głosie komentował tego słabszego. Niestety w sobotę startując pierwszy raz w NW taką reakcję uczestnika zauważyłem:(

+Oczywiście jest to bardzo fajna forma aktywności ruchowej. Nie jest to tak intensywny wysiłek jak przy bieganiu i zapewne nie obciąża to tak bardzo stawów. Dla osób z dużą nadwagą może być pierwszym krokiem przygotowującym  początkowo do truchtania, a po stracie kilogramów także biegania:) 
Myślę, że nam biegaczom trening z kijkami raz na jakiś czas jest chyba wskazany:) Podobno pracują inne partie mięśni, więc jak rower, lub zimą narty biegowe kije mogą być urozmaiceniem treningowym.

+Zapewne jeszcze nie raz wcielę się w rolę badylarza;) wtedy naprzód marsz!!! Zwłaszcza na dreptane pogaduchy w doborowym towarzystwie:) Ale bieganie na pierwszym miejscu! he,he...

niedziela, 18 września 2011

[297] Nowe doświadczenie...

Wczoraj nowe doświadczenie:) Po dziesięciu "normalnych" maratonach;) Maratonie Lednickim na 46km i dwóch setkach "wymyśliłem" start w I Maratonie Nordic Walking w Blachowni. Nie mam wprawy w "kijowaniu" he,he... ale mówię:  jak przebiegłem królewski dystans to przecież i przejdę;) Potem kiedy jeszcze najmłodszy syn zdecydował się dołączyć:) postanowiłem: zrobimy to razem:) W 2009 jak  najstarszy potomek debiutował na Maratonie Poznańskim też zgłosiłem się na prywatnego pacemakera;) Było fajnie;) Czterdzieści dwa kilometry (MARATON:) biegiem, czy marszem to jednak wyzwanie zwłaszcza dla Kogoś Kto nie trenuje regularnie:( I wtedy uczy pokory.

Start zaplanowano na 9:00 i od razu dylemat jak się ubrać ? W nocy spadek temperatury do 7stopni:( Ranek pogodny, ale bardzo zimny:( Co prawda prognozy optymistyczne zapowiadały w południe około dwudziestki na plusie:) Jednak marsz to nie bieg i do południa można zziębnąć:( Tym bardziej, że 90% trasy miało być w lesie, a ostatnio jestem pociągający...  nosem;) Na bieg to wiadomo krótko:) Wybrałem cieniutkie leginsy i równie cienką koszulkę z długim rękawem, lecz na całe szczęście tuż przed startem zmieniłem na krótkie. Bo jak słonko przygrzało to w miejscach nasłonecznionych było wręcz upalnie:)

Zaczęliśmy mocno:( Debiutant rwał do przodu, a ja nie potrafiłem Go wyhamować:( Plan był taki, że idzie połówkę i potem decyduje: kończy, czy idzie dalej. Regulamin zresztą takową możliwość przewidywał. Na starcie dziwiłem się po co niektórzy maszerzy zakładają krótkie stuptuty ? Szydło z worka wyszło zaraz na pierwszej  dwudziestojednokilometrowej pętli:( Już po piętnastu kilometrach czułem w butach piach, kamyki, patyczki, ale dawaliśmy do przodu! Półmaraton pokonaliśmy w trzy godziny i młody zdecydował: wytrzepiemy buty i możemy iść na drugą pętelkę:) Po drodze były punkty z wodą, izo i batonikami, a na półmetku dostaliśmy jeszcze po pączku:) Więc na razie było okey:)
 Fotki z galerii Krzysztofa Parkitnego na stronie Katolickiego Klubu Turystyki Aktywnej
Schody zaczęły się jeszcze przed dwudziestym piątym kilometrem, kiedy mój zawodnik zaczął zwalniać:( Wcześniej udało się nam zawrócić uczestniczkę, która pomyliła trasę:) i w nagrodę nas wyprzedziła hi,hi.... a za Jej przykładem ruszyli Ci, którzy zaczęli od początku wolno:)

