"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


Bardzo proszę dla Kuby mojego kumpla i z góry dziękuje:)

wtorek, 31 maja 2016

nie wiem...

jak, nie wiem gdzie, nie wiem kiedy he.he... ale w maju przebiegłem trzysta osiem kilometrów:) 
Na trzydzieści jeden dni dwadzieścia trzy były biegowe. W tym dwa starty zaraz na początku miesiąca: połówka w Cieplicach i dycha tu na miejscu w Czewie;)

Dzisiaj z rana dziesięć mil. Najpierw ulicami Lisińca, a na koniec dwa kółka na "Bałtyku" i letnie morsowanie w "Pacyfiku" hi,hi... 
Duszno, parno, co rusz przelotnie kropi, lecz cały czas ciepło. Jak na bieganie aż za ciepło:( Cóż będzie jeszcze pewnie coraz cieplej, więc trzeba się przystosować;) 
Dziś na ścieżce rekreacyjnej spotkałem śmiertelnie poważną Panią uprawiającą slow running:( A przecież ta  szkoła biegania ze Wschodu w tempie niko niko uczy lekko, łatwo i z uśmiechem:)
Podziwiam biegaczy, Którzy naładowani endorfinami mają taką radochę, że niezależnie od pokonanego dystansu "gęby" Im się śmieją od ucha do ucha;) 
Bo ja też często gęsto, gdy przybiegam zgrzany lub zmarznięty;) przemoczony albo  zaszroniony;) brudny, ściorany, upodlony 'śmieję się jak głupi do sera' he,he... I nie tylko. Zawsze jak widzę na trasie ładną biegaczkę to śmieję się całą gębą hi,hi... Zresztą nie ja jeden;) Większość biegających wydaje mi się jest radośniejsza i pozytywnie nakręcona przez to szybsze przebieranie nogami;)

poniedziałek, 30 maja 2016

jak ślimak...

określiła niedawno swoje bieganie rozczarowana Koleżanka. Mnie jednak bardziej martwiłby brak regularności niż szybkość. Jakakolwiek aktywność fizyczna jest przecież lepsza od braku aktywności. Ważne myślę jak w przypadku każdego leku stosować ją nawet w małych dawkach, ale regularnie he,he...
Był czas kiedy wychodziłem codziennie o szóstej trzydzieści na trzydzieści minut i robiłem niecałe cztery kilometry:( Taki jogging uprawiałem przez kilka lat. Nie startowałem w zawodach i było mi z tym bardzo dobrze hi,hi... Później poznałem Biegaczy i "wkręcili" mnie w bardziej zaawansowane bieganie;) Według Verdiego te parę lat truchtów świetnie przygotowało mój układ szkieletowo - mięśniowy do większych obciążeń. Coś w tym jest, bo dzięki Bogu po "rzuceniu się na głęboką wodę" obyło się bez kontuzji, które często nękają początkujących biegczy:)
Wspomniana Znajoma jest zafascynowana bieganiem i jak sama mówi kocha szybsze przebieranie nogami:) Radość z biegania po każdym biegu wymalowana jest na Jej twarzy:) Niezwykle ambitna  chce non stop być lepsza. Co w przypadku nas amatorów z racji na obowiązki jest bardzo trudne:( Szczególnie dla kobiet które chcą być przecież najlepsze jako mamy, żony, gospodynie domowe, pracowniczki... itd. Trzymam kciuki, aby biegała tyle ile potrzebuje dla zdrowia i dobrego samopoczucia;) Zresztą podobno są Sarenki i Boże Krówki hi,hi... A na poważnie to Zające które lubią szybko i krótko oraz Żółwiki co wolą wolno i długo;)

Dzisiaj byłem żółwiem udającym zająca he,he... Przetuptałem  tylko kilka kółek wokół "Bałtyku" i Adriatyku". Ostatnie było najfajniejsze, bo z poznaną dopiero co początkującą Biegaczką - sympatyczną Agatą;) 
W sumie z dobiegiem wyszła jedenastka w spokojnym, relaksacyjnym jak po "łikendzie " przystało tempie:)

sobota, 28 maja 2016

pobudka...

bez budzika przed czasem jak to w soboty zwykle bywa he,he... Według synoptyków w ciągu dnia ma być gorąco i burzowo:( Dlatego z rana póki temperatura znośna toaleta, śniadanie i kierunek Aleja Brzozowa.
Po prawie dwóch kilometrach truchtania na Parkitce pit stop;) Na siłowni przy skwerku trochę wygibasów na wahadle, potem wymachy nóg na 'biegaczu' i hajda w las. 
Przy Sanktuarium Krwi Chrystusa wyhamowałem. Bo w zacienionej niecce terenu gdzie wilgoć po opadach zawsze utrzymuje się jeszcze długo, długo ptaki świergotały przecudownie :) Słuchałem zauroczony i dopiero po chwili pomyślałem, że mogę włączyć w telefonie filmowanie i nagrać ich śpiew:
Niestety chyba się kapnęły i kiedy włączyłem nagrywanie trochę spuściły z tonu hi,hi...
Potem dwie pętle jak to drzewiej bywało i wracając wskoczyłem ponownie na wahadło i 'biegacza';) 
Wróciłem z drugiej strony i endo naliczyło 16 kilometrów. W całym tygodniu w pięciu wyjściach siedemdziesiąt dwa. 
Zawsze poranne bieganie było, jest i będzie najfajniejsze:) Szczególnie o tej porze roku;) Później gdy słoneczko, przypieka i temperatura rośnie szybko w górę ja zimnolubny czuję się jak skwarek podskakujący na patelni cha,cha...  

