"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


Bardzo proszę dla Kuby mojego kumpla i z góry dziękuje:)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

miszmasz...

poniedziałkowy od rana. Miało być wolnoooo, a potem podbiegi po trawie na "mojej" górce pod Górę Jasną;) Jednak po prawie trzydziestce w sobotę i wczorajszym labowaniu jakoś nie widziało mi się zbytnio męczyć he,he... Zrobiłem pętle wokół glinianek potem trochę większą po mojej stałej trasie, a nogom mało i rwą się do przodu:) Pomyślałem dobra zafunduję wam podbiegi. No tak, ale chciałem się wykapać. Jak zrobię podbiegi to już nie będę wracał do parku. Z kolei po moczeniu w zimnej wodzie to nie ta kolejność. Nagle jak to mówi Ferdek "mam pomysła"! Plaża przy "Adriatyku" jest krótka, lecz piaszczysta, więc można sobie (nogom;) lekko dać w kość. Przypomnieć wakacyjne bieganie nadmorskie:) Na miejscu niestety pomysł spalił na panewce, bo tu harce urządziły sobie trzy dziewczyny z psami:( "Hektary" wzdłuż brzegu, a One muszą tam gdzie ludzie leżą na kocach, grilują, dzieci bawią się w piasku...
Wiem narażę się Psiarzom, bo przecież Ich psy to czystsze niż ludzie. Tylko skąd co rusz wszędzie "miny poślizgowe"? Dobra jak tak to jest jeszcze niewielki podbieg przy "Pacyfiku" krótszy i łagodniejszy. Zatem będzie szybciej niż zazwyczaj na trawie takie dwa w jednym *przebieżki na podbiegach* hi,hii... Niektórzy mówią, że bieganie jest nudne??? Jakoś przez te piętnaście lat mnie się nie znudziło:) Zresztą kiedyś jedna z biegaczek powiedziała: "z bieganiem jest jak seksem. Jak się ma fantazje i głowę pełną  pomysłów to ani jedno, ani drugie nie może się znudzić":))
Fakt monotonia, rutyna, szablonowość, brak urozmaicenia to wróg każdej aktywności i wtedy może wiać nudą. Dlatego na koniec trochę pływania, podpatrywania stada kaczek;) i fota z wody pt. "jak to widzą kaczuchy" he,he...
Na otwarcie tygodnia dwunastka w nogach i pozytywna dawka energii na cały dzień:)

sobota, 27 czerwca 2015

Kto rano wstaje...

temu Pan Bóg daje:) Przychylność pogody, moc w nogach i nastrój w sam raz na samotne długie wybieganie;)
Zaraz po siódmej podreptałem na Bialską. Udeptałem trochę ścieżek wokół bialskich pól jak za dawnych dobrych czasów;)
W drodze powrotnej zerknąłem na licznik endo - pokazywał szesnaście kilometrów. Pomyślałem biegnie mi się rewelacyjnie lekko, aura sprzyja... O nie, nie wracam! Kupiłem picie na Wrocławskiej i poleciałem dalej na bieżąco improwizując trasę he,he...

Aha za sanktuarium spotkałem parę którą wcześniej widziałem z wielkim psem. Wtedy pani trzymała psisko za obrożę, więc 'bezpieczny' podziękowałem Jej za ten gest. Teraz szukając psa wzrokiem usłyszałem: "nie widział pan gdzieś jakiegoś psa? uciekamy przed panem, a pan biega i pies uciekł"
Cha, cha... uśmiechnąłem się i w duchu pomyślałem: na szczęście żadnego nie widziałem i nie chciałbym widzieć na mojej drodze;)

Po punkcie nawadniania obrałem kierunek cmentarz komunalny przez giełdę kwiatową. Potem Białostocka, Dobrzyńska, Huculska i "od tyłu" na... "Bałtyk" Pętelka po ścieżce rekreacyjnej na schłodzenie i odnowa w "Pacyfiku". Po dwudziestu pięciu kilometrach dla mięśni i stawów to ulga i kapitalna regeneracja:)
Sobotnie wybieganie bez mała trzydziestokilometrowe. W całym tygodniu siedemdziesiąt kilometrów w czterech wyjściach:)

czwartek, 25 czerwca 2015

Jak chomik...

