"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


Bardzo proszę dla Kuby mojego kumpla i z góry dziękuje:)

środa, 31 maja 2017

to był...

         maj he,he... Dwieście dwadzieścia pięć kilometrów w osiemnastu wyjściach:) 
Cztery cotygodniowe gimnastyki i dziesięć marszów na sumę czterdziestu dwóch kilometrów. W tym jeden start w Duszatynie na dwadzieścia jeden kilometrów z "hakiem" po górach, błocie i chaszczach hi,hi... 
Dzisiaj pochmurno, wietrznie i dwudziestka z plusem na termometrze, więc pogoda wymarzona na szybsze przebieranie nogami;)

W sobotę czeka mnie bieg "na dochodzenie" he,he... Kuba startuje 9:57, a ja po dziesiątej, bom przecie nie elita, więc nie z pierwszej lini hi,hi... 
Szykuje się czadowa zabawa! Swoja drogą ciekawe, czy kumpla dogonię przed metą? Można obstawiać;)

Dziś w ramach tygodnia regeneracyjno przedstartowego jedno kółko wokół "Bałtyku" i "Adriatyku" z kilkoma przebieżkami w trakcie. Dało to fajną siódemkę:) 
Jutro luzik, a w piątek tylko krótki rozruch, żeby polecieć na świeżości w sobotę;)

poniedziałek, 29 maja 2017

co za...

                 obijanie się zawołałem do mojej siostry stryjecznej Barbary he,he... maszerującej z kijkami na ramieniu w kierunku "Bałtyku". Chwilkę pogadaliśmy i nawet przedreptałem z Nią kawałek:) Oczywiście namawiałem Ją po drodze, by rzuciła te "badyle" i postawiła jednak na bieganie hi,hi... "Ziarnko" zasiane;) bo nawet dwa odcinki w trybie slow runing zrobiła:)

Dzisiaj od samego rana gorąco. Nawet za bardzo:( Dobrze chociaż, że dość silny wiatr miejscami dawał trochę ulgi. Podobno jeszcze trzy dni upałów, a potem mam nadzieję, że w sobotę skwar nieco odpuści na Bieg Ursynowa.

Z racji na sobotni start tydzień regeneracyjny. Dziś tylko tyle ile potrzeba dla podtrzymania funkcji życiowych organizmu, czyli godzinna dyszka;)
Kuba trenuje, więc muszę być w sobotę świeży;)

sobota, 27 maja 2017

sobota...

                      pierwsza, druga, trzecia nie ma znaczenia he,he... 
Klimat Alei Brzozowej, Lasku Wilka i przyległych bialskich pól o poranku jest kapitalny:) Dlatego bieganie w tym terenie to mój stały punkt tygodnia. Dzisiaj po wczorajszych opadach deszczu rześkie chłodne powietrze (+11;) i ta soczysta zieleń nie przepalona jeszcze letnimi upałami;) Do tego w koronach drzew niesamowity ptasi gwar hi,hi... Zresztą w trawach też jakieś świerszcze symfonie he,he... Bieganie w takich warunkach to czysta przyjemność:) więc nie zdziwiła mnie obecność w tym rejonie czterech biegaczek, trzech biegaczy i czworo kijarzy.
Spokojnym tempem na luzie, bo po co się spieszyć skoro jest tak fajnie nadreptałem szesnaście kilometrów:) Ostatnio coś mnie lubią szesnastki he,he... bo to już druga w tym tygodniu;)
Od poniedziałku w czterech wyjściach pięćdziesiąt osiem kilometrów na liczniku. Do tego trzynastka chodzenia w trzech marszach i cotygodniowa gimnastyka.
Jutro laba, a kolejny tydzień regeneracyjny, żebym nabrał świeżości hi,hi... i w następną sobotę nadążył za moim Kumplem Kubą na Biegu Ursynowa;)
Jakub 601 M14/Tomek 1566 M50 :)

czwartek, 25 maja 2017

dzięki Bogu...

                              że nie jestem ścigantem, łowcą życiówek albo kolekcjonerem trofeów;) Cieszę się, że bieganie daje mi mnóstwo radochy! 
Cieszę się, że w czasie biegania zwracam uwagę na innych biegaczy, biegaczki i szczerzę do Nich zęby hi,hi... 
Cieszę się, że dostrzegam wszystko to co dzieje się na trasie: poletko cudownych kwiatów, jeża i ślimaka, którego przeskakuję lub omijam, żeby nie rozdeptać;) 
Mam satysfakcje z każdego wyjścia, każdego przebiegniętego kilometra, każdego startu po zameldowaniu się na mecie he,he... 
No, ale ja biegam, żeby żyć, i żyję więc biegam!