piątek, 27 maja 2016

poniedziałek...

w piątek hi,hi... Po świątecznym leniuchowaniu w Boże Ciało dziś wybiegłem bez pomysłu na jaką trasę. Kiedy brak planów i nie bardzo wiem gdzie to zawsze zostaje pobliski "Bałtyk";)
Od wczoraj ruch tam jak na otwarcie sezonu przystało he,he... 
Działa wake park i ruszyła wypożyczalnia sprzętu pływającego MOSiR_u :) szkoda tylko, że ten co projektował ścieżkę rekreacyjną /nawierzchnię/ nie zobaczył jak to zrobiono w Lasku Aniołowskim. Tam fajne piaskowe podłoże, a tu ciągle "wyłażące" na wierzch kamole i twarde podłoże:( 
No tak, ale tam biega Prezydent;)
Przed jutrzejszym sobotnim bieganiem w Alei Brzozowej zrobiłem tylko jedenaście kilometrów, bo w tym miesiącu na liczniku już 265:) A to jeszcze nie "ostatnie słowo";) Podsumowanie maja dopiero we wtorek.  

Dzisiaj bieg w którym start marzy mi się od dawna, lecz na razie pozostaje niestety w sferze marzeń i nie zanosi, abym tam szybko wystartował:( Mowa oczywiście o jak to niektórzy mówią kultowym he,he... Rzeźniku;) Podglądam na żywo od rana zmagania i kibicuję wszystkim Masarzom hi,hi...
Pierwszy duet Piotr i Miłosz 82 km pokonali w czasie 8:45;24! Szacun - wielkie brawa i graty! 
Są już kolejne pary na mecie, ale niektórzy "biorą wszystko" i lecą jeszcze hardcorowe 98km:)  Mocno trzymam kciuki za Tych co jeszcze na trasie! Co nie walczą o podium, lecz za Takich jak ja co postanowili: *zrobię To najlepiej jak się da* Dla czystej przyjemności biegania:)
Stówkę trzy razy już przebiegłem:) Ale asfalt to nie to samo co Górki;) Na łonie natury gdzie otaczająca przyroda i kapitalne widoki dają ten fantastyczny klimat musi być rewelacyjnie, choć pewnie trudniej;) 
Jak to na tym łez padole zawsze bywa wszystko co najpiękniejsze rodzi się w bólach;)

środa, 25 maja 2016

kiedy...

czekałem przed klatką aż endo załączy gps z samochodu wysiadł pan doktor i witając powiedział: 
"gps pan włącza? żeby pan nie zabłądził jak pan za daleko pobiegnie?"  
Nie, nie odpowiedziałem. Chce wiedzieć ile przebiegłem, jakim tempem i w jakim czasie.
Najpierw obleciałem obrzeża parku Lisiniec, a potem wpadłem na orbitę zbiorników "Adriatyk" i "Bałtyk";) Fajnie kręciło mi się kółeczka po ścieżce rekreacyjnej, bo w przeciwnym kierunku biegał inny biegacz:) 
Dziś pogoda dziwna miało padać, ale jakoś chmury omijały nas bokiem. Miałem nadzieję, że skończę pod "prysznicem z nieba";) Niestety chmurzyło się gdzieś w oddali, błyskało i nawet w pewnym momencie nad jasnogórska wieżą pokazała się tęcza:) Ale hydrantu z wodą tam na górze nie było komu odkręcić he,he...
Wreszcie zaczęło solidnie grzmieć i pomyślałem: deszczu się nie boję! Lecz nie chciałbym, żeby mnie piorun strzelił nad tą wodą, więc wracam.
Gdy dobiegłem pod blok i wyłączałem endo z klatki wyszedł pan doktor i spytał: 
"od tego czasu jak się widzieliśmy pan cały czas biegał?"
Potwierdziłem. 
"A ile pan przebiegł?" 
Odpowiedziałem piętnaście kilometrów. 
"Ładnie. Bardzo dobrze" Popatrzył chwilę jak się rozciągam spytał jeszcze: 
"ile pan przebiegł najwięcej kilometrów za jednym razem?"
Hi,hi... w głębi duszy zachciało mi się śmiać, bo już nieraz mnie o to pytano:) Za każdym razem, kiedy odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że sto kilometrów mina osoby pytającej była bezcenna;) Teraz też pan doktor rzekł: "ooo niech to, gratuluję" W duchu jednak chyba pomyślał, że ściemniam he,he...
Jak się przebrałem zrobiło się ciemno, zaczęło mocno padać i walić piorunami. Popadało krótko, ale powietrze zrobiło się kapitalne. Nawet trochę żałowałem, że za wcześnie wyszedłem:( I taka myśl przebiegła mi przez głowę, a może jeszcze wyjść i zrobić z dychę hi,hi...

wtorek, 24 maja 2016

Wcześniej...