nerwowo kręciłem kółka po ścieżce rekreacyjnej w parku Lisiniec, bo podobno "bieganie to najlepszy sposób na ucieczkę od dołujących myśli"! Jedna pętelka to ok. 1600 metrów, czyli cztery razy bieżnią dookoła stadionu he,he... Więc na szczęście w głowie się nie zakręci. Kilku Biegaczy, para Łazików NW plus jedna Solówka;) i Grono imprezowiczów raczących się złocistym izotonikiem hi,hi...

Na wodzie dwa rowerki, dwa kajaki i zdalnie sterowana przez wędkujących amfibia. Większość "flotylli" jednak w porcie, ale wkrótce wakacje, więc: "już za parę dni za dni parę..."
Po dziesionie wcale nie czułem się do końca od-dołowany, więc pozostało mi tylko schłodzenie w zimnej wodzie;) I tu  rozczarowanie, bo woda cieplutka;) Trzydziestominutowa kąpiel i pływanie plus wcześniej godzinka biegania to świetny zastrzyk endorfinek:) Polecam!
W sumie trzynaście kilometrów na liczniku i ogromna dawka hormonów szczęścia:)
Tak by rano móc zaśpiewać sobie: "od rana mam dobry humor na ulicy do przechodniów śmieję się ..."

środa, 24 czerwca 2015

Letni sezon...

kąpielowy na naszym "Adriatyku" oficjalnie otwarty, ale chętnych na kąpiel brak:( Tylko kaczki i Morsy pływają he,he...
Cóż temperatury mało letnie chociaż mamy kalendarzowe lato. Dziś w nocy plus  dziewięć przed południem czternaście, więc szału ni ma;)
Kiedyś powiadano, że kąpać się pierwszy raz po zimie można dopiero po świętym Janie. Mnie to raczej nie dotyczy, bo przecież kąpię się na okrągło cały rok hi,hi...
Dzisiaj przed kąpielą w zimnej wodzie, która wydaje się być zimniejsza niż zimą siódemka z hakiem:) Po rozkręceniu się dziesięć stumetrowych przebieżek:) Wczoraj była tylko gimnastyka i dlatego pewnie dziś tak lekko mi się śmigało:)
Dwie młode biegaczki i amator slow jogging przyglądali mi się ze zdziwieniem i jakby politowaniem: (  Założę się, że zastanawiali się co ten stary odp... hi,hi. Pewnego poranka gdy wybierałem się na dłuższe wybieganie z bidonami na pasie biodrowym usłyszałem za sobą właśnie: "a co ten stary odp..." he,he. Oczywiście przyznaję zdarzają się i milsze komentarze:) Na trasie pozdrawiam nie tylko biegaczy, ale i maszerów z kijkami. Dziś na rzucone do wyprzedanych Kijarek *dzień dobry* usłyszałem za plecami oprócz dobry dzień - "ale uprzejmy biegacz":)
Środowy dorobek: trzynaście kilometrów, trochę wiatru we włosach;) i bardzo, bardzo potrzebna porcja endorfin.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Bieg, podbiegi...

z rana przed nadciągającą wg synoptyków kolejną falą deszczu i burzami.
O szóstej w wiadomościach radiowych wysłuchałem prognozę pogody.
Niby po pogodnym i słonecznym poranku możliwe burze, bo w godzinach przedpołudniowych z zachodu na wschód przesuwał się będzie front z opadami.