Nas to nie wzruszało, bo przecież nastawialiśmy się na ukończenie. Między 30tką, a 40tką sprawdziło się powiedzenie "maraton zaczyna się po trzydziestym kilometrze" Próbowałem mobilizować przyszłego maratończyka na wszystkie sposoby;) Podawałem picie, coś na ząb i zagadywałem, bo widziałem jak trwa wewnętrzna walka "z samym sobą" Prawie dwumetrowy chłop "słusznej wagi" to nie sarenka co czmycha po lesie;) Każde przeniesienie ciężaru ciała to ogromne oddziaływanie siły na stawy i stopy w bucie nr 50 he,he... Zresztą wytrzymałość to domena nas ludzi wcześniej urodzonych;) a nie małolatów. Trochę wsparcia dodał Mu też przypadkowy jegomość, który jak usłyszał, że mamy prawie czterdzieści kilometrów w nogach:) skwitował krótko: "ja bym się ze....., a nie przeszedł tylu kilometrów";) Super dopingiem w końcówce trasy był także *punkt odżywczy* przed domem "wąskiego"(czytaj Chudego:) Prysznic serwowany przez Córkę Jacka obudził mojego podopiecznego na dobre;)  Zaczął się dopytywać jak stoimy z czasem, ile zostało do mety... Końcówka to "wyścig ze stoperem" bo mój maratończyk:) stwierdził: "musimy zmieścić się w siedmiu godzinach! przecież lepiej wygląda szóstka z przodu" I znowu znalazło potwierdzenie maratońskie powiedzenie, iż "ostatni kilometr maratonu biegną już wszyscy, nawet zombi" Pościg się opłacił! Na mecie serdecznie powitała nas sama dyrektor zawodów sympatyczna Aneta Stawicka, a zegar pokazał Mateuszowi 6:58:10:) Otrzymaliśmy certyfikaty ukończenia I Maratonu Nordic Walking oraz bardzo ładne i oryginalne medale;) Cieszę się i jestem dumny, że Mati nie poddał się i choć było ciężko walczył do końca:)


Największym zaskoczeniem był fakt, że ostatni uczestnik dotarł na metę godzinę po nas. Przechodząc pod banerem Meta byliśmy przekonani, że "niesiemy czerwoną latarnię" hi, hi...
 

Wielkie wrażenie na mnie zrobił Człowiek, który maszerował o kulach. Naprawdę wielki szacun, ogromne brawa i gratulacje!!! 

Bardzo fajna imprezka:) Po zawodach pieczenie kiełbaski w ognisku i losowanie nagród wśród wszystkich uczestników.

Aha muszę się jeszcze pochwalić sukcesem naszego klubowego kolegi niesamowitego Krzary! Ten zapalony rowerzysta, miłośnik nart biegówek, biegacz.... wywalczył drugie miejsce w klasyfikacji open. Gratki Krzychu:) Słynie również z tego, że jak podczas zawodów prowadzi na rowerze peleton biegowy to przyjeżdża na metę ze zwycięzcą, rzuca rower i leci na trasę by pokonać ją biegiem!!! I... nie przybiega ostatni:) Tak było  m.in. na Biegu Częstochowskim i Przełajowej Ósemce. Szczerze Go podziwiam! Więcej na Jego blogu

Miniony tydzień z maratonem to cztery wyjścia i 76km na koncie:) A..... i jeden olbrzymi czerwony pęcherz z boku pięty:( Dotychczas po żadnym z maratonów nie mówiąc o krótszych biegach nigdy nie miałem problemów z obcieraniem stóp lub pęcherzami;) Nawet po setkach he,he... Podejrzewam, że mogły to spowodować kamyki i kawałki patyków wciskające się do butów:( No cóż nowe doświadczenie... Podobno zawsze musi być ten pierwszy raz...

środa, 14 września 2011

[296] Miasto biegaczy...

Tydzień bardzo fajny:) 57 kilometrów w pięciu wyjściach plus sobotni około piętnastogodzinny spacer po... Wiedniu;) Przejazd  Polskim Busem   tam i z powrotem kosztował  mnie mniej niż bilet mpk w moim mieście hi,hi... tak tak, to nie ściema;)                                       
 Normalny bilet kosztuje 2,50zł, a za przejazd  PB dałem ... całe dwa złote:) Jeden  mankament;) Bo był to swoisty "ultramaraton" Wyjazd piątek przed 22, w Wiedniu ok. piątej rano. Całodzienne "buszowanie" po austriackiej stolicy do późnych godzin wieczornych:) i odjazd z Wiednia 23. Powrót do domu na ósmą rano w niedzielę:) Na szczęście komfortowe warunki podróżowania, więc można było pospać w drodze:)