trzeba będzie wychodzić pobiegać, bo od samego rana ciepło, aż za ciepło jak na bieganie:(
Na "Bałtyku" po prawie dwóch pętlach spotkałem Ewę i zaczęliśmy kręcić kółka wspólnie. Ani się obejrzałem, a tu na dreptanych pogaduchach zeszło nam prawie osiem kilometrów he,he... Z dobiegiem jedenaście, a w planie jeszcze seria dziesięciu przebieżek;) 
Na przebieżki "schowałem" się na zacienioną ścieżkę, lecz i tak wyschłem "na wiór" hi,hi... Trzeba będzie zabierać jakieś picie, bo na dłuższą metę suszi;) 
Po bieganiu wyschnięty wskoczyłem do "Pacyfiku"!  Woda rewelacyjna! 
Po piętnastce chociaż kilkanaście minut pluskania jest jest świetnym odprężeniem dla mięśni, stawów, oraz ogólnego samopoczucia:) Za każdym razem po takiej kąpieli ostatni odcinek do domu biegnie mi się kapitalnie mimo, że pod górkę;)
W sumie zrobiłem dziś siedemnaście kilometrów:) Nieco upodliłem, bo jeszcze organizm nie przywykł do żaru z nieba. Za to owsianka po biegu smakowała jak nigdy;)

W między czasie przyszła fantastyczna wiadomość nasza Wnusia Kochana zaczęła raczkować! To znaczy niedługo zacznie chodzić, a zaraz wkrótce potem biegać z dziadkiem  hi,hi...

I jeszcze odpowiedź dla młodego Pytacza znad "Pacyfiku", który dziwił się:) "chce się panu biegać w taki gorąc? nie lepiej wypić zimne piwo w cieniu niż tak się męczyć?"
 

poniedziałek, 23 maja 2016

dzień...

Kobiet dzisiaj "Bałtyku" he,he... Najpierw spotkałem na orbicie parku Lisiniec Basię:) Potem dwie Kijarki i Ewę, Która zaczęła wcześnie, bo chciała zdążyć przed upałem:) Później jeszcze jedną Nordiczkę;) i jedną biegaczkę, a facetów zero:( 
Nie wiem czy to skutek reklamowanego wczoraj w tv biegu tylko dla kobiet? hi,hi...
Nie jestem zwolennikiem dzielenia np: klub tylko dla mężczyzn, kawiarnia tylko dla pań, a już szczególnie biegaczy i biegaczek:( Co to za impreza biegowa, gdy wystartują tylko faceci? Ani na czym oka zatrzymać, ani dodatkowej motywacji do napierania;) 

Dziś trzynastka na dobry początek nowego tygodnia:) Pomalutku, powolutku, bo przecież: "bieganie nie polega na tym aby nabijać kilometry tylko się nimi delektować"
Przedwczoraj na bialskich polach zdarte do krwi kolana przyschły, zrobiły się strupki i przy szybszym przebieraniu nogami trochę bolą:( 
Na szczęście endorfiny wydzielające się w czasie biegu działają przeciw bólowo;) 
Planowałem po bieganiu skorzystać z zimnej wody w "Pacyfiku" na ochłodę he,he... Jednak w końcu zrezygnowałem, żeby przypadkiem nie zapaprać pokaleczonych kolan.
Aura dla mnie nie zbyt biegowa:( Za gorąco! Ale cóż trzeba się przyzwyczajać. Fajnie byłoby potupać w lesie w cieniu drzew, lecz na dalsze wypady za miasto brak czasu. 

Na koniec bezpłatna reklama he,he...
cytat: "Jak co roku 26 maja o godzinie 17:00 zaczynamy Kwietny Bieg pod Papieską skałą, pierwszym okrążeniem wokół Krakowskich Błoń. Potem rejestracja na Endomondo, a od 9 czerwca 17:00 do finału 10 czerwca 17:20, rejestracja w Kwietnym namiocie jako Memoriał Kwietnej Mili. (AM)"

sobota, 21 maja 2016

Polska biega...

a ja z Nią he,he... Ponad 500 biegów i 100 tyś. uczestników w całym kraju tak wygląda 12 weekend Polska biega. Do tego powinno się doliczyć samotnych "Wilków" takich jak ja i mi podobnych hi,hi... 
Uczciłem dzisiejsze święto biegowe tym co kocham, czyli szybszym przebieraniem nogami;) Tam gdzie biega mi się najfajniej tzn. w Alei Brzozowej, Lasku Wilka i bialskich polach:) Zrobiłem dwie pętle i w sumie prawie 10 mil. Spotkałem po drodze dwie biegaczki, czterech biegaczy i dwoje Kijarzy. 
Biegło mi się rewelacyjnie! I chociaż przy Gruszowej "złapałem zająca", kolano zdarłem to i tak było super:) Bieganie działa na mnie tak relaksująco, że jak wyrżnąłem "orła" nawet w duchu nie zakląłem;) Tylko pomyślałem - na  gorszych wertepach nawet się nie potknąłem, a tu ki diabeł mi podkłada kamienie pod nogi;)
Najważniejsze, że skończyło się na obtartych kolanach:) bo nieraz słyszałem o złamaniach (odpukać w niemalowane drewno;) podczas wydawałoby się niegroźnych upadków:(
W całym minionym tygodniu nadreptałem w pięciu wyjściach prawie 65 kilometrów. 
Teraz czas na ważny element treningu tj. regeneracje i odpoczynek he,he... Dlatego wieczorkiem coś dla ducha skoro rano było dla ciała hi,hi... 
"Kredyt" w teatrze Adama Mickiewicza.

piątek, 20 maja 2016

czułem...

