"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


Bardzo proszę dla Kuby mojego kumpla i z góry dziękuje:)

sobota, 31 stycznia 2015

Sobotnie morsowanie...

jak wcześniej napisałem w Zmorsowanych w prawdziwie zimowej scenerii:)  Biegania dzisiaj tyle co do plaży na naszym "Mielnie" i z powrotem. Czyli niecałe cztery kilometry w ostatnim dniu stycznia:(
Za to kąpiel rewelacyjna:) temperatura powietrza w okolicach zera, a wody +2
Posiedziałem trochę dłużej w wodzie. Potem poćwiczyłem po plaży bieg Icemana w samych kąpielówkach he,he... Rewelacja!!!

Jutro bieganie już na konto lutego, wiec dziś trochę statystyki miesięcznej. W pierwszym miesiącu roku: 247 km w dwudziestu dwóch wyjściach. Osiem morsowań, jeden raz narty biegowe;) i cztery razy po dwie godziny lekcyjne gimnastyki. W stosunku do roku ubiegłego o prawie pięćdziesiąt kilometrów mniej:( Ale tamta zima była wyjątkowa;) Drugiej takiej nie będzie:(

Towarzystwo biegacza dla biegacza jest bezcenne:) Dla nie-biegacza może być... 
A wiecie jak rozpoznać biegacza w towarzystwie?
hi,hi...

piątek, 30 stycznia 2015

Odwiedziłem...

wczoraj Warszawę, ale to nie "moje" miasto. Mimo tych wystrzałowych budynków, metra i nowoczesności. Od szczenięcych lat uwielbiam za to Kraków! I choć trochę śmieszą mnie Krakusy z wychodzeniem na pole he,he... (u nas pole to na wsi za miastem;) to uwielbiam to królewskie miasto:) O! przypomniało mi się jak znajomy Krakusik mówił: "my mieszkamy w dworze to wychodzimy na pole" hi,hi...

Po wczorajszym wyjeździe do stolicy dzisiaj rano "odchamiony", ale nabuzowany emocjami przed meczem z Katarem zrobiłem dwanaście kilometrów. Wybierałem trochę trudniejsze warunki, żeby z lekka się "upodlić" i upuścić nieco "pary spod dekla" hi,hi...

Na "Bałtyku" niby zima panuje, bo glinianki niczym olbrzymie białe równiny... Lecz jednak niech nikogo nie zwodzą pozory i nie próbuje wchodzić na lód!!! Jest cienki, kruchy i w rożnych miejscach nie jednakowej grubości! Kaczki mogą po nim dreptać do woli. Ale człowiek gdzieniegdzie  zrobi kilka kroków po czym wpada pod lód! Przy głębokościach jakie mają te zbiorniki i różnicach poziomu dna samobójstwo! Latem wielu śmiałków straciło w tych gliniankach życie ze względu na brawurę i zimne prądy. Dlatego zawsze ostrzegam Zimnolubnych do morsowania wystarczy przy brzegu woda do pasa.
Na fotkach jakie dziś zrobiłem widać "bajorka" na powierzchni "Pacyfiku" obrazuje to jak różna jest grubość lodu.
Ciężki mecz będzie! Katar jak katar;) "trzeba jakieś "krople" na katar przygotować i wierzyć w naszych do końca!! Boję się tylko, czy wszystko odbędzie się fair play? Nawet nie chodzi o to, że reprezentacja Kataru składa się z najemników, bo każdego można ograć. Ale było takie powiedzenie w "nożnej" *kasa Misiu, kasa...* Z dopingiem na trybunach Nasi sobie poradzą! Lecz jeśli będą rozgrywki "przy zielonym stoliku" mogą nie wytrzymać... Ręczna to bardzo szybka, kontaktowa gra i o wykluczenia, "pomyłki" bardzo łatwo. Oby błędy sędziów nie zepsuły sportowego widowiska, a Ci ostatni nie stali się głównymi /negatywnymi/ bohaterami meczu.
Kto wygra mecz? POLSKA, POLSKA...!!!