Po przyjeździe pierwsze co pomyślałem to oczywiście: czy spotkam jakichś biegaczy ? Tyle co zdążyłem pomyśleć i zaraz po otwarciu /6:00/ ogrodu przy Belwederze  pojawiła się biegaczka! Później im dłużej chodziłem tym większe ogarniało mnie zdziwienie. U nas przed południem, albo pod wieczór można zauważyć przemykającego joggera;) czasem kilku. Jednak tam gdzie się nie ruszyłem wszędzie, co rusz przez cały dzień  Ktoś, gdzieś biegł!!!! Nie tylko w parku, lecz prawie na każdej ulicy, a nawet... po wesołym miasteczku;) Zaczęliśmy się z synem zastanawiać, czy aby w tym mieście nie obowiązuje poruszanie się wyłącznie truchtem lub biegiem he,he... Bardzo młodzi i dojrzali, truchtacze i ścigacze, pierwsi wolno, drudzy szybko. W profesjonalnych ciuchach i zwykłych shirtach.Większość w pojedynkę, ale w parach również:) Normalnie z każdą godziną coraz bardziej żałowałem, że nie zabrałem butów biegowych he,he... Istne miasto biegaczy:) :)

Fantastyczne miasto ! Bardzo mi się podoba. I to nie tylko ze względu na biegaczy;)
  Zdziwienie nr dwa: chcieliśmy kupić bilet dzienny na komunikację miejską i okazało się, że jest jakaś rocznica wiedeńskich tramwajów i dostaliśmy bezpłatne bilety na przejazd środkami komunikacji w godzinach 9:00 - 20:00 !!! W naszym mieście jak jest nawet dzień bez samochodu to nie ma bezpłatnego przejazdu za okazaniem dowodu rejestracyjnego jak praktykują inne samorządy:(


Zdziwienie nr trzy: w okresie jak to się mówi transformacji pousuwano u nas pomniki żołnierzy armii radzieckiej. A tam okazały monument i wielgachny napis w języku rosyjskim: SŁAWA GIEROJOM KRASNEJ ARMII W BOJACH Z NIEMIECKIMI FASZYSTAMI ZA SWOBODU I NIEZAWISŁOŚĆ NARODÓW EUROPY (pod pomnikiem widoczna biegaczka z biegaczem;)
 Kiedyś w niemieckim Ahlbeck też spotkałem zadbany skwerek z pomnikiem żołnierzy radzieckich. Byłem równie zdziwiony, bo przecież to Niemcy powinni nie chcieć pamiętać kto ich pokonał i zapomnieć o niechlubnej historii.

Zdziwienie nr cztery i pięć;) Bardzo dobra częstotliwość kursowania:) komunikacji miejskiej i w przeciwieństwie do mojego "podwórka" autobusem można dojechać do ścisłego centrum, a prywatnym samochodem nie. 
I proza życia, podczas spaceru zwłaszcza długiego zachodzi potrzeba skorzystania z toalety. No problem. Nawet na starym mieście ogrodzone metalową barierką zejście do "metra" (WC;) W moim grodzie przy okazji tzw. rewitalizacji głównego placu takowy przybytek zasypano! Nawet nie ma śladu!
  
Jestem zauroczony tym Miastem:) Jego klimatem...


Mógłbym pisać o różnicach na plus. Ale wiadomo jak zwykle wszystko w rękach ludzi. Dlatego wydaje mi  się ONI mają inną mentalność, podejście do życia i chyba... drugiego człowieka też. Więc lepiej krótko: inny świat:) Oczywiście w ciągu tak krótkiego pobytu trudno wszystko dokładnie poznać, zwiedzić, ale i tak warto było się hi,hi pomęczyć  dwie noce w autokarze;)

 Przypadkiem trafiłem też na ... tamtejsze dożynki;)
Podobnie jak u nas:) stoiska z kiełbaskami, piwo, występy zespołów ludowych i... tłumy ludzi;) Pogoda dopisała, aż nadto;) Nie spodziewałem się, że o tej porze roku będzie tam taki upał. Słoneczko prażyło niemiłosiernie jakby to był środek wakacji:) 
Oczywiście co rusz słychać było, że są tu Nasi;)

 Wiem, że "Żywiec" biegł kiedyś Vienna City Maraton, bo opowiadał nam jak także trafił na podobną niezbyt maratońska pogodę.  

Fajnie było, lecz się skończyło;) Trzeba wracać do rzeczywistości. W najbliższą sobotę kolejny maraton:) Tym razem spróbujemy swych sił z najmłodszym synem w nordic walking;) Sam jestem ciekaw czasu w jakim uda nam się przemaszerować dystans 42 kilometrów ? Limit dziesięć godzin;) więc można obstawiać hi hi......

niedziela, 4 września 2011

[295] Za ciosem...