Chyba dlatego nie rozumiem frustracji niektórych biegaczy:( "bieganie jest nie dla mnie; bieganie jest bez sensu; znów zabrakło paru sekund do życiówki; był ten i ten, więc nie stanąłem na pudle; nic nie przywiozłem z zawodów; nie chce mi się trenować; nie mam siły; z powodu rożnych zajęć nie zrealizowałem planu" itd. itd. Niestety w życiu nie można mieć wszystkiego. Obowiązki zawodowe, rodzinne, nigdy nie pozwolą nam czystym amatorom równać się z zawodowcami, którzy wszystko podporządkowują zwycięstwu, nawet kosztem rodziny:(

Dziś do "tablicy wywołały" mnie narzekania paru blogujących biegaczek i biegaczy, że ten (pewnie ja;) lub tamt(a)en kipią endorfinami, zachwycają się bieganiem, cieszą się, uśmiechają, mają ciągle motywacje itp. a to kłamstwo!. Bo nie zawsze ma się siłę na trening, bo zmęczenie, bo się nie chce, bo co rusz coś dolega, bo... 

Owszem każdego coś w dupę gniecie, każdy ma lepszy lub gorszy dzień, każdy ma swój krzyż. Lecz, czy to jest powód, by innych obarczać swoimi problemami? Czy to jest powód, aby licytować się na blogach kogo gorzej boli?
Przypomniał mi się dialog dwóch facetów jak czekałem w kolejce do hematologa:
Pierwszy - ja to chodzę tu do hematologa, na Mickiewicza do Kardiologa, na Mirowską do urologa, na Wolności do neurologa....
Drugi na to - to Ci jeszcze brakuje ginekologa hi hi...

Mam pisać, że dziś znów znowu rano nie chciało mi się zwlec tyłka z łóżka, że wstałem rozbity, połamany i łatwiej byłoby wymienić co mnie nie boli niż boli;) Podobno jak po pięćdziesiątce rano nic nie boli to człowiek nie wie czy już jest u świętego Piotra, czy jeszcze na tym łez padole he,he... Po  co stękać jak zbierałem się do kupy coby się rozruszać, przejrzeć na oczy i jakoś zacząć funkcjonować.

Wolę pisać tak: dzisiaj miałem nie biegać po wczorajszej szesnastce z serią przebieżek. Miał być luz i odpoczynek. Ale przedzierające się przez chmury promienie słońca po nocnych opadach deszczu wywołały impuls lecę!
Nie biegam dla kratek w planie treningowym;) słucham swojego organizmu i potrafię rozszyfrować kiedy jestem zmęczony, a kiedy mam lenia he,he... Dziękuję Bogu, że biegam, trenuję, bawię się szybszym przebieraniem nogami:) Biegam raz wolno, raz szybko jak mi w duszy gra. Uwielbiam się czasem "upodlić" lub jak dziś tylko potruchtać. Fajnie czuję się "odurzony" endorfinkmi i dlatego piszę jakie to bieganie jest fantastyczne:)
Zresztą Ktoś kiedyś powiedział:
Nic innych tak nie wk...ia jak to, że jesteś szczęśliwy hi,hi... 

P.S. gdy wpadam w "doła" pytam się: *a co ma powiedzieć Kuba?* Młody chłopak, niezwykle ambitny, niesamowity walczak, mój serdeczny Kumpel:)

środa, 24 maja 2017

w sam raz...

                             aura na bieganie;) Pochmurno, delikatnie kropiący deszcz i piętnaście kresek powyżej zera na termometrze. Po wyjściu jak zawsze dylemat w prawo, w lewo, czy na wprost he,he... Dziś start zegarka i w prawo;)
Zaraz na początku spotkanie z sympatycznym jeżem:) Potem dycha na nieco zmodyfikowanej stałej trasie i dziesięć przebieżek na "Bałtyku" czyt. parku Lisiniec;) Ostatnio były kilometrówki, więc dla odmiany tym razem krótsze szybsze przebieranie nogami;)
Wiosna to cudowna pora roku:) Temperatury przeważnie łaskawe dla biegaczy hi hi... i wszędzie ogromne mnóstwo świeżej zieleni. Dlatego nigdy nie zrozumiem osób wybierających tuptanie na bieżniach mechanicznych.
Dzisiejsze bieganie było świetne! Nawet nie wiem kiedy nadreptałem ciut ponad milę he,he...

poniedziałek, 22 maja 2017

wybiegając...