się od paru dni zatuptany he,he... A po wczorajszym bieganiu dodatkowo ociężały;) więc dziś dziesięć przebieżek na mojej ulubionej ścieżce:) I regeneracja w zimnej wodzie "Pacyfiku". To bezpłatne spa tuż "pod ręką" jest świetną formą odnowy biologicznej czego w różnych sytuacjach doświadczyłem już nie raz:)
Pierwsze powtórzenia jak zawsze: "najpierw powoli jak żółw ociężale..." hi,hi, ale każde kolejne coraz szybsze. Ostatnie leciałem już "jak przeciąg";) Chyba zmotywowany spojrzeniami dwóch obserwatorów;) 
Nic Goście o dziwo nie komentowali, nie pytali tylko przyglądali się.  
Po przebieżkach potuptałem nieco na schłodzenie, a potem plum do naszego rodzimego oceanu;)
Popływałem, ponacierałem mięśnie zimną wodą i gdy wyłaziłem z wody usłyszałem od babci zakazującej wnuczkowi moczenia w zimnej wodzie: "jaka woda? ciepła?" Hmm... cóż mogłem odpowiedzieć - fajna, ciepła! Nie miałem termometru, lecz przypuszczam, że akurat na tym zbiorniku woda ma nie więcej niż 12-13 stopni. Pani pomyślała i po chwili dodała: "no tak, ale trzeba być przyzwyczajonym":)
Dzisiaj było krótkie i chwilami szybkie przebieranie nogami. Zrobiłem jedynie osiem kilometrów. Jednak jak to mówią "lepszy rydz niż nic":)

Muszę to jeszcze napisać, choć niektórym się pewnie narażę. W necie hejt biegaczy i nie biegaczy odnośnie zmiany trasy Rzeźnika. Nie miałem jeszcze okazji biec tym biegu z góry zaznaczam. Obwinianie jednak ministra, dyrekcji parku, pis_u, a nawet katolików i  kościoła... Tak, tak na takie wpisy też się natknąłem:( jest dla mnie niepoważne. Każdy organizator występuje z propozycją trasy i uzgadnia ją i zarządcą. W mieście to zarząd dróg, policja. W lesie nadleśnictwo itp. Owszem czasem zdarza się i jest to podyktowane różnymi względami, że w ostatniej chwili trasy są zmieniane, lub imprezy odwoływane. 
Sam biegam, ale rozumiem, że bieg w parku narodowym jest utrapieniem dla turystów, spacerowiczów, fauny i flory.
Wąskie ścieżki, tłumy miłośników spędzania wolnego czasu w górach z racji długiego weekendu itp. itd. 
Jest takie powiedzenie: "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień". Czy wszyscy podgrzewający temat nigdy na imprezach biegowych nie spotkali się ze skracającymi trasę? Ze śmiecącymi poza punktami odżywczymi? Z nerwowymi Ścigaczami wyzywającymi piechurów, kierowców zawadzającymi Im nawet wtedy gdy org zaznacza, że bieg odbywa się nie na zamkniętej trasie tylko przy ograniczonym ruchu! Sam byłem świadkiem na biegu leśnym jak Mistrz_u zbluzgał dziecko, bo utrudniło Mu pobicie rekordu świata:(
Każda strona ma swoje racje, ale zawsze prawda leży pośrodku. Szerzenie fermentu w środowisku biegaczy - nawoływanie do jakiś protestów i wciąganie biegania do polityki jest wstrętne. Różnimy się poglądami i statusem społecznym. Mamy jednak neutralną politycznie enklawę. Tak mi się przynajmniej wydaje;) Nie pozwólmy, aby w dziedzinie życia, która daje nam tyle radochy rozgorzało kolejne "piekiełko" i wzajemne animozje.

czwartek, 19 maja 2016

ufff....

z focaccia al verde i lampką czerwonego wina w  brzuchu biega się fajnie;) ale przyznaję z początku bardzo trudno he,he...
Po kolacji w Domu Pizzy i Wina przypomniałem sobie, że dziś jeszcze nie biegałem:( Najpierw pomyślałem jutro! A zaraz potem przecież mówi się: "lepiej zrób dzisiaj co masz zrobić jutro"! 
Na początku toczyłem się jak antałek hi,hi... Ale po mniej więcej piątce było już normalnie. Tzn. siła była:) leciałem jak burza tylko z szybkością żółwia he,he...
Natuptałem trzynaście i pół kilometra, lecz i tak chyba nie spaliłem wszystkich nadprogramowych kalorii;) 
Focaccia była świetna:) chrupiąca, aromatyczna i bardzo smaczna:) i wytrawne wino również.   