środa, 28 stycznia 2015

odnowa biologiczna...

w "Pacyfiku" po wczorajszym podwójnym treningu;) Ale jak to w życiu bywa na chwile relaksu trzeba zapracować. Chociaż nie ma dużego mrozu dostępu do wody broni krucha, rozmoczona warstwa lodu. Po śladach widać, że kaczki po niej spacerują, ale Morsa nie utrzyma he,he... Więc po biegowej rozgrzewce szybkie zrzucenie ciuchów na brzegu siekiera w dłoń i rąbanka hi,hi...
To jednak pikuś w porównaniu z wykuwaniem "wanny" kiedy walczyliśmy z ponad dwudziestocentymetrowej grubości lodem:( Naprawdę szło się narobić!
Woda +2, powietrze +1, więc może warunki nie optymalne jak na morsowanie. Lecz działanie jak to mawiamy "krioterapii dla ubogich" świetne! Po wczorajszym krosie i siłowaniu z nartami wprost czułem regeneracje mięśni w zimnej wodzie:) Bardzo fajnie siedziało mi się wśród lodowej kry! Ale musiałem chyba dziwnie wyglądać z siekierką w dłoni zanurzony po szyję. Bo z przeciwległego brzegu jakiś facio najpierw gwizdał, a potem coś gestykulował. Może sprawdzał, czy nie przymarzłem he,he...
Wczoraj fajny sypki śnieg i super bieganie, a potem ślizganie na deskach;) Dziś czuć wilgotne powietrze, mokry śnieg lepi się do butów, ale i tak prawie ósemkę wytuptałem hi,hi.. Tylko szkoda, że zima już w odwrocie:( 
Dlatego jak już kiedyś pisałem bieganie "z buta" jest ponad wszystko! Ciepło, zimno, deszcz, śnieg, mróz, czy odwilż zawsze jest dobra pora na bieganie!!
Na koniec jeszcze kilka fotek z "mojego" lasu;)

wtorek, 27 stycznia 2015

Pod osłoną ciemności...

by nie narażać postronnych osób na palpitacje serca drugi raz w życiu włożyłem na nogi deski i na "Bałtyku" popróbowałem "z czym  to się je". Wcześniej przerobiłem wirtualny kurs narciarstwa biegowego na necie:)
Ubiegłej zimy tylko raz udało mi się na przyprószonej śniegiem trawie zapoznać się z glebą  gdy stopy przedłużyłem o deski hi,hi...
Kiedy ogląda się w telewizji relacje z Pucharu Świata to wygląda to bardzo prosto. "Na żywo" trochę gorzej he,he... Chciałem zacząć od chodzenia, lecz mi to jakoś nie szło:( bardziej już truchtanie przy czym największym problemem okazało się zatrzymanie:( zwłaszcza z niewielkiej górki musiałem wyglądać jak paralityk;) No cóż jak podobno mawiają starzy górale:"jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz"
Wg. endo zrobiłem dwa i pół kilometra, a" upodliłem się" jakbym"z buta" przeleciał dychę;) Może gdybym przebiegł na nartach tyle kilometrów co przez piętnaście lat do tej pory to nie ćwiczyłbym padów hi,hi...

Przed biegówkami przebiegłem "normalnie" prawie piętnastkę na rozgrzewkę po zakątkach parku lisinieckiego. Spokojne bieganie "po białym" z tzw. *prędkością ekonomiczną* to, to co najbardziej lubię:) Pozwiedzałem zakamarki i sprawdziłem stan morsowiska przed jutrzejsza kąpielą, czyli odnowa biologiczną he,he... Było świetnie! Żałuję tylko, że moja *Bratnia Dusza* nie mogła dzisiaj być ze mną :( Bo napadało trochę białego puchu i niektóre miejsca od razu stały się niezwykle urokliwe. Słowami to jednak ciężko opisać, dlatego polecam kilka fotek z tamtych terenów:

niedziela, 25 stycznia 2015

Wreszcie...