                               wybiegałem swoimi myślami do Wiktorii. Nie jak ostatnio pełen radości, lecz zasmucony i zatroskany:( 
Wiktorcia od sobotniego wieczora w szpitalu im. Najświętszej Maryi Panny:( Dlatego moje dzisiejsze bieganie z podbiegami;) dedykuję naszej Wiktorce!
Ciężko się tupcze, gdy przyciężkawo na sercu, bo przecież w zdrowym ciele zdrowy duch i na odwrót he,he...
Jedenastka na stałej codziennej trasie. Dziesięć podbiegów po trawie, a właściwie sianie hi,hi... 
Po niedawnym koszeniu pole namiotowe wciąż zalegają wysuszone źdźbła:(
W sumie na otwarcie nowego tygodnia zrobiłem czternaście kilometrów. Lecz dziś jakoś endorfiny miały obniżoną zawartość szczęścia. 

sobota, 20 maja 2017

spać...

                   nie daje świergot ptaków, bo już coraz wcześniej widno;) 
Pięty też "palą" he,he... Dlatego dziś znów sobotnie bieganie o poranku przed czasem hi,hi...
Bialska, czyli Aleja Brzozowa o tej porze w pełnej krasie:) świeża soczysta zieleń, świeże, rześkie powietrze, cisza i spokój.
W Lasku Wilka i bialskich polach za Sanktuarium Krwi Chrystusa koncert ptasich ćwierkań i orkiestra świerszczy? a może pasikoników? 
Jak zwał tak zwał, "muza" fantastyczna;)
W takich klimatach można biegać, biegać, biegać i biegać he,he...
Zamiast jak zwykle dwóch pętli zrobiłem trzy i w sumie nadreptałem dwadzieścia kilometrów:) W całym tygodniu sześćdziesiąt w czterech wyjściach.
Wracając biegłem "pod prąd" hi,hi... bo naliczyłem zmierzających w kierunku Sanktuarium trzech biegaczy, dwie biegaczki i cztery kijarki. W tym zdziwko;) zakonnicę w białym habicie;) Szacun!
Akumulatory naładowane! Powinno musi endorfin wystarczyć do poniedziałku;)

czwartek, 18 maja 2017

wybiegałem...

                                   wybiegając myślami ku naszej cudownej Wiktorii:) Dlatego chyba po pętli wokół "Bałtyku" i "Adriatyku" nogi jakoś instynktownie poniosły mnie na Stradom he,he... 
Na szóstym kilometrze patrzę i własnym oczom nie wierzę;) Dziwnym trafem z przeciwka maszeruje z tatą za rękę nasza Wiktorka! Z daleka powitałem Ją "machaniem skrzydłami" robiąc samolot  hi,hi... 
Najpierw mnie nie poznała, ale kiedy zdjąłem czapkę dostałem cześć i buziaka, a na dalszy bieg żółwika, piątkę oraz tuli tuli:))
Nie potrafi jeszcze mówić:( ale wskazując na butki i na mnie oraz drepcząc w miejscu wyraźnie dawała znać, że też chce biegać he,he... 
Zmobilizowany takim dopingiem;) dalej leciałem kapitalnie, rewelacyjnie, fantastycznie lekko tuż nad ziemia z głową w chmurach:)
Nabiegałem tylko czternaście kilometrów kilometrów, lecz kończąc endorfinami wprost kipiałem hi,hi...

środa, 17 maja 2017

wysyp...

biegaczek;) biegaczy i nordiców na "Bałtyku", bo aura prawdziwie letnia:) Dwadzieścia stopni na plusie w cieniu i słonecznie, więc na ścieżce rekreacyjnej już od samego rana tłoczno jak w alejach he,he...
Zaplanowałem dziś spokojny dobieg tam i z powrotem, a pomiędzy pięć kilometrówek;) Z odpoczynkiem na dwustu pięćdziesięciu metrach po każdej kolejnej.
Latało mi się wprost rewelacyjnie i dlatego chyba plan wykonany w ponad stu procentach hi,hi...
Dobieg 3,41km, kilometrówki po: 4;49, 4;49, 4;36, 4;44 i 4;48. Odpoczynki 1,50km oraz powrót 2,15km. Razem dwunastka z małym hakiem;) 
Ostatnio lubię "wietrzenie' płuc i jakoś często zdarza mi się szybsze przebieranie nogami hi,hi...

poniedziałek, 15 maja 2017

majowy deszczyk...