Wolałem nie czekać, bo bieganie w deszczu to pikuś, ale podczas burzy to już żartów nie ma.
Najpierw na dobry początek tygodnia zrobiłem dyszkę na luzie wizytując stare kąty;) Potem dziesięć podbiegów na polu namiotowym za JG. Na koniec trochę zabawy biegowej i w sumie wyszła ciekawa piętnastka:)
Po wczorajszym labowaniu jak zwykle po dniu wolnym nogi jakby zapomniały szybszego przebierania he,he... Może czas na codzienne bieganie z mniejszym dziennym kilometrażem? Swego czasu przez krótki okres biegałem codziennie oprócz niedziel. Od poniedziałku do piątku po ok. dziesięć kilometrów, a w sobotę dłuższe wybiegania. Było całkiem nieźle, chociaż mniej czasu na regeneracje przed kolejnym bieganiem. Inna sprawa to dzień w dzień trzeba mieć godzinkę na bieganie:)

Wracając do przepowiadaczy pogody to kiedyś można było Im wierzyć. Teraz jak się pomylą to prawdę powiedzą hi,hi... Stacje meteo wyposażone w nowoczesne technologie, a co prognoza to inna pogoda:( Podobno dawniej wiedzieli, bo jak Górala strzykało w plecach to na niepogodę. Teraz Góraliczki  smarują się żelami przeciwbólowymi i nie *przeczuwają* jaka będzie aura;)
Dziś też miało padać. "Strachy na lachy" już popołudnie i deszczu ani widu;)

sobota, 20 czerwca 2015

jak sobota...

to oczywiście Bialska:) Obok jedna /nr.3/ z kilkunastu tablic informacyjnych rozmieszczonych wzdłuż Alei Brzozowej. Może kiedyś zaprezentuje całą kolekcję tych plansz.
Dziś rano "najpierw powoli jak żółw ociężale" ruszyłem ospale:( Nogi nie chciały współpracować i miałem wrażenie, że biegnę w miejscu hi,hi...
Wczoraj po czwartkowym wieczornym bieganiu Monika zrobiła krótką przebieżkę z psem piratem. Ja odpuściłem zupełnie i to był błąd. Chodziło mi po głowie potruchtać na "Bałtyk" i w ramach odnowy popływać w "Pacyfiku". Ale niestety nie posłuchałem wewnętrznego głosu:(
Po kilku kilometrach na szczęście  ołów z nóg spłynął he,he... i już do samego końca było świetnie:) Chwilami nawet "zaciągałem" ręczny hamulec, żeby mnie nie poniosło;) Zresztą od dawna powtarzam, że po mniej więcej po godzinie biegu mój organizm zaczyna pracować jak dobrze naoliwiona maszyna. Krok dopasowuje się do oddechu, ustala się prędkość ekonomiczna i wtedy mogę biec, biec, biec...
Pogoda na bieganie super! Lekkie zachmurzenie, plus trzynaście stopni, więc nic dziwnego, że co rusz mijałem szybciej przebierających nogami;)
O klimacie i urokliwych miejscach w Lasku Wilka i bialskich polach wspominałem już nieraz. Lecz fantastyczne jest to, że ciągle odkrywam miejsca gdzie oczy same się śmieją:)
Niektóre z tych miejsc są czasowe jak np. pole chabrów na które natknąłem się dzisiaj za sanktuarium:)
Dlatego bardzo lubię tam biegać i polecam te ścieżki innym biegaczom.

czwartek, 18 czerwca 2015

Dwa w jednym...

dniu:) treningi ma się rozumieć. Po wczorajszym hasaniu dziś miała być gimnastyka. Cały dzień jednak gdzieś "chodziło" za mną bieganie hi,hi... Chciałem nawet zaproponować Monice dreptane pogaduchy, ale nie wiedziałem, czy uda mi się wyrwać na trening.
Rano zrobiłem wygibasy, a potem niestety musiałem zapomnieć o bieganiu:( Dopiero wieczorem jedząc żurek na nogi postawił mnie sms od elf_ik: "będę biegać..." A ja na to jak na lato he,he... już się szykuję i lecę :)
Uwielbiam nasze wspólne biegania, bo za Monią biegnę szybciej;) Dziś też zresztą jak zwykle było super! Piętnaście kilometrów wg endo przeleciało nie wiadomo kiedy:( Dziękuję Monika:)
 

środa, 17 czerwca 2015

Po "anglosasku"...