długo oczekiwane bieganie "po białym":) W dodatku w rewelacyjnej scenerii ośnieżonych drzew i krzewów na naszej urokliwej Bialskiej. Długo czekałem na takie fantastyczne bieganie! Po wczorajszym morsowaniu w typowo jesiennej aurze dzisiaj po całonocnych opadach zima na całego;) Oczywiście w mieście na ulicach breja śniegowa od posypywania solą:( Za to w terenie kapitalne warunki do uciorania w śniegowym puchu he,he... Temperatura zero, lekki śnieżek ciut kłujący w oczy hi,hi... Super! Nawet ochlapanie pośniegowym błotem przez "uprzejmego" kierującego na Radomskiej dziś nie mogło zepsuć mega radochy z nadejścia zimmmmyyyy!!! Ale to także zasługa doborowego towarzystwa:)  Nie od dziś wiadomo, że jak w każdej dziedzinie życia również w bieganiu mając wsparcie *Bratniej Duszy* można góry przenosić:)
Osiemnaście kilometrów przed obiadem z BD to kapitalna "przystawka" przed daniem głównym;) A jak potem smakuje główny posiłek dnia ho,ho:) Można by "konia z kopytami" wpałaszować;)









Cały tydzień to pięćdziesiąt pięć kilometrów przetuptanych w pięciu wyjściach.
Dwie kąpiele w zimnej wodzie i cotygodniowa porcja gimnastyki tym razem w poniedziałek.
Jest dobrze, lecz zawsze może być lepiej!

sobota, 24 stycznia 2015

100%...

wzrost frekwencji na drugim sobotnim morsowaniu, bo nie byłem sam h,hi... Było super!:)
Temperatura powietrza -1, wody +2. "Pacyfik" i kanał "La Manche" wolne od lodu. Na "Bałtyku" i "Adriatyku" tylko miejscami na powierzchni wody unosi się cienka, już nie "szyba" lodowa, ale kaszowata zmarzlina. Na naszym "Mielnie" tam gdzie stale odbywa się morsowanie od brzegu półkolista "wanna";)

Środa kąpiel w "Pacyfiku" dziś "Adriatyku" i można powiedzieć oceaniczne morsowanie w ciągu tygodnia.

Wczoraj synoptycy zapowiadali możliwe opady śniegu i po cichu przyznaję liczyłem, że może będzie kąpiel ze śniegowymi płatkami.

"W nogach" jedynie nieco ponad pięć kilometrów:( Ale w fajnym towarzystwie choćby kilometr to dużo:)

https://www.facebook.com/groups/990372304322775/Od wczoraj mam zaszczyt należeć do "fejsbukowej grup" Tyskich Morsów! Do której dodał mnie zaprzyjaźniony świetny biegacz, a ostatnio zapalony Mors Damek:) Dziękuję!
 Z fotek widać, że mają świetne  "stadko":)

 Marzy mi się od pewnego czasu wyjazdowe morsowanie z Martyną i Pawłem oraz pozostałymi członkami klubu krakowskiego "Kaloryfera" na Bagrach. Teraz do listy "dopisuję" tyskie Paprocany. Może kiedyś rozpocznę turystykę morsową he,he... O! zapomniałem jeszcze o Mielnie! Międzynarodowy Zlot Morsów też mi siedzi w głowie;)

czwartek, 22 stycznia 2015

Po "orbicie"...

trasy biegu częstochowskiego i żeby było śmieszniej *pod prąd* poleciałem dzisiaj wieczorem;) Przez pewien czas myślałem nawet, że dziś z biegania będą nici:( Jednak wieczorem po dwudziestej "udało się" hi,hi... pomimo kropiącego deszczu wyjść potuptać:)

Zupełnie nie miałem pomysłu, gdzie, którędy, dokąd, jak długo podreptać;)
Zdałem się więc "na czuja" i gdzie nogi poniosą pobiegłem w zupełnie innym kierunku niż zamierzałem he,he...