Pogoda po kilkudniowym ochłodzeniu dziś rewelacyjna. Na termometrze o dziewiętnastej + 19 i dlatego pewnie na "Bałtyku" gęsto. Rowerzyści, biegacze, kijarze, spacerowicze i jakaś ekipa kręcąca na plaży film. Kamera, dron i para obsypująca się kolorową farbą w roli głównej.
Cieszę się, że zdecydowałem się na wieczorne bieganie:) Endorfinki działają. Brzuch wytrzęsiony he,he... Na pewno lepiej będzie się spało:)

wtorek, 17 maja 2016

do wnusi...


pobiegłem he,he... Bo uwielbiam tego Szkraba:) Marecki (tata;) wystawił Maleńką do okna i mogłem Jej pomachać i przesłać buziaki:) Minkę miała zawadiacką;) Niby lekko zdziwioną z takim nieśmiałym uśmiechem hi,hi... 
Wybiegłem po deszczu i miałem nadzieje, że zdążę przed następnym. Niestety nieco się przeliczyłem:( Po piątce zaczęło pokrapywać, a  przy Szkole Pożarnictwa lunęło "jak z cebra" he,he... Schroniłem się pod wiatą przystankową... Lecz kiedy zobaczyłem po przeciwnej stronie skrzyżowania Biegacza w krótkich portkach, który ani myślał skorzystać z zadaszenia szkoły lekko zawstydzony hi,hi... ruszyłem. Gdy dobiegłem do domu MLP już w progu powitała mnie pytaniem: "masz na sobie chociaż suchą nitkę?" Odpowiedziałem: pewnie! bo biegłem miedzy kroplami;) Zaraz dodałem, że nie ja jeden biegam w deszczu. Pokiwała głową i skwitowała krótko z podziwem: "to jest więcej takich Wariatów;)"
Chłodno, bo pięć stopni plus wiatr i deszcz sprawia, że temperatura odczuwalna robi się o wiele niższa:( Mimo to biegło mi się fantastycznie:) 
Przemoczony, ubłocony, ale szczęśliwy jak dziecko taplające się w kałuży zaliczyłem dwanaście kilometrów. 
Musiałem chyba wyglądać na sponiewieranego, bo już na sam koniec przebiegając Klasztorną sympatyczna kierowniczka KIA ustąpiła mi pierwszeństwa na przejściu dla pieszych he,he... Fajnie było! Po wczorajszym truchtaniu z Mirkiem nogi same rwały się do przodu:)

poniedziałek, 16 maja 2016

z Mistrzem...

dziś miałem okazję pobiegać:) Planowałem inną trasę. Ale przecież *dla towarzystwa Cygan dał się powiesić* he,he... 
Po dobiegu na "Bałtyk" wpadłem na Mirka Suk:) Biegacza którego podziwiam! Chociaż jest wcześniej urodzony;) dla mnie poza zasięgiem jeśli chodzi o czasy w jakich biega dychy i półmaratony hi,hi... Nie dalej jak wczoraj w Działoszynie przebiegł 10 km w 41 minut! Oczywiście wywalczył jak zawsze najwyższe pudło w swojej kategorii wiekowej. I mimo to kreci nosem, bo jak mówi czas słaby. SŁABY ?!?! Brałbym w ciemno taki wynik! Chciałbym tak zasuwać i co rusz wypinać klatę na pudle he,he... Mój rż na dychę to 44:20 sprzed kilku lat i nie przewiduję raczej tendencji do urywania minut hi,hi... tylko dałby Bóg wolny spadek prędkości;)
Zaczęliśmy biegać pętelki ścieżką rekreacyjną i jakoś tak zgraliśmy mimo woli tempo, że w czasie drepatnych pogaduch kręciliśmy kółka jak dwa idealnie spasowane trybiki;)
Facio raczący się na ławeczce napojami wyskokowymi po którejś z kolejnych pętli zagadywał: "panowie ile tak można biegać, przyglądam się i zazdroszczę kondycji". 
W duchu pomyślałem: 'Chłopie ja Tobie też! Od rana procenty! To trzeba mieć zdrowie!'
Biegło nam się tak kapitalnie, że nawet nie zauważyłem kiedy natuptaliśmy dychę z hakiem i trzeba było wracać. W sumie wyszła spokojna piętnastka na luzie. 
Mirek namawiał mnie na połówkę w Piotrkowie, ale mnie od dzisiaj chodzi po głowie  fajna imprezka biegowa w Lisowicach;)
Niby jedno nie wyklucza drugiego;) 

sobota, 14 maja 2016

cudowne...


było dzisiejsze bieganie:))

Temperatura powietrza +12, pochmurno, wilgotno po wczorajszych opadach deszczu. Bujna kipiąca zieleń, świeże, rześkie powietrze, tumult rozświergotanych ptaków i brak jakichkolwiek odgłosów cywilizacji. Za to uwielbiam te okolice Alei Brzozowej i bialskich pól. Spokojne tempo bez sapania, napinania, czyli na ekonomicznej prędkości he,he...

Nie ja jedyny widać lubię te klimaty, bo przez trzy pętle za Sanktuarium Krwi Chrystusa minąłem się z dwiema biegaczkami, trzema biegaczami i parą Kijarzy;) 

Znalazłem kolejną fajną dziewiczą ścieżkę:) Spłoszyłem znów parę zajęcy hi,hi... i w końcówce pomyślałem byłoby super gdyby jeszcze na koniec przypadało. I co? Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje:) Wracając zgodnie z zasadą mówisz i masz spotkała mnie przyjemność prysznica z nieba:) Nie jakaś ulewa, oberwanie chmury, ale cieplutki majowy delikatny deszczyk. Może urosnę hi,hi... Uwielbiam bieganie w deszczu! Turlałem się po dwudziestu kilometrach do domu i gęba śmiała mi się od uch do ucha:) Nie dziwie się więc, że przy wrotach cywilizacji koło kościoła św. Krzyża ładna dziewczyna z psem przyglądała mi się podejrzliwie he,he...
W sumie natupałem 22 kilometry, ale radochy i endorfin bez liku:) 
W całym tygodniu w pięciu wyjściach sześćdziesiąt pięć kilosów. 
Od kilometrażu ważniejsze jednak jest tzw. "ładowanie akumulatorów" które daje siłę do mocowania się z życiem;) 
To był naprawdę fantastyczny poranek. Chociaż pod blokiem młody chłopak patrząc jak się rozciągam rzucił: "trenuje pan w taką pogodę?" I szybko dodał: "w sumie ciepło jest, tylko ten deszcz brrr" A ja na to: nie przeszkadza, bo latam między kroplami hi,hi...  