zrobiłem sobie dziś pięć i pół kilometra;) Miały być podbiegi, ale wymyśliłem bieg: dziesięć kółek po pętli 550 metrów. Z tego ok. 250m podbieg i 300m zbiegu. "Atestowany" endomondo na telefonie he,he...
Na początku oczywiście na rozgrzewkę około ośmiuset metrów z górki slalomem, a potem góra - dół;)




Po dwóch pierwszych okrążeniach zacząłem się zastanawiać się, czy nie zredukować dystansu. Do ośmiu, a nawet sześciu kółek, żeby się zbytnio nie upodlić;) Niepotrzebnie przez chwilę straciłem wiarę w siebie hi,hi... Biegało mi się świetnie! ostatnie trzy pętelki były coraz szybsze:) Tak się rozkręciłem, że kończąc miałem ochotę przedłożyć bieg w stylu anglosaskim o kolejne pętelki:)
Spodobało się to dzisiejsze bieganie: pod górkę i z górki. Muszę częściej tak potrenować:) Na pierwszy raz nie ma jednak co przeginać, więc wybrałem opcję zwizytowania jeszcze "Bałtyku";) 
W parku sprzęt wodny nie ma wzięcia:( Za to na ścieżce rekreacyjnej dwie kijarki, trzech biegaczy i kilka osób na spacerze.
Pogoda na bieganie idealna. Lekkie zachmurzenie trzynaście kresek powyżej zera na termometrze i wiaterek:)  W sumie nabiegałem trzynaście kilometrów i wiem, że żyje!;)

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Po burzy...

nastaje spokój jak po nocy dzień;) Ciepło, deszcz, ale nie ulewa. W nocy na niebie błyskanie "flesza" i ciężka artyleria he,he...
Prawie przez cały dzień przelotne opady deszczu i chwilami nieśmiało wyglądające słonko za chmur.
Ale za to pod wieczór aura na zamówienie wprost idealna na bieganie:) Wybrałem tym razem "Bałtyk" i było cudownie. Po ostatnich opadach deszczu zmęczona upałami zieleń jakby eksplodowała. Wybujałe krzaki i niskie opadające gałęzie na niektórych ścieżkach wymuszały bicie pokłonów jak na japońskich filmach hi,hi...
Zrobiłem sześć kółek dookoła glinianek i korciło mnie wskoczyć do wody. Niestety czas mnie gonił i z żalem musiałem sobie tej przyjemności odmówić:( Powietrze rewelacyjne, pachnące! Oddycha się lekko i głęboko:)
W przeciwnym kierunku kręciło pętelki trzech młodych biegaczy. Jeden solo zasuwał ostro, ale nie przeszkadzało Mu to machnąć dłonią na powitanie:) Natomiast dwóch chyba "niedzielnych" biegaczy jak to się mówi starszego kolegę biegacza "olało":(
Wracając spotkałem jeszcze dwie biegaczki:) W przypadku płci pięknej, niezależnie od wieku zawsze pozdrawiam kobiety pierwszy:) Chociaż czasem mają miny jakby nie wiedzieć czemu czuły się obarżone;)
Trzynaście kilometrów w tempie ekonomicznym, bo po weekendzie jakoś ciężżżkkkoooo jest zatrybić;) Cieszę się, że udało mi się wskoczyć w buty biegowe, bo już myślałem, że dziś z biegania nici. Jutro już się nie uda:( więc kolejna produkcja endorfinek mam nadzieję w środę.

sobota, 13 czerwca 2015

Nie mogłem odmówić...

sobie porannego biegania w bialskich polach i Lasku Wilka po wczorajszym deszczu i burzy;)
Wybiegłem wpół do siódmej. Tak jak się spodziewałem: świeże powietrze, pachnąca wilgotna ziemia i delikatny powiew wiatru:) W zagłębieniach terenu fantastyczna mgiełka parującej w promieniach słońca wody:)
Na odcinkach piaszczystych podłoże dość grząskie i miejscami trochę niewielkich kałuż, więc wężykiem, wężykiem he,he...
Za sanktuarium spotkałem znajomych kijarzy, którzy zdziwieni pytali co się stało, że ostatnio nie widzą biegaczy. Na drugim kółko gdy mijałem ponownie parę spacerującą z psem pani spytała: "jak się panu tak chce?" Odpowiedziałem jak zwykle - 'nie chcę, ale muszę' hi,hi....