Nalatałem się! rewelacyjne było:) Lecz kiedy stanąłem pod blokiem ze zdziwieniem zobaczyłem, że wg. endo zrobiłem niecałe jedenaście kilometrów:(

Przemoczony, ale zadowolony pomyślałem: kąpiel, złocisty izotonik i nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba:) No, może jeszcze coś by się zdało hi,hi....;)

Ostatnio z zaciekawieniem przyglądam się mapką Google z endomondo. Figury "wyrysowane" przebiegiem trasy nieraz są bardzo ciekawe;) Zresztą dzisiejsza trasa też wyszła bardzo fajnie, zwłaszcza z bliska ;)

środa, 21 stycznia 2015

Kolejna...

jesienna kąpiel:( tzw. jesienne morsowanie. Lecz co to za morsowanie. Temperatura otoczenia plus trzy kreski, wody podobnie, brak lodu, śniegu o mrozie nie wspomnę....
Chyba tak jak narciarzom zimą wyjeżdżającym na narty w góry przyjdzie nam Morsom śródlądowym jeździć na morsowania np. do Skandynawii hi,hi...
To nie żart. Widziałem w ofercie jakiegoś biura podróży jednodniową wycieczkę na kąpiel w Norwegi;)
Co prawda odczucia w tej "naszej" zimnej wodzie są świetne i działanie na organizm zapewne tak samo skuteczne. Śniegowy puch, lodowa przerębel i cała zimowa aura to fantastyczny klimat morsowań dający tę niepojętą dla Ciepłolubnych atmosferę he,he...
"Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma"
 
Poranny bieg wokół parku Lisiniec. W większości obok ścieżki rekreacyjnej po wertepach:) Potem kąpiel w "Adriatyku" i znów tuptanie. W sumie siedem kilometrów licząc "tam i z powrotem":) 

Spokojny, fajny bieg po krzaczorach;) bez ulicznego ruchu. Pozdrowienia dla  szybciej przebierających nogami osób spotkanych po drodze:) /w kategoriach K-1, M-2/

Wczoraj zakończyłem posta demotywującym obrazkiem:( Dziś na rozgrzewkę po zimnej kąpieli;) i dla zachęty zwłaszcza Tym co zastanawiają się nad maratońskim debiutem;)


wtorek, 20 stycznia 2015

Po takim meczu...

Biało czerwonych z Rosjanami wychodzi się pobiegać i nogi same niosą hi,hi... Po emocjonującej końcówce meczu wskoczyłem w buty i poleciałem odreagować;) Nabuzowany pozytywną energią pobiegłem jak zwykle"przed siebie":)
Pogoda na bieganie idealna. Sucho, temperatura około plus trzech stopni, lecz odczuwalna po thrillerze jaki znów zafundowali nam nasi szczypiorniści dużo wyższa he,he...
Biegło mi się kapitalnie. Dlatego pierwszy pozdrawiałem napotkanych po drodze biegaczy;) Czternaście kilometrów na liczniku. Po drodze dopingujący pepek od elawandy: "go go go go go go..."  (dzięki:)
Co po kolejnym fajnym biegu można napisać? Jest super! nie czuję się zmęczony, ale raduje się serce, raduje się  dusza... A ciało wie, że żyje;)

Zresztą poczytajcie na blogu BIEGAM - JESTEM AKTYWNY
jak z przymrożeniem oka postrzegani są biegacze;)

Jak się rozczytacie to polecam jeszcze felieton POLSKA - DZIWNY KRAJ: BIEGANIE A ZDROWIE

Dla równowagi nie polecam tekstów jakie rzadko, bo rzadko ale zdarza mi się usłyszeć:( >>>

niedziela, 18 stycznia 2015

Drugi niedzielny...