piątek, 13 maja 2016

Trzynastego...

maja w piątek to dla niektórych przesądnych szczególnie pechowy dzień he,he... 
Nie wierzę w czarne koty, feralną trzynastkę, horoskopy i inne gusła. Chociaż w przypadku tych ostatnich, żeby się sprawdziły trzeba im tylko trochę pomóc hi,hi... 
Trzynastego zawsze uważałem za fajną, szczęśliwą liczbę:) 
W dzieciństwie uczyłem się w podstawówce nr 13.  
Dziewięć lat temu dokładnie 13 maja 2007 roku przebiegłem swój pierwszy maraton. Debiutowałem na królewskim dystansie w Łodzi i był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu:)
Dzisiaj z racji trzynastego planowałem przebiec tylko trzynastkę, ale biegam "na czuja" i niestety przedobrzyłem - zrobiłem czternaście:( No dobra przyjmuję trzynaście, a ten jeden będzie akonto na jutro hi,hi... 
Jak na trzynastego przystało pobiegłem dziś nie planując trasy "tam gdzie oczy poniosą" he,he... 
W sumie to wyszedł bieg z narastającą prędkością, bo słonko zaczęło coraz bardziej przygrzewać:( Dwadzieścia jeden stopni na plusie w cieniu to jak dla mnie zimnolubnego ciut za wiele. Lecz z drugiej strony to za mało, żeby mnie to załamało;) Na szczęście  jak to bywa trzynastego powiewał kapitalny wiaterek, który osuszał pot na czole:)
Z drugiej strony nie pomyślałem... cóż trzynasty;) bo mogłem po trzynastym kilometrze wskoczyć do "Pacyfiku" hi,hi...

środa, 11 maja 2016

w blasku...

porannego słońca pluskanie w "Pacyfiku" jest fantastyczne:) Temperatura powietrza plus piętnaście i choć woda ma nieco ponad dychę to wydaje się być zimniejsza niż zimą he,he... 

Najpierw jednak kółko ścieżką rekreacyjną. Zaniedbałem ostatnio regularne kąpiele:( i czas wrócić do systematycznych wizyt na kąpielisku "pod brzózkami". A robi się już tłoczno. Dzisiaj miałem okazję poobserwować jak trenują w piankach triathloniści;) 

Regeneracja w chłodnej wodzie jest świetna i żadne zimne natryski nie zastąpią taplania w naturalnym akwenie;)

Zrobiłem dziś tylko nieco ponad cztery kilometry, ale wiosenne morsowanie hi,hi... zrekompensowało mi jeszcze z sześć:)

Jutro? 
cotygodniowa gimnastyka, a na biegowe ścieżki wracam trzynastego maja w piątek;)

    

wtorek, 10 maja 2016

najulubieńsza...

moja ścieżka na popularnie zwanym "Bałtyku";) czyli parku Lisiniec. 
Pełna zieleni o mięciutkim podłożu, częściowo zacieniona z mnóstwem śpiewających ptaków i na szczęście mało uczęszczana he,he...
Dlatego tam uskuteczniam wolny od ciekawskich spojrzeń odmulające przebieżki;) Kiedyś jednego Gościa chyba musiało skręcać z ciekawości, bo zaczął się dopytywać: "czemu pan tak biega tam i z powrotem? A dlaczego w tamtą stronę szybko,  a z powrotem wolno?" 
Ostatnio czułem się jakiś spętany:( Więc z rana dwie pętle wokół "Adriatyku" i "Bałtyku" Potem szybko wolno, szybko wolno.... Po kilku żwawszych powtórzeniach jak to mawiał kiedyś nasz sympatyczny skoczek narciarski Piotrek Żyła: "luz w d...e" hi,hi... 
Rozochocony na zakończenie pełen werwy zrobiłem jeszcze po takiej fajnej łące podbieg pod Jasną Górę od strony św. Jadwigi ze slalomem między drzewami;)


 






 


W sumie wyszło jedenaście kilometrów:) chociaż liczyłem na siedem, osiem;) Ale jak mówią stare polskie przysłowia: *dobrego nigdy za wiele* i *od przybytku głowa nie boli* he,he...

poniedziałek, 9 maja 2016

Nasi...