Wiem są biegacze sowy i skowronki. Pierwsi preferują bieganie wieczorne, Ci drudzy jak ja poranne. Oczywiście ze względu na obowiązki nie zawsze jest możliwość wyjścia na trening na rozpoczęcie dnia:( Jednak polecam sowom raz na jakiś czas spróbować szczególnie latem może w "łikend" tego rewelacyjnego porannego klimatu. W ciągu dnia duszno, gorąco, słońce przypieka, więc wieczorem nagrzane powietrze nie pozwala odetchnąć "pełną piersią";(
Nieraz zdarzało mi się lecieć na Bialską nawet przed piątą i było cudnie:)) Dzień się budzi, cisza wokół, ptaki świergocą i ten przyjemny chłodek... Rewelka!

Wracając miałem zamiar biec prosto do domu, lecz jak po tak fantastycznym początku dnia odmówić sobie pluskania w chłodnej wodzie;) Zboczyłem, więc na "Bałtyk" i na moim kąpielisku zastałem 'mamuśkę' z małymi;) Nie była zachwycona gdy wchodziłem do wody, bo cały czas kłapała na mnie dziobem hi,hi...

Szybko udało się podzielić strefy wpływów czyt. pływania;) i przy należytym dystansie obie strony były zadowolone:)
Osiemnaście kilometrów dziś i w całym tygodniu sześćdziesiąt pięć w czterech wyjściach. Cieszę się, że wreszcie odpuściła mi ta neuralgia międzyżebrowa. Tak długo utrzymujący się ból trochę mnie już drzaźnił przyznaję. Na szczęście chyba pomogły regularne kąpiele w "Pacyfiku":) Też polecam;)

piątek, 12 czerwca 2015

Skwar...

od samego rana. Nawet powiew wiatru nad naszym "Bałtykiem" nie daje orzeźwienia:( Kika dni upałów i już trawa gdzieniegdzie pożółkła:( Zwłaszcza tam gdzie ostatnio zrobiono wykoszenia. To już nie wiosenna świeżutka soczysta zieleń. Mamy prawdziwe lato. Może nie kalendarzowe, ale słońce grzeje na maxa. Jeszcze tylko nocą temperatury spadają dość znacznie dając cudowne wytchnienie. Fajnie, bo nie lubię spać przy otwartym oknem kiedy na dworze (dla Krakusów polu;) duchota i gorąc.

Dzisiaj ogółem dwanaście kilometrów. Na początek dobieg do parku Lisiniec i trzykrotna runda wokół "Adriatyku" i "Bałtyku" Potem na odcinku zacienionej ścieżki rekreacyjnej dziesięć przebieżek. Gorąco! A w parku dwójka kijarzy, dwie biegaczki, dwóch biegaczy i chyba jeden przedstawiciel nowego nurtu slow jogging;) Wydaję się, że dopiero zaczyna przygodę z bieganiem i ma szansę uzależnić się od szybszego przebierania nogami he,he... Bo nie popełnia powszechnego błędu nowicjuszy: nie biega za  szybko:) Kiedyś w tym samym miejscu widziałem podobnych Gości ze znaczną nadwagą. Też wyglądali na początkujących, lecz ścigali się ze sobą. Dyszeli jak parowozy i wyglądali jakby mieli za chwilę zejść:(

Muszę chyba mieć cienką skórę hi,hi. Facet truchtał w długich spodniach, bluzie i z łysą glacą! Podziwiam.
Ja biegałem na krótko i gdyby nie czapka pot zalewałby mi oczy. Dlatego po dziesionie zjechałem na pit stop pod brzózki nad "Pacyfikiem":)
Woda rewelacyjna. Czysta i przyjemnie chłodna. Trochę pływania to świetne odprężenie po biegu w takim upale:)

środa, 10 czerwca 2015

Tak jak w poiedziałek...