                                            więc chyba jeszcze urosnę he,he... Do tego ciepło szesnaście kresek na plusie i jak dla mnie idealna pogoda dla biegaczy:)
Uwielbiam biegać w deszczu szczególnie w takim jak dziś. Ciepły pokropujący deszczyk nie tylko chłodzi, ale jeszcze nawilża cerę dlatego po bieganiu golenie to czysta przyjemność hi,hi...
Spokojna dycha na początek tygodnia po stałej trasie. Pomalutku, żeby jak najdłużej cieszyć się świetną aurą dla bieganie;) Potem dziesięć podbiegów na drodze jasnogórskiego pola namiotowego, bo trawa bardzo mokra i trochę szkoda mi nowe butki "zgnoić".
No chyba, że na bosaka to tak he,he... Tylko niestety trochę za dużo niespodzianek w trawie:( 
Marzy mi się tuptanie po trawie na bosaka;) Zwłaszcza po rosie hi,hi... Kiedyś jak bywałem na stadionie zawsze na koniec zrzucałem buty i parę minut dreptałem po murawie:)
W sumie przy poniedziałku fajna czternastka na koniec z komplementem od Pani sąsiadki: "o jaki młodzieniaszek z pana";)

sobota, 13 maja 2017

100 lecie...

                                      objawień Fatimskich
Trzydziesta szósta rocznica zamachu na Papieża Jana Pawła II.
Dzisiejsza data jest bardzo szczególna.

W dodatku mam też swój mały skromny jubileusz;)
Dokładnie dziesięć lat temu 13 maja 2007 roku zostałem maratończykiem:)
Do tej pory szesnaście razy pokonałem "normalny" dystans maratonu he,he... i jedenaście ultra, a w tym trzy setki kaliskie:) 
Krótszych dystansów niestety nie jestem w stanie policzyć:( 
Starty to jednak tylko "wisienki" na torcie hi,hi... Najważniejsze dla mnie jest moje regularne bieganie dla przyjemności i zdrowia:) Spokojne, bez napinki i tego całego wokół startowego rozgorączkowania;)
13 maja to także data wyróżniająca się w moich statystykach kilometrażowych. Tego dnia roku 2010 "stuknęło" mi pierwsze dziesięć tysięcy kilometrów biegiem:)

Dziś z rana swoje rocznice oczywiście uczciłem jakże by inaczej szybszym przebieraniem nogami;) 
Bieganiem w miejscu dla mnie jedynym w swoim rodzaju. Tam gdzie przygotowywałem się do maratońskiego debiutu. Tam gdzie w naszym mieście pojawiły się pierwsze zalążki  wspólnych treningów częstochowskich biegaczy. A potem pomysł stworzenia klubu biegacza i profesjonalnego biegu dzięki czemu Częstochowa zaistniała na mapie biegowej Polski. Tam gdzie można spotkać mnie w każdą sobotę i nie tylko;)

Zrobiłem przy sobocie ponad milę hi,hi... I zakończenie tygodnia po startowego wyszło całkiem niezłe: pięćdziesiąt trzy kilometry w czterech wyjściach:) Aha i przekroczyłem pierwszy tysiąc kilometrów tym roku;)
Tydzień fajny, ciekawy i urozmaicony. Były podbiegi i zbiegi, szybsza dyszka oraz kilometrówki he,he... Ale to tak z rozpędu chyba po górskim cioraniu w Polańczyku i Duszatynie;)

czwartek, 11 maja 2017

ale numer...

wczoraj napisałem:"...głupio byłoby nie skorzystać..." he,he... Potem zapisałem się, wpłaciłem startowe i dziś jestem już na liście z numerem 1566:) Tak więc postanowione! 3 czerwca z moim serdecznym Kumplem Kubą Ostasz wystartujemy znów razem:) Z niecierpliwością czekam na nasze spotkanie i wspólny bieg:) 
Jakub to fantastyczny Chłopak i niesamowity Wózkers. Podziwiam Go i dumny jestem, że mam Takiego Przyjaciela. Ostatnio uczestniczył w ekstremalnym wyścigu na wózku i naprawdę jestem pełen podziwu dla Jego wytrwałości i sportowej postawy. Wielu młodych ludzi i nie tylko;) mogłoby brać z Niego przykład. 