bieg przed obiadem;) Chłodno, mokro, tam gdzie podłoże miękkie dodatkowo błotnisto i ślisko o czym przekonałem się w bialskich polach he,he... Wybiegłem bez zaplanowanej wcześniej trasy tak "przed siebie":)
Jedyne co to miałem w planach to zajrzeć w aleję brzozową, lecz bez wybierania konkretnej drogi. Zatem którędy? Pierwsze rozstaje dróg i... może w lewo? dobra w lewo:) Na skrzyżowaniu na wprost czerwone! To nie będę czekał lecę w prawo;) i tak dalej i tak dalej rzec by można na  pomysł ostatniej chwili hi,hi...
Pewnie co niektórzy dzisiaj narzekali na aurę, ale przecież na bieganie *nie ma złej pogody* Zresztą nie tylko na bieganie na ogólnie wyjście z domu i ruch na świeżym powietrzu. Najlepszym na to dowodem jest liczba kilkunastu biegaczy i pani z kijkami Których spotkałem na dzisiejszej siedemnastokilometrowej trasie:)
Po drodze natknąłem się na zaprzyjaźnionego Morsa Adama:) "wiernego" Bialskiej Marka;) i bezpańskiego /tak myślę/ agresywnego burka:( Problem biegających luźno nierzadko dużych psów stale się pogłębia. Niestety nikt w tym temacie nic nie robi. Gdy zdarzy się tragedia przez parę dni media szukające sensacji mają pożywkę, po czym wszystko zostaje po staremu:( Biegam piętnasty rok i dwa razy miałem nieprzyjemność mieć zbyt bliskie spotkanie z psimi zębami. Wiem zaraz miłośnicy czworonogów powiedzą to nie wina psów. Tylko co Tej okaleczonej cierpiącej kobiecie zależy czyja wina! Czytałem w prasie propozycję reaktywowania funkcji hycla, który wyłapywałby wałęsające się psy i lament psiarzy: "to nie humanitarne!" a humanitarne jest kiedy ludzie w tym dzieci są gryzione przez przypadkowe, błąkające się psiska? Jaka powinna być hierarchia wartości. Ważniejsze są psy, czy ludzie? Dlaczego radochę z biegania co rusz niszczy mi brak poczucia bezpieczeństwa na ulicy. Nie mówię o odludnych miejscach, ale ulicach miasta. Gdybym biegnąc atakował przygodnie napotkanych ludzi to naraziłbym się w najlepszym razie na interwencję Stróżów prawa. Chociaż dziś ludzie są tak nerwowi, że prędzej dostałbym po gębie;) Pies bezpański, a może tylko chwilowo uwolniony z pod opieki atakuje mnie, stresuje i zagraża mojemu zdrowiu. Lecz pseudo miłośnicy czworonogów problemu nie widzą i z uśmieszkiem na ustach potrafią jeszcze kpić - to ludzie zaczepiają, prowokują np. biegnąc te biedne zwierzęta. Do czasu jak jednego z drugim kiedyś psiunio ugryzie w d... 

sobota, 17 stycznia 2015

Pierwsze...

"koty za płoty";) czyli sobota po nowemu. Temperatura powietrza +6!!, więc lekkie ciuchy i kierunek "Adriatyk":) Dobieg i połówka okrążenia ścieżką rekreacyjną od strony kortów to prawie dwa kilometry, więc przy takiej wiosennej aurze na rozgrzewkę wystarczająco. Na kąpielisku przy plaży pomimo utrzymującej się plusowej temperatury cienka lodowa "szyba". Nie spodziewałem się;( dlatego nie zabrałem siekiery. Na "Pacyfiku" widziałem po drodze, że *pod brzózkami* kaczki pływają to może wrócić? No tak, ale trafili się przypadkowi Kibice he,he... Co by nie sprawić Im zawodu znalazłem solidny kij i wchodząc trzaskałem lód wokół siebie, by się nie pokaleczyć. Woda o temperaturze dwóch kresek powyżej zera kapitalna! Przy każdym poruszeniu unoszące się na jej powierzchni potłuczone lodowe "szkiełka" dźwięczały, a ich odgłos jakby roznosił się po lodowej tafli:) Fantastyczna sprawa! Posiedziałem trochę dłużej w wodzie. Specjalnie "wiercąc" się i słuchając tego niecodziennego "koncertu" hi,hi... Wracając "domknąłem" okrężnie po ścieżce rekreacyjnej i na koniec endo pokazało cztery kilometry. Niby nie wiele... A jednak połączenie biegania z kąpielą w zimnej wodzie to świetna dawka endorfinek z rana:)
https://picasaweb.google.com/104418756008194431802/17Stycznia2015SobotaNadAdriatykiem

czwartek, 15 stycznia 2015

piętnastki...

wybiegane na treningach ostatnio bardzo często mi się trafiają;) Nic dziwnego w tym dwutysięcznym piętnastym roku, bo to przecież piętnasty rok mojego tuptania he,he...
Fajny dystans, tempo lajtowe, dreptane pogaduchy, śmichy chichy, więc teraz delektuję się działaniem endorfin tzw. hormonów szczęścia. Lub jak niektórzy twierdzą naturalnego narkotyku wydzielanego przez organizm hi,hi... Jakieś ziarnko prawdy w tym chyba jest, bo rzeczywiście bieganie uzależnia;) Czego jestem niezbitym dowodem.