idealna pogoda do biegania:) Nie za gorąco, lekkie zachmurzenie, wietrzyk w sam, tylko biegać, biegać, biegać... Trasa trochę inna niż przedwczoraj, żeby nie było nudno. Za to podobny kilometraż: siedemnaście kilometrów tj. jeden mniej niż w poniedziałek.
Po południu o godzinie siedemnastej kończy się tegoroczna  endomondowa rywalizacja Kwietny Bieg
W tym roku od 26 maja nabiegałem 150.54 km. Mam niewielki progres, bo rok temu było 147.02 km:)

Wiosna to cudowna pora roku. Trudno patrzeć pod nogi skoro dookoła takie piękne widoki:) Bieganie w terenie jest kapitalne i dlatego chyba nigdy nie polubię bieżni na stadionie, gdzie czuje się jak chomik na kołowrotku he,he... Tak wiem! Nigdzie nie ma takich warunków do treningów szybkościowych jak na bieżni. Ja na szczęście nie muszę bić kolejnych życiówek. Samo beztroskie hasanie po na bieżąco improwizowanych trasach daje mi kupę radochy:) Ale to wiadomo zasługa endorfin - hormonów szczęścia. Od których jestem podobno uzależniony;)

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Ulga...

po kilkudniowej fali upałów. Dziś o poranku lekkie zachmurzenie i piętnaście kresek na plusie:) Pogoda wymarzona na bieganie:) Gdyby pojawił się przelotny deszcz też wcale bym sobie nie krzywdował. Wręcz przeciwnie;)
Dobra aura na bieganie, więc postanowiłem dotuptać trochę kilometrów w rywalizacji Kwietnego Biegu na endomondo. Zostały jeszcze dwa dni, a dla mnie jeden, bo jutro jak co tydzień gimnastyka.
"Lżejsza" temperatura i na naszym "Bałtyku" wysyp biegaczy i kijarzy:) Za to w wypożyczalni sprzętu wodnego bezrobocie he,he... O czym niestety mogą pomarzyć ludzie dbający o porządek na terenie parku Lisiniec. Po gorącym weekendzie na plaży i nie tylko jedno wielkie śmietnisko:(
Nie rozumiem ludzi pozostawiających po sobie sterty papieru, butelek, reszek po grilowaniu... Przecież wkrótce będą chcieli tu wrócić. Kosz przy koszu, a śmieci wrzucają nawet do wody w której potem się kapią. Masakra!

A propos kąpieli. Media informują o kolejnych ofiarach utonięć. Przestrzegają przed kąpielą po spożyciu alkoholu i w nieznanych akwenach. Brawura, przecenianie swoich możliwości również na naszych zbiornikach "Adriatyk" "Bałtyk" "Pacyfik" co jakiś czas tę niechlubną statystykę podnosi.
Nie wszyscy pamiętają, że są to wyrobiska po cegielniane. Bardzo głębokie o nierównym dnie przez co w rożnych miejscach temperatura wody znacznie się różni.
Ryzykanci powinni spojrzeć w dół przy cegielni "Anna" na ulicy Wałowej.

Poniedziałkowe bieganie po wczorajszym labowaniu i "niesportowej diecie" hi,hi... było świetne:) Prędkość "ekonomiczna" bez napinania i osiemnaście kilometrów szybszego przebierania nogami na dobry początek nowego tygodnia. Trochę chodników, ścieżki rekreacyjnej, dróg gruntowych, a na koniec karzaczorów i wertepów na obrzeżach parku;)
Wracając jeszcze nie miałem dość he,he... Dlatego długi ostatni podbieg przeniosłem na przeciwną stronę ulicy;) A tam bieg po schodach i krótko, ale ostro pod górę!

sobota, 6 czerwca 2015

Fart, "szczęście...

w nieszczęściu" lub łaska opatrzności mi sprzyja w te *kwietne biegania*:)
Wczoraj wyszedłem na spokojne roztruchtanie po czwartkowym bez mała maratonie (-4km;) i zrobiłem regeneracyjną odnowę w "Pacyfiku";)
Wracając pod samym domem na kamieniu prawa stopa w stawie skokowym podwinęła mi się do wewnątrz:(  Ostry ból i jakby trzask (chyba w głowie;) Tylko nieeee toooooooo!!! krzyknąłem w głębi duszy. Ten staw mam pechowy, bo odkąd tylko sięgam pamięcią co rusz był skręcony. Wpadłem szybko do mieszkania i noga do zimnej wody! Potem altacet i lodowaty kompres z zamrażalnika. Za trochę reparil gel i żeby kostka się "nie zastała" normalne chodzenie.
Boleć boli, lekka opuchlizna, ale na szczęście da się chodzić:) I tylko niepokój, czy po nocy da się biegać?!