Dziś nie wiem co mnie napadło hi,hi... Może ta perspektywa startu z Kubą? A może zabawa z Wiktorią na świeżym powietrzu;) Tyle pozytywnych emocji, że trzeba było je gdzieś rozładować, żeby nie eksplodować z radości he,he...
Tak więc przed wieczorkiem zrobiłem dobieg na "Bałtyk" czyt. park Lisiniec;) Potem pięć kilometrówek z 250 metrowymi odpoczynkami pomiędzy i powrót. W sumie wyszła niecodzienna dyszka, bo dawno już się tak nie pogoniłem;)
Fajnie było! Tylko trochę za dużo ludzi, rowerów, psów... Dlatego wolę poranne bieganie, gdy jest prawie pusto, cicho i spokojnie:)

środa, 10 maja 2017

nie do odrzucenia...

propozycję zapodał mi Mój Kumpel Jakub Ostasz he,he... Pięć lat temu dokładnie we wrześniu 2012 zaliczyliśmy wspólny start w Rzeszowie na Biegu Solidarności. Było to fantastyczne wydarzenie, którego nigdy nie zapomnę!

Dzieli nas znaczna odległość:( i jakoś później nigdy nie było nam "po drodze" aby ponownie podjąć wspólnie sportowe wyzwanie:(
Jednak jak mówi stare polskie powiedzenie: "co się odwlecze to nie uciecze";)  Grunt nie tracić nadziei, bo chociaż jest matką głupich, to każda matka dba o swoje dzieci hi,hi...
Zawsze trzeba wierzyć w spełnienie marzeń, choć oczywiście trzeba im trochę dopomóc he,he...
Wracając do sugestii Kuby to "rzucił" mi dziś rękawicę byśmy pobiegli 3 czerwca w Warszawie na 11. Biegu Ursynowa:)
Marzyłem o wspólnym starcie od dawna:) Nagle pojawiła się ogromna szansa i głupio byłoby nie skorzystać. W duchu nieco obawiam się, czy nadążę za Takim świetnym  Wózkersem;) Co tam! i tak będzie wielkie święto.
Poprzednio biegłem z dziewięcioletnim Kubusiem he,he... Teraz Kuba podrósł, wydoroślał, zmężniał i z Kubusia stał się Jakubem:) A ja dziadkiem hi,hi...

Środowe bieganie zacząłem od spokojnej dychy na codziennej stałej trasie. Potem na jasnogórskim polu namiotowym zrobiłem jeszcze dziesięć żwawych podbiegów. Trzeba trenować hi,hi... bo do startu jedynie 24 dni. 
Bardzo lubię podbiegi w przeciwieństwie do zbiegów:) Lecz cóż jak wbiegnie trzeba i zbiec;)
W sumie nalatałem czternaście kilometrów. Chłodno było! Tylko cztery kreski na plusie po nocnym spadku temperatury poniżej zera. Wszyscy narzekają dookoła na ochłodzenie:( A mnie to "lotto" he,he... Powiem więcej wolę taką aurę niż letni skwar. Ale jak nadejdzie też dam radę;)

poniedziałek, 8 maja 2017

wszystko co dobre...

                                                 szybko się kończy:( Na szczęście prawdę mówi powiedzenie: to co się zobaczy, przeżyje, doświadczy tego nikt nam nie zabierze;)
Mimo kapryśnej aury pobyt w Polańczyku był świetny:) Jeżeli Ktoś szukałby  tam zakwaterowania mogę szczerze polecić domkinadworskiej.pl Świetna miejscówka i przesympatyczna Właścicielka:)
Oczywiście głęboko w pamięci pozostanie mi przeddzień wyjazdu i fajna połówka z niesamowicie trudną trasą w Duszatynie:)
O moich wrażeniach pisałem już w poprzednim poście na gorąco w sobotę he,he... Było super! Oczywiście Orgom zdarzyły się i wpadki, ale: "co było, a nie jest nie pisze się w rejestr" hi,hi...
Dzisiaj po dniu odpoczynku bieganie "na starych śmieciach";) Muszę przyznać po sobotnim cioraniu w Bieszczadach na rodzimych górkach latało mi się niezwykle lekko he,he... Zrobiłem trzynastkę na otwarcie nowego tygodnia, a nogi same rwały do przodu;)

sobota, 6 maja 2017

Uff...

