Ponieważ od jakiegoś czasu prawie regularnie maszeruję zacząłem i ten dystans rejestrować he,he... Wychodziłem 13 razy i przeszedłem 57 km;) Co w sumie daje na własnych nogach dystans blisko trzystu kilosów:)
Dzisiaj
Właściwie to powinienem zrobić osiemnaście, bo jutro nasza kochana wnusia Wiktoria kończy półtora roku!
Co tam. "Co się odwlecze to nie uciecze" he,he...
Bardzo stresujące było dziś to bieganie:( Na chodnikach gołoledź i tylko gdzieniegdzie dobra dusza coś sypnęła na tę "szklankę". Na bocznych drogach za parkiem Lisiniec lodowa skorupa lśniąca w słońcu i nogi same się rozjeżdżają.
Ale dałem radę! Nie zaliczyłem "orła" chociaż kilka razy łapałem równowagę w powietrzu machając rękami hi,hi...
Synoptycy wieszczą odwilż:( chociaż na "Bałtyku" zima w pełni:) Wczoraj wykutą "wannę" przykryła lodowa szyba i znów przyjdzie rąbać he,he...