środa, 14 stycznia 2015

Jesienna aura...


kolejnego dnia tej zimy:( Niestety. Temperatura otoczenia +5, siąpiący deszcz i dlatego rano zastanawiałem się:  dziś bieganie i kąpiel? czy tylko bieganie? Samo bieganie będzie dłużej... Nie! ma być raz, dwa, trzy i powrót, więc "jesienne" morsowanie hi,hi...
Dedykuję je mojemu młodemu przyjacielowi Kubie:) Wszystkich *przebiegających* przez mojego bloga bardzo proszę w imieniu Jego rodziców o 1% podatku. I z góry serdecznie dziekuję:)
Bieg dookoła glinianek na rozgrzewkę kąpiel i znowu bieganie. Podobnie jak poprzednio na liczniku prawie dziewięć kilometrów. W tym trochę ścieżkami, które latem gdy krzaczory wybujają ciężko się przedrzeć;) Lubię przełaje;)
Temperatura plusowa nawet w nocy, ale zbiorniki już wychłodzone. Na "Pacyfiku" wokół brzegów zero lodu i tylko tam gdzie głębia cienka przezroczysta szyba. Trudno ja nawet zauważyć. Zwłaszcza jak krople deszczu padają na powierzchnie. Dopiero jak którejś z kaczek zachce się pospacerować to wygląda jakby chodziła po wodzie he,he... Morsowisko na naszym "Mielnie" też z resztkami lodu:( Choć niektóre kawałki całkiem pokaźnych rozmiarów;)
Niby nie morsowanie, bo temperatura dodatnia;) ale wychłodzona woda swoje robi. Czasem Ktoś mówi: "eee, co to za morsowanie przy takiej pogodzie". Zapewniam kilka minut w wodzie o temperaturze +2 i wychodzi się na brzeg niczym czerwonoskóry o bladej twarzy cha,cha...

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Bez kucia...

się obejdzie;) pomyślałem stojąc na brzegu "Pacyfiku" Na płyciźnie lodu zero i tylko kilka metrów dalej kaczuchy maszerują po rozpuszczającej się lodowej tafli:(
Powietrze +2, woda +1. Myślałem, czy nie wykorzystać "dostępu do morza";) na naszym "Mielnie" bo po wczorajszym morsowaniu z wośp rozkuty "Adriatyk" nie zamarzł:) Obiegłem jednak jak zwykle glinianki dookoła i plum... na stałym miejscu pod "brzózkami" Niestety wszedłem nawet nie całkiem do pasa, a tu lód twardy! Nie na tyle żeby po nim chodzić, lecz pod naporem ciała nie pęka! Więc z powrotem na brzeg po siekierę i "rąbanka" hi,hi... Kaczki zdziwione oddaliły się na bezpieczną odległość, a ja trzaskałem lód żebym mógł się zanurzyć po szyję.

Zawsze jest super! ale dzisiaj było mega fajnie:) szkoda tylko, że podczas sesji fotograficznej kaczek padł gps i nie wyrysował dalszej części treningu:( po kąpieli na rozgrzewkę pociorałem trochę po bezdrożach "Bałtyku" i na dobry początek tygodnia wyszło prawie dziewięć kilometrów:)

W czasie biegu coś jakby trochę leciało pierza z nieba, trochę pokrapywał deszczyk, ale biegło mi się świetnie:) Szczególnie na moim krosiku góra - dół - góra - dół...
Jutro wygibasy;) czyli cotygodniowa porcja gimnastyki:)

niedziela, 11 stycznia 2015

Czas na zmiany...