             fantastycznie "upodliłem" się po same pachy he,he...
Pierwszy Półmaraton Górski TROPEM ŻBIKA PO ZWIEZIONEJ GÓRZE w Duszatynie zaliczyłem! Czas 2:51:01, 62 lokata open i czwarte miejsce w kategorii wiekowej:) Ale jak zawsze nie wynik jest dla mnie najważniejszy. 
Pierwsza piątka non stop pod górę.  Suma przewyższeń prawie 900 metrow, kamienie, korzenie, forsowanie strumieni i maziste błoto, a ja w zwykłych biegówkach:( 
Wydawałoby się, że w dół będzie lepiej;) nic z tego.  Musiałem walczyć, żeby nie było efektu śnieżnej kuli, która leci na łeb, na szyje hi,hi... 
Trochę szutrowej drogi dało na krótko nadzieje;) Lecz zaraz potem trasa powiodła starym torem kolejki zarośniętej chaszczami;) Wystające podkłady kolejowe, szyny, tłuczeń i powalone drzewa. Do tego wszechobecne błoto i ja kręcący piruety "poł śruby, bez gwintu" hi,hi...
Jakby było jeszcze mało na ostatnich kilometrach zaczęło grzmieć i pokropił deszcz. Burza zmobilizowała mnie do zebrania "d... w troki" he,he... Więc jak zwykle nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło;) I tak mam "chody" w górze wczoraj cały dzień padało i było zimno:( W nocy też, a dziś od rana ciepło i wyzierające za chmur słońce:) Po południu zaś ulewa.
Ciężko było na trudnej i wymagającej trasie. Jednak walka była, zrobiłem to, dałem radę, wiec satysfakcja jest wielka:)
Dzięki Bogu i Przenajświętszej Panience obyło się bez upadków, kontuzji i spotkania z grubym zwierzem;)
Było rewelacyjnie! Cieszę się z zaliczenia mojego pierwszego typowo górskiego biegu:)
Bardzo dziękuję mojemu rodzinnemu Team_wi za cierpliwie tolerowanie mojej pasji i niezastąpione wsparcie:))

piątek, 5 maja 2017

dziesięć procent...

                                    jutrzejszego dystansu dzisiaj z rana he,he... Tylko krótki rozruch, bo jutro połówka po górach;) Półmaraton górski -TROPEM ŻBIKA PO ZWIEZIONEJ GÓRZE w miejscowosci Duszatyn:)
Jest dobrze:) Pogoda co prawda kapryśna, bo cały czas z przerwami pada deszcz, ale jest ciepło:) 
Mam nadzieje, że jutro moje znajomosci "tam na górze" pomogą mi załatwić aurę na bieganie hi,hi...

czwartek, 4 maja 2017

Polańczyk...

                                 i poranny zwiad biegowy po świeże bułeczki przy okazji he,he... 
Wczoraj świętowanie i długie spacerowanie;) 
Dziś sześć kilometrów w myśl zasady najpierw bieganie, potem śniadanie hi, hi... 
Jest świetnie wszędzie podbiegi i zbiegi he,he...




poniedziałek, 1 maja 2017

pierwszomajowym...

                                         biegiem uczciłem Święto Ludzi Pracy:) 

Od zawsze i wciąż niestety wszystkie postulaty dotyczące obrony praw pracowników są nadal aktualne:( Najemny pracownik, czy to fizyczny, czy umysłowy przez większość pracodawców traktowany jest jak robol - biały "murzyn". Który powinien cieszyć się, że ma pracę zajęcie i robić po szesnaście godzin za przysłowiową miskę ryżu. 
W poprzednim ustroju w niedzielę do pracy szli tylko ludzie niezbędni. Teraz tysiące w marketach, galeriach, sklepach pracują zamiast spędzać czas z rodziną.  
Po przemianach miały być wolne soboty, a nie ma wolnych niedziel:( 
Ośmiogodzinny czas pracy odszedł w zapomnienie. Każdy Kto próbuje upominać się o szacunek i prawa dla Ludzi pracy z góry staje się lewakiem, komunistą, marksistą itp. A przecież pierwszomajowe święto ma genezę w kolebce kapitalizmu Stanach. 

Dzisiaj tylko krótkie tuptanie w parku Lisiniec. Siódemka na luzie, coby się nie przemęczyć, bo przecież w sobotę czeka mnie hasanie po górkach he,he... 
Aktywnie wypoczywam w tym tygodniu. Coś tam może podreptam;) Tak by poczuć głód biegania w  "łikend" hi,hi...

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13