wczoraj "zaszaleli" na Wings For Life World Run !!!
Bartek Olszewski w Kanadzie, Dominika Stelamach w Australii, Diana Gołek w holenderskiej Bredzie, Tomasz Walerowicz i Agnieszka Janasiak na naszej rodzimej ziemi:) Oraz wielu Innych miłośników biegania, bo w 34 lokalizacjach na całym świecie uczestniczyło w tym biegu z goniącą metą he,he... około 100 tyś. uczestników. 
Wygrał niesamowity Włoch Giorgio Calcaterra! Oglądałem relacje z tej imprezy w tv i kiedy przyglądałem się w jakim tempie przebiera nogami po siedemdziesiątym kilometrze kibicowałem Mu z całego serca, aby dobiegł do dziewięćdziesiątego kilometra:) Aż głody biegania się zrobiłem z tego patrzenia hi,hi... 
Ogromny szacunek, wielkie brawa i podziw dla Gościa! 
Z drugiej strony nie na darmo nazywamy Italczyków Makaroniarzami hi,hi...  Dużo pasty i jest efekt he,he...
Nasz Bartek drugi na świecie także zasłużył na graty i słowa uznania, ale mój imiennik Walerowicz jest mi mentalnie najbliższy;) 
"- Nigdy nie biegnę na maksa. To ma mi sprawiać przyjemność - opowiadał po biegu Walerowicz, który planował dać się złapać na 75 kilometrze.Biegamy tak samo hi,hi... tylko On szybciej;)

Dzisiaj  z tego wczorajszego patrzenia już nie mogłem się doczekać szybszego przebierania nogami;) Po takim mentalnym treningu mógłbym dziś wystartować na setkę lub w biegu 12h he,he...  
Nadreptałem 14 kilometrów posłuchałem ptaków w parku Lisiniec, napawałem oczy widokiem kwiecia na drzewach i krzewach, ale w głębi duszy pojawiła się tęsknota za ultra. 
To jest fascynujące kiedy po którymś tam kilometrze jak gdyby wyłączała się świadomość   i człowiek biegnie niczym w transie:) Oddech i kroki zgrywają się jak idealnie wyregulowana maszyneria. Wtedy się biegnie, biegnie, biegnie... 

sobota, 7 maja 2016

w pełnej...

krasie Aleja Brzozowa i bialskie pola w sobotę rano:)
Trochę później niż zwykle wybrałem się dzisiaj na sobotnie bieganie. A o tej porze roku im później tym bardziej gorąco:( Słonko już tak przypieka, że po startach niedzielnym i czwartkowym  kark, barki i przedramiona mi spiekło hi,hi...
Chyba nordic walking robi się bardziej populary niż bieganie, bo dziś spotkałem tylko jednego biegacza i biegaczkę. Za to Nordic_ów kilkunastu. Poza tym cztery Panie z psami. Przyznaję wzięło mnie zdziwko i muszę to napisać he,he... Zawsze kiedy któryś z czworonogów z oddali na mnie łypił ślepiami Każda z Pań brała swojego pupila za obrożę i czekała aż przebiegnę! Pierwsza nawet tłumaczyła się: "on jest grzeczny tylko młody" Podziękowałem sympatycznym Kobietom, że bezstresowo mogę pobiegać i pożyczyłem miłego dnia:) Gdyby Któraś z Pań przypadkiem tu zajrzała dziękuje jeszcze raz :)) Zawsze jestem wdzięczny i doceniam takich odpowiedzialnych Opiekunów czworonogów.
O jeszcze! wracając spotkałem trzy  Amazonki na koniach! Piękny widok;) I małżeństwo które uczestniczy w morsowaniach. Już teraz umówiliśmy się na otwarcie kolejnego sezonu he,he...
Zrobiłem dzisiaj szesnaście kilometrów, a w całym tygodniu 58 w pięciu wyjściach. Po niedzielnej połówce miał być luz regeneracyjny, lecz trafiła się czwartkowa dycha z dziesięciokilometrowym dobiegiem hi,hi... 
Uwielbiam sobotnie tuptanie w Alei Brzozowej i bialskich polach szczególnie wiosną. Najchętniej jeszcze wcześnie rano kiedy powietrze rześkie i nie muszę smażyć się w słońcu;) 

piątek, 6 maja 2016

nie ma to...

jak odnowa biologiczna w chłodnej wodzie po starcie he,he... Po wczorajszej połówce z czego dychę zrobiłem ścigając się dziś myślałem zrobić dzień wolny. Jednak od jakiegoś czasu lepiej się czuję, jeżeli po zawodach na drugi dzień się roztruchtam;) Chyba ma tu zastosowanie powiedzenie: "czym się strułeś, tym się lecz" hi,hi... Kiedy *dzień po * odpuszczałem trudniej potem było mi wejść na normalne obroty. Dlatego od kilku lat staram się na drugi dzień nawet po maratonie podreptać. Jeśli czuję się naprawdę zmęczony wolę zrobić luz następnego dnia. 
Dzisiaj najpierw delikatny slalom pod kwietnymi parasolami:)

Bo jedno, że z górki. Po drugie po trawce wilgotnej od rosy w kolorze soczystej zieleni po ostatnich opadach deszczu.

Potem kilka pętelek w parku Lisiniec i na koniec plum... do "Pacyfiku". 
Woda niestety nie tak zimna jak pod wodospadem w Podgórnej, ale równie zbawienna na wszelkie bóle stawowo-mięśniowe. Przynosząca także ulgę czarnym paznokciom he,he...