bo czas biegnie naprzód;) i samo życie wymusza wciąż zmiany. Czasem wydaję się na gorsze? Z drugiej strony "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" he,he... jak  mówi stare polskie przysłowie. Zresztą nigdy nie ma pewności, czy zmiany będą korzystne, to dopiero pokazuje przyszłość.
Ale najważniejsze to rozwaga i dokładne przemyślenie, aby nie roztrwonić tego co dobre.
Wiadomo "dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane" jak twierdzi inne powiedzenie;) dlatego starać się trzeba rozważać "wszystkie za i przeciw":)
Z końcem starego roku postanowiłem nieco mój grafik aktywności zmodyfikować. Potrzebowałem jednak trochę czasu, by z tym "przespać się" bo co "nagle to po diable" hi,hi...

I~Dziś po raz pierwszy przedpołudniem zrobiłem trening *niedzielny* Dotychczas w niedzielę biegałem tylko na zawodach i przed morsowaniem.. W miłym towarzystwie odwiedziłem Bialską na której musiałem wczorajsze bieganie odpuścić. Potem przebiegliśmy odcinek trasy częstochowskiego biegu "policz się z cukrzycą" dopingując Tych co Im nie śpieszno do mety;) W końcówce zrobiłem mały rajd po dzielnicy i endo pokazało dotychczasowy "sobotni" dystans tzn. ponad piętnaście kilometrów:)

To nie koniec zmian;) Próbowałem indywidualnych morsowań w tygodniu. Niestety codzienne obowiązki nie pozwalają na wyznaczenie stałego terminu:( A na pocztę Zmorsowanych co jakiś czas wpływają zapytania: "dlaczego kąpiele są tylko w niedzielę, w samo południe?" Podobne wiadomości pojawiają na fan page Zmorsowanych. Ze względów bezpieczeństwa towarzystwo w czasie morsowania jest nieocenione, zwłaszcza dla początkujących to oczywiste.
II~ Wychodząc więc na przeciw osobom, Którym podobnie jak mnie niedzielne morsowanie nie odpowiada postanowiłem inicjować morsowania w sobotnie przedpołudnia:) Zapewne będą mniej atrakcyjne, mniej medialne;) i bardziej kameralne, bo w mniejszym gronie:) Początkowo może nawet sam na sam jak wtedy gdy zaczynałem przygodę z zimnymi kąpielami hi,hi... Zobaczymy! Zawsze będzie to alternatywa dla Tych co nie mogą w niedzielę:) Szczegóły wkrótce na stronce zmorsowani.blogspot.com

piątek, 9 stycznia 2015

I...

chociaż lało

  

i bardzo wiało 

 

to dziś cudownie

 

mi się B I E G A Ł O :)


"upodliłem" się fantastycznie hi,hi... w butach gnój :( w połowie dystansu po szóstym kilometrze przestałem omijać kałuże he,he... 

Kiedy po powrocie zdjąłem ciuchy to przemięknięte do "suchej nitki" ważyły chyba ponad pięć kilo;)

Było super! Dawno nie miałem takiej radochy z biegania. 

Oczywiście MLP widząc mnie z uśmiechniętą gębą w progu skwitowała: wariat;)

czwartek, 8 stycznia 2015

Pierwszy raz...


dzisiaj w tym roku czwartkowy, wieczorny trening na trasie biegu częstochowskiego. Co prawda z przyczyn tzw. obiektywnych;) start spod Kurii jak w sezonie letnim, czyli po dwudziestej. Pierwsza pętelka w towarzystwie Moniki przegadana, bo nie widzieliśmy się przecież cały rok he,he... Drugie sam na sam i nawet gdzieś w głowie pojawiła się myśl: 'może by tak jeszcze jedno?' Lecz wykazując ogromne samozaparcie nie dałem się pokusie hi,hi... Grzecznie jak obiecałem z jedenastoma kilometrami na koncie może nie najprostszą droga, ale wróciłem w domowe pielesze;)  
Dzisiaj dwa treningi w jednym dniu, bo rano była jeszcze cotygodniowa porcja gimnastyki.
Mróz odpuścił:( Na ekranie przy Akademii Polonijnej o dwudziestej pierwszej temperatura powietrza +1,3 i drogi -0,8. Znowu zaczyna silnie wiać, bo podobno jakiś orkan się zbliża. Do tego jutro ma padać deszcz lub deszcz ze śniegiem. Temperatura ma wzrosnąć w dzień nawet do sześciu stopni, więc resztki białego puchu znikną:( Zanosi się na ślizgawice, a ja myślę jutro jeszcze potuptać za sobotę. Co tam da się radę! Gorzej bywało;)