Dzisiaj rano: kostka trochę nabrzmiała, boląca, lecz ruchomość w prządku:) Huurraaaa! Lecę na Bialską!
Tempo spokojne i uważne patrzenie pod nogi. Mimo lekkiego bólu szybsze przebieranie nogami nie sprawia problemu. Gorzej, bo z nieba już przed południem "leje się żar":( Nawet przywoływanie w wyobraźni zimowych morsowań na niewiele się zdaje;)

Obiegłem stałą sobotnią trasę z jedną pętla za sanktuarium i ruszyłem oczywiście w kierunku "Bałtyku" dla ochłody he,he...
Opalających się mnogo, ale na szczęście pod brzózkami chętnych do kąpieli brak. Woda cudowna! Na moją obolałą kostkę niczym kojący balsam hi,hi...

W sumie zrobiłem dziś prawie czternaście kilometrów, a w całym tygodniu siedemdziesiąt w pięciu wyjściach. Sporo fajnego biegania:)
W dodatku ogromnie się cieszę, że wywinąłem się kontuzji:):):) 

czwartek, 4 czerwca 2015

Między wzgórzami...

Jasną Górą i Złotą Górą wiodła trasa mojego Biegu Kwietnego o którym pisałem ostatnio:)
Zakładałem cztery pętle i dziesięć Mil Kwietnych 35.530 km. Wyszło w sumie 37 kilometrów nie licząc dobiegu na start z i do domu. Od samego początku pełen lajcik;) Z przystankami na foto, picie w sklepie i na dwudziestym ósmym przerwą na lody he,he...
Biegało mi się fantastycznie do tego stopnia, że pod koniec kusiło mnie dołożyć jeszcze 5,195 hi,hi... i byłby maraton;) Pod koniec słoneczko zaczęło mocniej przygrzewać, ale szło wytrzymać. Bałem się, że będzie gorzej. 
Dlatego zacząłem wpół do siódmej z pod pomnika na Jasnogórskich Wałach. Kiedy jeszcze słoneczko za mocno nie operuje, bo zdecydowanie wolę chłodniejsze klimaty do biegania. Święto Bożego Ciała poranek, więc miasto prawie bezludne. Jedynie przygotowujący ołtarze i wieszający flagi na trasie centralnej procesji miejskiej. Tak się złożyło, że większa część trasy mojego biegu pokrywała się trasą przemarszu procesji. Więc pod koniec miałem trasę udekorowaną jak na Kwietnym Biegu w Krakowie:) 
Po drodze mijałem nie tylko pomniki Naszego Papieża.
W Alei Sienkiewicz Grób Nieznanego Żołnierza. Przed parkami ks. Popiełuszki, a na centralnym placu Biegańskiego marszałka Józefa Piłsudskiego. Na placu Daszyńskiego którędy biegnie od wieków szlak pielgrzymi pomnik Papieża Pielgrzyma. 
I wreszcie na drugim końcu blisko pięciokilometrowego dystansu w połowie pętli okazały monument Ojca Świętego witającego pieszych pielgrzymów zmierzających do Sanktuarium Czarnej Madonny.
Wracając po raz czwarty ze Złotej Góry pobiegłem wzdłuż Warty i w sumie mogłem tak zrobić od początku. Od rzeki chłodniej i ścieżka przyjaźniejsza dla stóp;)
Nie dałem rady w tym roku być na Biegu Kwietnym w Lisowicach:) Nie mogę być na Krakowskich Błoniach:( Stad pomysł na mój Kwietny Bieg w rodzinnym mieście. Swoją drogą taki bieg mógłby znaleźć się na stałe w moim kalendarzu:) Z czasem może znalazłby się jeszcze Ktoś  chętny na spokojne dłuższe wybieganie dla Papieża Rodaka:)        
Przecież nie trzeba koniecznie biec czterech pętelek. Jedna to bez mała dyszka. Każdy na luzie da radę. Zresztą po drodze jest sporo przejść z sygnalizacją świetlną, które wymuszają pit stopy dla złapania oddechu hi,hi...                         