Spokojna ósemka. Dziś bez pośpiechu, bo przecież jutro sobota i wypadałoby odwiedzić Bialską;) 

czwartek, 5 maja 2016

112...

to nie numer alarmowy tylko mój startowy he,he... na dzisiejszym VIII Marszobiegu Prewencji Policji o Puchar Komendanta Wojewódzkiego.
Wcześniej jednak w ramach rozgrzewki nieco ponad pięć kilometrów dobiegu do biura zawodów;) 
Po sprawnym załatwieniu minimalnych formalności trochę odpoczynku i przejazd na Przeprośną Górkę - miejsce startu. Dziesięciokilometrowa trasa w większości dystansu wzdłuż Warty. Tym razem pod butami mięciutko he,he... Asfaltu tyle co kot napłakał. I dobrze, bo po niedzielnej połówce w Cieplicach dzisiaj znowu z dobiegiem i powrotem "z buta" w nagrodę za udany start  zrobiłem dwadzieścia jeden kilometrów:)
Fajna pogoda, ciekawa trasa i piknikowa atmosfera kameralnej imprezy nastrajała wszystkich pozytywnie. Nikt nie narzekał, że nie było punktu z wodą i na tak "wyczerpującym dystansie" i umierał z pragnienia jak to nieraz zdarza się na zawodach:(
Jak zawsze zacząłem spokojnie, żeby po piątce zacząć przesuwać się do przodu he,he...
Biegłem na sportowo i tej klasyfikacji wśród mężczyzn zająłem.... drugie miejsce! Czas 52:12, ale co tam czas kiedy stałem na  pudle hi,hi... Były klasyfikacje mundurowe z podziałem na mężczyzn i kobiety. I podobnie cywilne w strojach sportowych. 
Dodatkowo resortowe najlepszy zawodnik prewencji, najlepszy członek IPA oraz wyróżnienia specjalne. Po biegu pamiątkowa koszulka techniczna, smaczna grochówa, woda, herbata, kawa i trochę gadżetów w pakiecie. Wszystko za frico:) bez opłaty startowej!
Za pudło dostałem jeszcze rewelacyjny medal w kształcie
karabinu:) 
Syn orzekł, że najlepszy ze wszystkich moich dotychczasowych pamiątek  biegowych:) oraz statuetkę, albumy i dyplom.
Wystartowałem "last minute", bo dopiero wczoraj Moja Lepsza Połowa znalazła mi ten bieg/marszobieg. Dziękuję:))
Decyzję podjąłem dziś rano i poleciałem się zapisać na ostatnia chwilę;)
Było super! Zawsze twierdziłem, że najlepsze jest to co nie jest planowane, przygotowywane tylko brane, gdy pojawia się okazja he,he...

wtorek, 3 maja 2016

reminiscencje...

czyli, wspomnień czar hi,hi...
Piątek 29-04 po podroży wieczorne pływanie w basenie i saunowanie:)
Sobota 30-04 raniutko krótki rozruch (6km;) w celu rozpoznania  terenu he,he... A wieczorkiem parówka w spa;) 
Niedziela 01-05 godz. 11:00 IV Pólmaraton JelenioGÓRSKI. 
Po starcie wszyscy wyrwali jakby lecieli na dychę;) ja jednak po profilu trasy wiedziałem, że połówka zacznie się dopiero po dwunastym kilometrze i zacząłem langsam tj. powoli:)
Gdy "zaczęły się schody" hi,hi... Ci najbardziej Wyrywni zaczęli maszerować, a ja zacząłem wyprzedzać he,he... Do samej mety "łykałem" powoli kolejnych Szybkich i jednocześnie nie dałem się Nikomu wyprzedzić w myśl zasady: *meta, a nie start zaświadcza coś jest wart* ;)
Lekko nie było! Ale Kto powiedział, że będzie łatwo. Leciałem swoje, nie patrząc na stoper i w sumie jestem z tego startu bardzo zadowolony:) Nie czas, ani miejsce dają mi moc radochy, lecz taka końcówka, kiedy lecę do mety jak na skrzydłach i mijam Tych co poszli na żywioł;)
Gwoli statystki czas brutto:01:50;47, netto: 01:50:33. Msc open 149/246 i w M55 6/11. Trasa fajna z widokiem na góry! 
Po ukończeniu połówki dzięki moim Najbliższym wypad do Przesieki i regeneracyjna odnowa biologiczna na wiosennym morsowaniu pod wodospadem w Podgórnej :)
Poza Mielnem to druga w kolejności "mekka" Polskich Morsów i Foczek. Słynna także z corocznych biegów IceMana
Mimo plusowej temperatury otoczenia woda spływająca z gór rewelacyjnie zimna;) Po kilku minutowym pluskaniu wyszedłem różowiutki jak pupcia niemowlęcia hi,hi... Marzyła mi się tam kąpiel i wreszcie się udało! Było fantastycznie! A komentarze przypadkowych Kibiców, szczególnie ze strony Płci Pięknej niezwykle mile łechcące ego hi,hi...
Przed snem ponownie basen i wygrzewanie w saunie.
Poniedziałek 02-05 raniutko postartowe roztruchtanie:) Potem całodniowa wycieczka, a wieczorkiem godzina kręgli i tradycyjnie pobyt w bani;)
Wtorek 03-05 wszystko co dobre szybko się kończy i niestety czas wracać:( Przed wyjazdem na pożegnanie siódemka kończąca ORK-ę czyli wiosenny Obóz Regeneracyjno Kondycyjny. 
Miał być pierwszego maja maraton w Częstochowie, lecz niestety nie był mi dany. Cóż podobno nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło;) Widocznie tak miało być! Może wkrótce podbudowany górskimi treningami powalczę na jakimś królewskim dystansie...

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13