środa, 7 stycznia 2015

Droga...

przed...
do wody była dziś trudna. Mimo, że wczoraj w tym samym miejscu zaprzyjaźniony Mors z Rodzinką udawał lodołamacz he,he... Minusowa temperatura w dzień i spadek do -10 w nocy sprawił, że "szyba" zrobiła się dość gruba. Niestety nie aż tak, żeby można było wejść na lód i wyrąbać nieduży przerębel. Myślałem obejść morsowisko i na lodzie nie rąbanym zrobić "wannę" lecz warstwa lodu jest jeszcze za cienka:( Nie pozostało więc nic innego tylko siekiera w dłoń i heja naprzód od brzegu! 
W porze kąpieli temperatura powietrza podniosła się o dwie kreski. Woda jak poprzednio utrzymuje się na poziomie +1 i tak już będzie prawie cała zimę. Gdybym miał dokładniejszy wskaźnik pewnie oscylowałaby w granicach 0,5 -1,3 bo takie odczyty kiedyś robił Jarek. Przed morsowaniem hi,hi... wreszcie z czystym sumieniem można napisać: *MORSOWANIEM* Bieg na rozgrzewkę wokół "Bałtyku" "Adriatyku" i "Pacyfiku" z plecakiem w moro i magnumach, bo po kąpieli łatwiej się ubrać i jest cieplej:)
po...
 Kiedyś ubierałem się na biegowo, ale obcisłe leginsy trudniej się wciągało;) Zaś w biegowych butach przez siateczkę wiało chłodem i dłużej rozgrzewały się stopy.
Po... krótsza pętla i w sumie na liczniku ósemka. Tempo żółwie:( lecz z całym tym 'oporządzeniem' wystarczające do solidnego zgrzania się;) Zresztą stojąc po kolana w wodzie i wymachując dookoła siekierką też trudno zmarznąć cha,cha...

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Po "białym"...

zrobiłem dziś rekonesans moich ulubionych okolic biegowych:) Miejsca morsowań "pod brzózkami" i "Mielno" gotowe do wejścia bez rąbania lodu. Jednak dzisiaj postawiłem na bieganie. Nawet ciut dłuższe. Kąpiel planuję na pojutrze, bo jutro znów czerwona kartka w kalendarzu, czyli Święto Trzech Króli.
Zacząłem od "Bałtyku" i rejonu. Potem trochę chodnikami na ulubiona Bialską i powrót "miastem";) Nabiegałem bez mała dwadzieścia kilometrów przy sypiącym chwilami prosto w oczy drobnym pyle śniegowym. Ale było kapitalnie:) Chociaż miejscami nogi rozjeżdżały się jak na lodowisku he,he...
Najważniejsze, że im dalej, tym biegło mi się fajniej i wyszło znów bieganie z narastającą prędkością.
Na trasie spotkałem czterech biegaczy i Gościa gimnastykującego się w Alei Brzozowej. Kilka razy już miałem okazję zobaczyć jak idąc z pieskiem ćwiczy wymachy ramion, skręty tułowia, przysiady, skłony, itp.
Niestety odkąd daje o sobie znać zima zniknęli wszyscy Kijkarze:( A przecież wydawałoby się, że z kijkami łatwiej zimą na śliskim? Może krępują Ich docinki. Swego czasu gdy zimą maszerowałem z kijami zdarzyło mi się usłyszeć: "co narty panu ukradli?" he,he...
Moje biegówki niestety "leniuchują" bo śniegu jak na lekarstwo:( Jutro niby kilka kresek mrozu, bez opadów i na weekend ponownie temperatury plusowe:( Dlatego bieganie "z buta" ma tę ewidentną wyższość nad nartami biegowymi!

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13