środa, 3 czerwca 2015

Nie pojadę do Krakowa...

na Kwietny Bieg i dłłuuuggggiiiieeeee wybieganie wokół krakowskich błoń:(
Cytat: "Kwietny Bieg to kiedyś sztafeta, która obiegała Polskę wzdłuż jej granic lądowych i morskich, jak również towarzyszące równolegle inne biegi w różnych miejscach Polski. Organizatorzy jednego z pierwszych takich biegów towarzyszących, wokół krakowskich Błoń, zauważyli pewną zależność: długość granic Polski to ok. 3530 km, a obwód Błoń  - ok. 3530 m. I tak zapoczątkowali jednostkę Kwietnej Mili, czyli jedną tysięczną długości granic lądowych i morskich Polski - 3530 m"
Najbliższa taka impreza co roku odbywa się w Lisowicach. Dwa razy uczestniczyłem w tym dwudziestoczterogodzinnym biegu. Ostatnio w zeszłym roku. Było super!!!
Na krótkiej pętli 1352m (atestowanej:) przez całą  dobę widać biegaczy, kijarzy i młodzież. W ciągu dnia spacerują całe rodziny z dziećmi nawet w wózkach. W hołdzie Ojcu Świętemu  za rozbudzenie ducha wolności  jakiego dokonał w trakcie swojej pierwszej pielgrzymki do ojczyzny.
Regulamin jest prosty, nie ma opłaty startowej i pogoda zawsze dopisuje he,he...
Niestety tegoroczna edycja wypadła w ubiegły weekend i nie dane było mi tam pobiegać:(
Dlatego wymyśliłem sobie Kwietny Bieg w mieście świętej wieży hi,hi.... Nadałem mu nazwę: *Kwietny Bieg Między Pomnikami Jana Pawła II*
W mieście mamy trzy monumenty naszego Papieża (przynajmniej o tylu wiem;) Na Jasnogórskich Wałach /widoczny z Błoń/ na Placu Daszyńskiego i największy na Złotej Górze w Parku Miniatur. 
Start rano spod Jasnej Góry. Potem między parkami Aleją Sienkiewicza, Alejami Najświętszej Maryi Panny do Placu Daszyńskiego obok "Papieża Pielgrzyma" Dalej Mirowską, Faradaya, Legionów, Złotą pod rekordowo gigantyczną figurę JPII. Wg endo dystans ok. 4,5km, czyli dziewięć w obie strony.





Cztery kółka ścinając zakręty powinny akurat na dziesięć Kwietnych Mil wystarczyć;)
Ma być ciepło. Bardzo ciepło:(
Ale pomalutku, do przodu i zobaczymy:)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Postartowe...

roztruchtanie dziś tylko i odnowa biologiczna w chłodnej wodzie "Pacyfiku";) Rewelacja!
Z dobiegiem na "Bałtyk" jedynie sześć kilometrów spokojnego dreptania po wczorajszym napieraniu w Ogrodzieńcu.
Właściwie nie odczuwam specjalnie trudów wczorajszego ciorania jurajskimi ścieżkami. Jednak regeneracja i odpoczynek to też elementy treningu;) Dlatego jutro wygibasy, czyli gimnastyka.
Fajnie wczoraj było, ale się skończyło!
Dzisiaj przeglądając fotki zauważyłem, że z Agnieszką stworzyliśmy przypadkowo bardzo zgrany duet;)
Biegliśmy wspólnie po raz pierwszy, a kroki mieliśmy zsynchronizowane jakbyśmy trenowali razem nie raz he,he...


Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13