Nasz Kubusiek poszedł w sobotę za ciosem i w trzecim swoim wyścigu na wózku w Rzeszowie wywalczył najwyższe miejsce na pudle!!! Gratuluję i wierzę, że to Jego "nie ostatnie słowo" !!! Na pewno wsparcie Przyjaciół z Marzycielskiej Poczty dodało Mu skrzydeł, lecz zwycięstwo zawdzięcza własnej determinacji i woli walki :)


 ..."Trasa była trochę trudna bo na początku i na końcu jechało się po bruku, na koniec było też pod górkę ale dałem radę Byłem mocno zmęczony ale szczęśliwy ... "

..."chłopaki wczoraj płakali, bo każdy chciał być pierwszy:( Ale przecież nagrody dostaliśmy takie same. Mówiłem Kamilowi, że daliśmy radę sami, a on miał gorzej bo dwa razy spadł z wózka na tym bruku. Ja od Ciebie wiem, że miejsce nie jest najważniejsze chociaż trzeba się starać.."

 Wzajemnie się wspieramy i dopingujemy przed zawodami, a nawet rywalizujemy:) Do tej pory obaj plasowaliśmy się w połowie stawki uczestników:) Ale teraz ustawił mi bardzo wysoko poprzeczkę;)  hi, hi... 

 Po Blachowni postanowiłem zaliczyć bieg w Zajączkach, ale wszystko uzależniałem od tego, czy uda mi się z Kimś zabrać. Niestety jest wiele fajnych biegów w małych miejscowościach tylko nie ma czym dojechać:( Zwłaszcza w "łikendy" połączeń jest tak mało, że jak jest czym dojechać:) to nie ma czym wrócić. Na szczęście *Tomad*  rzucił "hasło" na forum i się "załapałem" na transport:) Bieg św. Floriana to tylko jeden z biegów VI edycji Biegów Zajączkowskich. Są jeszcze biegi dla dzieci i bieg otwarty /dla Każdego/ na 3000 m. Bardzo lubię imprezy, gdzie bieg dla dorosłych poprzedzają biegi dzieciaków:) Bo to jest TO:) :) Wiele  dobrego słyszałem o tym biegu i dlatego postanowiłem w tym roku sprawdzić osobiście "o co biega" :)

Nie zawiodłem się:) Zapisy przed biegiem, startowe 15 zeta. Fajny kameralny bieg:)  Atmosfera rodzinno - piknikowa;) Trasa w większości polnymi drogami, jedynie początek i końcówka po asfalcie. Wielki minus to hi,hi... skwar:( szczególnie dokuczliwy, bo cały czas w prażącym słońcu:( Od startu "zabrałem" się z kolegą klubowym Edkiem, który narzucił tempo przewyższające "moje wykształcenie" he, he... Przez cały czas na trasie "łykaliśmy" kolejnych biegaczy i nawet zacząłem się zastanawiać, czy jak nie wytrzymam to potem Oni  mnie nie wyprzedzą tuż przed metą:) Na dwa kilometry przed końcem Edwardo przyśpieszył, ale ja musiałem odpuścić:( Byłem zagotowany i myślałem tylko o tym jak dobiec i nie dać się pokonać na finiszu:) Udało się! Miejsce 54, czas 48 minut 21 sekund:) Najwyraźniej  Kuba musiał mocno trzymać kciuki razem ze Znajomymi z Marzycielskiej Poczty:) Dzięki -Dzięki-Dzięki....

Po biegu na mecie medal i woda, później w remizie posiłek. Zaskoczenie totalne:) Herbata, kawa, zimne napoje, chleb, smalec, ogórki małosolne, bułki, kiełbasa z rożna, żurek, ciasto i ciastka uff... biesiada full wypas;) Następnie dekoracje i losowanie nagród wśród wszystkich uczestników. Świetny spiker, który cały czas "nadawał" i jeszcze "cykał" zdjęcia:) Najważniejsze to jednak kolejna okazja do spotkania znajomych z Kłobucka, Pajęczna, Koszwic, Borowna i innych pobliskich miejscowości:) Poza tym fajnie, że zjechało chyba z dziesięciu członków naszego klubu:) W tym miejscu  gratuluję Tym co załapali się się na pudło lub mieli farta w losowaniu:) Podsumowując dobra imprezka na niedzielne popołudnie;) Jeśli tylko będę miał tam jak dotrzeć z przyjemnością wybiorę się za rok:)

Tydzień biegowy :) 58 km w pięciu wyjściach ;) Niby nie źle ;) Jednak coraz bardziej chodzi mi po głowie ... kolejna Kaliska Setka ;) Zobaczymy ? Może uda się po raz trzeci wystartować w tym Supermaratonie :)

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13